Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Obłęd

Intruz argentyńskiej reżyserki Natalii Mety to poetyckie kino na temat ludzkiej duszy, zagubienia, samotności i sposobach radzenia sobie z nią. Momentami senne i otępiająco powolne, ale może właśnie w tym tkwi metoda opowiadania o powolnym zacieraniu się granic między jawą a snem?

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Inés (w tej roli Erica Rivas doskonale znana polskiej publiczności z Dzikich historii Damiána Szifróna) od dziecka miewa męczący sen. Dolegliwości nasilają się, gdy podczas wakacji z partnerem przeżywa traumę, a po powrocie jest obwiniana przez jego rodzinę za tragedię do jakiej doszło na ich wyjeździe. Z czasem kobieta coraz bardziej pogrąża się w niepewności i chaosie, stopniowo nie odróżniając sennych wizji od życia na jawie. Sprawę pogarsza fakt, że dubbingując filmy i śpiewając w chórze Inés ma problemy z głosem, co szybko zauważają jej współpracownicy. Znajoma mówi jej wtedy, że to prawdopodobnie "intruz", który zamieszkał w jej ciele i teraz chce przejąć nad nim kontrolę...

Film Natalii Mety to zdecydowanie propozycja dla fanów kina psychologicznego. Mimo że nosi znamiona klasycznego thrillera, to właśnie relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami tej opowieści niosą ją od początku do końca. Największy nacisk twórcy położyli tu na rezonowanie Inés i jej matki, Marty (Cecilia Roth - Wszystko o mojej matce, Porozmawiaj z nią, Ból i blask), która daleka jest od ideału wspierającego rodzica. Nie przyjechała po córkę na lotnisko, gdy ta wracała z feralnego wyjazdu, mgliście tłumacząc to mało wiarygodnymi powodami, nie okazuje nawet elementarnej troski o jej stan psychiczny, szybko przechodząc do opowiadania o sobie i swoich problemach. To ewidentnie postać narcystyczna, skupiona wyłącznie na sobie, łaknąca zainteresowania i uwagi kosztem najbliższych (pewnie dlatego w filmie postać ojca Inés nie pojawia się nawet na chwilę). Niewiele dowiadujemy się zatem o dzieciństwie głównej bohaterki, mogąc się jedynie domyślać, jak bardzo było dysfunkcyjne i pozbawione bezwarunkowej miłości.

Druga z wartych przyjrzenia się jej zależności między bohaterami na ekranie to nagłe zaangażowanie Inés w znajomość z Alberto (Nahuel Pérez Biscayart) - stroicielem organów w auli, gdzie ma próby jej chór. Nie wiemy do końca czy Alberto w ogóle istnieje (na pewnym etapie Intruza podobne wątpliwości możemy mieć również w stosunku do innych bohaterów), ale jako jedyna osoba realnie zainteresowana tym kim jest i co przeżywa kobieta, z miejsca zyskuje jej bezgraniczne zaufanie i uczucie. Do tego stopnia, że przejmuje nad nią kontrolę - nie zdradzę oczywiście kiedy i w jaki sposób.

Czy Intruz to zatem kino ambitne i godne uwagi czy tylko próba oryginalnego ujęcia tematu ludzkiej zależności i samotności? Odpowiedź brzmi: to ambitna próba, zdecydowanie warta uwagi dla miłośników kina niespiesznego i nieoczywistego. Wprawdzie całość jest dość przerysowana jeśli chodzi o aktorskie gesty i teatralność, a momentami ślimacze tempo akcji może znużyć czy wręcz uśpić mniej wprawnego widza, sadzę jednak, że właśnie o taki efekt reżyserce chodziło. Nic nie dzieje się tutaj przypadkowo, wszystkie sceny niosą ukryte wskazówki i sensy, warto dać się więc ponieść delikatnej oniryczności Intruza i przekonać, jak bardzo inaczej i nieszablonowo można opowiadać o ludzkim obłędzie. To, że granica między tak zwaną normalnością a szaleństwem

Anna Solak

  • Intruz
  • reż. Natalia Meta

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021