Doniesienia o omdleniach podczas seansów "Mięsa" traktuję wyłącznie jak sztuczkę marketingową, bowiem danie zaserwowane przez Julię Ducournau z pewnością nie jest na tyle krwiste, by wywołać rewolucje żołądkowe u widza choć trochę zaznajomionego ze smakami współczesnego body horroru. Owszem, francuska reżyserka pobudza zmysły, ale bez uciekania się do bezmyślnego rzucania tatarem w obiektyw kamery.