Eliza Touchet mogłaby być główną bohaterką Oszustwa. Jest bezdzietną wdową, na koncie ma romans z kuzynem pisarzem i jego żoną. Szuka dla siebie miejsca w życiu w tym dziwnym czasie, jakim była druga połowa XIX wieku w Anglii rozpędzonej i napędzanej rewolucją przemysłową. W takim właśnie okresie, w takich okolicznościach żyje Eliza Touchet, niesamowicie inteligentna, mająca za nic konwenanse, pragnąca tworzyć własne reguły. Ale czy to w ogóle możliwe w przypadku kobiety w XIX-wiecznej Anglii? Zresztą - jak czytam w opisie polskiego wydawcy - XIX-wieczna Anglia to jedynie sceneria "dla historii o fake newsach, manipulacji i dociekaniu prawdy w świecie, w którym wszyscy kłamią". Bardzo mocnymi pojęciami jest to napakowane, angielski wydawca Smith nie poszedł drogą jakże modnych dziś pojęć, lecz pisze wprost o zjawiskach, które pisarka porusza w Oszustwie, m.in. o abolicjonizmie, o tym, jak bardzo różniło się życie ludzi na Wyspach Brytyjskich od tego, jakiego doświadczali poddani, nierzadko niewolnicy, w koloniach imperium brytyjskiego, m.in. na Jamajce.
Ta karaibska wyspa jest w powieści Smith o tyle istotna, że nie sposób pozbyć się wrażenia, iż pisarka bierze się za bary ze swoim pochodzeniem (matka autorki jest Jamajką), że chce mu się przyjrzeć z bliska w świecie dziś coraz bardziej inkluzywnym. Ta potrzeba sięgnięcia do korzeni jest chwilami przejmująca. Ale tylko chwilami. Podobnie zresztą jak cały obszerny temat relacji między metropolią a koloniami, relacji między ludźmi o białym odcieniu skóry i tymi, którzy skórę mają wyraźnie ciemniejszą.
Od kilkunastu już lat widzimy - nierzadko na co dzień, w filmach, literaturze, w ogóle w kulturze - jak z tym kolonialnym i niewolniczym brzemieniem zmaga się szeroko pojęta humanistyka zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach Zjednoczonych. Nic dziwnego, że poruszająca te zagadnienia powieść Oszustwo stała się bestsellerem "New York Timesa" i "Sunday Timesa"; "Los Angeles Times" pisze o książce, że to "genialna nowa pozycja w dorobku Smith. (...) świadectwo rozmachu jej talentu", a "The Telegraph" podkreśla: "Pisarka u szczytu swoich możliwości". I zapewne tak jest. Jednak mnie tym razem Zadie Smith nie chwyciła za umysł, gardło i serce tak bardzo, jak swoim debiutem Białe zęby sprzed 20 lat czy późniejszymi powieściami O pięknie oraz Londyn NW. Może dlatego, że książki, o których wspominam, traktowały o czasach nam współczesnych, a opakowanie problemów rasowych i kolonialnych dylematów w XIX-wieczną otoczkę nie przemawia już do mnie tak mocno.
Chwilami trudno było mi podczas lektury nie tylko nadążyć z przerzucaniem się między latami 40. a 70. XIX wieku (gdy Eliza Touchet albo jest młodą, świetnie zapowiadającą się redaktorką, albo już kobietą dojrzałą, z konkretnym życiowym doświadczeniem), ale przede wszystkim pozbyć się wrażenia, że w Oszustwie nieraz nad treścią góruje forma, ze szkodą dla przesłania powieści, które gubi się w stylizowanej na XIX wiek literaturze. Jakby tego było mało, postkolonialne problemy, które są kołem zamachowym opowieści, dla czytelnika w Polsce - nawet świetnie zorientowanego w historii i dziedzictwie brytyjskiego imperium - zdają mi się jednak czymś odległym. I to tak bardzo, jak dla anglosaskiego czytelnika byłyby historyczne zaszłości polsko-ukraińskie, które dawniej i dziś jeszcze wpływają na stosunki nie tylko obu krajów, ale i poszczególnych osób czy społeczności. Oczywiście możemy sobie głośno powtarzać, że tak nie jest, ale może lepiej uczciwie przejrzeć się w lustrze własnych kompleksów, zaszłości i ciągnących się do dziś problemów.
Aleksandra Przybylska
- Zadie Smith, Oszustwo
- tłum. Justyn Hunia
- Wydawnictwo Znak
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024