Szczepan Twardoch pozwala odpocząć od swoich ponurych, opasłych powieści, zapraszając zainteresowanych do postmodernistycznego lunaparku. Albo raczej do oglądania, jak na swoim placu zabaw, swoimi starymi zabawkami - motywami, postaciami i sztuczkami narracyjnymi - bawi się sam autor. Pisząc - bawi. Bawiąc - męczy. Zwłaszcza bohaterów. Był Król, teraz to, proszę państwa, trzygłowy Król Ghidora.