Najmrodzki to przystojny, dowcipny, bogaty, inteligentny, świetnie ubrany, szarmancki, utalentowany złodziej o twarzy Dawida Ogrodnika. Kocha wolność i zawsze działa na własnych warunkach. Kiedy w kinie, tuż przed seansem Klątwy doliny węży, poznaje Tereskę, jest już rozpoznawalny w całym kraju. Dla miłości jest jednak w stanie porzucić sławę oraz awanturniczy tryb życia. Problem w tym, że obiecał swoim współpracownikom jeszcze jeden skok, na dodatek jego śladem uparcie podąża bezkompromisowy porucznik Barski.
Polska rzeczywistość lat osiemdziesiątych w filmie Mateusza Rakowicza mało ma wspólnego z tym, co możemy zobaczyć w kronikach filmowych czy fabularnych produkcjach z tamtego okresu - nie jest szaro, lecz kolorowo i radośnie, a epokę rozpoznajemy po przeglądzie charakterystycznych artefaktów, których w Najmro jest całe multum: pewexy, polonezy, przewijane ołówkiem kasety magnetofonowe, magazyn kryminalny 997 w TVP, piosenki Anny Jantar, Czesława Niemena i Maanamu, kino Tęcza... długo można by wymieniać. Wszystko zostało zgrabnie wpasowane w fabułę, choć nie sposób nie odnieść wrażenia, że - poza perfekcyjnie dobraną i zintegrowaną muzyką - historia mogłaby obyć się bez nich. Podstawowym celem, jaki postawili sobie twórcy, nie jest bowiem wierne odtworzenie realiów czy trzymanie się historycznych faktów, lecz nakręcenie komedii sensacyjnej, która aż kipi od energii.
I choć cel został osiągnięty w stu procentach, to nie obyło się bez konsekwencji - montażowe i operatorskie sztuczki (slow motion, przyspieszenia i nakładanie na siebie obrazów) całkowicie dominują nad treścią, a najbardziej ze wszystkiego ucierpiała na tym psychologia postaci. Dawid Ogrodnik czaruje i zniewala uśmiechem, ale jego tytułowy bohater nie przeżywa żadnych rozterek ani nie przechodzi realnej przemiany, choć w teorii miał to być centralny punkt fabuły. Reżyser pędzi więc po autostradzie poprawności, ani na moment nie zbaczając z wyznaczonej konwencji. I tylko Jakub Gierszał prawdziwie błyszczy pod koniec filmu - choć wątpliwa przemiana jego postaci skwitowana zostaje niedbałym cięciem montażowym, to to, co tuż po niej aktor wyprawia, zasługuje na oklaski na stojąco.
Mateusz Rakowicz za sprawą Najmro. Kocha, kradnie, szanuje proponuje widzowi prostą umowę - przymkniesz oko na brak psychologicznej głębi i miałką treść, w zamian otrzymasz esencjonalne kino rozrywkowe, ze świetnie rozłożonymi akcentami komediowymi i sensacyjnymi. Każdy, kto na taki układ wyrazi zgodę, powinien wyjść z kina usatysfakcjonowany.
Adam Horowski
- Najmro. Kocha, kradnie, szanuje
- reż. Mateusz Rakowicz
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021