Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Skała

Gdyby Andriej Zwiagincew urodził się w ukraińskiej puszczy i został wychowany przez wilki, nakręciłby właśnie Pamfira. Film Dmytra Sukholytkyya-Sobchuka to bowiem kipiąca podskórną dzikością przypowieść o władzy, ale przy okazji także wspaniały prezent dla widzów od Gutek Film na Dzień Ojca.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Leonid wraca z Polski, gdzie jeździ do pracy, do rodzinnej miejscowości w Ukrainie, by spotkać się z bliskimi. Pragnie nie tylko spłacić dom, ale również zapewnić edukację synowi Nazarowi, do której sam w trudniejszych czasach nie miał dostępu. Tymczasem Nazar chce tylko, by tym razem ojciec został na dłużej. Robi więc wyjątkowo głupią rzecz i osiąga cel, ale przy okazji wpędza swoją rodzinę w długi. Leonid, legenda kontrabandy, znany jako Pamfir, czyli skała, choć obiecał żonie, że nigdy tego nie uczyni, postanawia na jedną akcję wrócić do przemytniczego procederu. Wchodzi tym samym w drogę panu Orestowi - urzędnikowi państwowemu, który w regionie ma monopol na przerzut nielegalnych towarów za granicę.

W punkcie wyjścia mamy więc wiarygodny temat emigracji zarobkowej Ukraińców, zwłaszcza tych niewykształconych, którzy, zmuszeni sytuacją ekonomiczną, jeździli pracować fizycznie do krajów ościennych. Jednym z nich jest właśnie Leonid, który wychowany w sowieckiej rzeczywistości, ledwo umie czytać, ale obiecał sobie, że zapewni Nazarowi znacznie lepszy los. Zna swój cel i podejmuje odpowiednie środki, by go osiągnąć, ale jak mówi jego żona Olena: "pieniądze, które przywieziesz, nie uczynią cię lepszym ojcem, a Nazar potrzebuje przede wszystkim ojca".

Pamfir to więc kino granicy na wielu poziomach - mowa tu nie tylko o granicy państwowej, którą bohaterowie przekraczają legalnie bądź nielegalnie, ale również o tej, która oddziela prawo od bandyterki, jedno pokolenie od drugiego, postsowiecką przeszłość od perspektywicznej przyszłości, a nawet pogańskie rytuały od oficjalnego kultu religijnego. U Sukholytkyyego-Sobchuka wszystkie linie się zamazują, a nieprzystające do siebie światy przenikają się i współistnieją w tej samej przestrzeni.

I o dziwo, cała ta filmowa konstrukcja zamiast się rozpaść, pulsuje nieokrzesanym rytmem - zwłaszcza kiedy dzieje się przemoc, kiedy ludzie zakładają diabelskie maski i kiedy tańczą podczas Malanki, ukraińskiego święta karnawałowego. Widać, że Dmytro Sukholytkyy-Sobchuk ma świetne rozeznanie w bolączkach trapiących jego kraj, potrafi też opatrzyć film celnym komentarzem społecznym. Ukraiński reżyser przede wszystkim jednak pięknie opowiada o ojcostwie, o relacji ojca z synem, która w punkcie kulminacyjnym chwyta za gardło i nie puszcza jeszcze długo po seansie.

Choć szczerze mówiąc, nawet gdyby Pamfir był o niczym, to jest tak wspaniale nakręcony, że warto byłoby go obejrzeć mimo wszystko. Dla intrygujących twarzy, które z wzajemnością wpatrują się w kamerę, dla scen rodzinnych - tej, w której dorośli synowie lądują na sianie ze starą matką; w której rodzice przypatrują się synowi nieoczekiwanie pokazującemu charakter podczas występu w kościelnym chórze; w której ojciec, matka i syn idą lasem, szczekając niczym psy, by odstraszyć dzikie zwierzęta i wszystko inne, co niesie ze sobą zagrożenie dla rodzinnej więzi.

Adam Horowski

  • Pamfir
  • reż. Dmytro Sukholytkyy-Sobchuk

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023