Już pierwsza scena filmu wprawia nas w lekką konsternację. Oto kobieta w średnim wieku bardzo sztywno i oficjalnie wita powracającego do domu męża. Jest wigilia, co znamionują świąteczne ozdoby, którymi udekorowane jest mieszkanie pary. Za moment na środku salonu stanie stół, w rogu pokoju choinka, a karp pływający w wannie straci głowę i trafi do piekarnika. Atmosfera jest jednak jednoznacznie napięta, rozmowy wymuszone i wystudiowane, brak w tym wszystkim ciepła i radości. Nawet niespodziewany gość pod postacią niesfornego Świętego Mikołaja nie będzie w stanie zapobiec tragicznemu finałowi tego nietypowego wieczoru.
Aktorskie trio: Maja Barełkowska (żona), Piotr Cyrwus (mąż) i Michał Rolnicki (Mikołaj) to jedyne postaci obecne na ekranie. Historia toczy się też w jednym miejscu - przestrzeni warszawskiego mieszkania, głównie w kuchni i salonie, które są jedynym tłem dla dialogów. Te z kolei odgrywają w filmie rolę najważniejszą, są bowiem napisane i wyreżyserowane w taki sposób, jakbyśmy zamiast w sali kinowej siedzieli w teatrze. Wygłaszanych z emfazą i egzaltacją, często patetycznych i wydumanych zdań i tez nie usłyszymy na co dzień w rozmowach zwykłych ludzi. Nietypowości tych dialogów nie wyjaśnia nawet fakt, że ekranowa Ewa jest z zawodu nauczycielką języka polskiego, Adam inżynierem budownictwa, a Mikołaj dyplomowanym aktorem i reżyserem. Tak po prostu nie wygląda naturalna rozmowa. Nie bardzo wiem, jaka motywacja stała za decyzją twórców, by zastosować tak radykalne środki stylistyczne. Jeśli miały za zadanie podkreślić to, jak bardzo oddaleni od siebie emocjonalnie są główni bohaterowie tej opowieści - udało się. Szkoda tylko, że przy okazji zabijając płynność fabularną i - co tu dużo mówić - bardzo szybko wywołując znużenie widza.
Jarosław Banaszek, jednocześnie reżyser i autor scenariusza filmu, do tej pory współpracował przy popularnych serialach telewizyjnych, jak choćby BrzydUla, M jak miłość czy Na Wspólnej. Święta noc to zupełnie inny projekt, którym jednak w mojej ocenie mocno przeszarżował, choćby z powodów wspomnianych powyżej. Wprawdzie wątek małżeńskiego konfliktu, rodzinnej tragedii (w zasadzie dwóch) w tle i pojawiającej się niespodziewanie osoby trzeciej w postaci - z czasem coraz bardziej pijanego - Mikołaja nosił w sobie spory potencjał, został jednak (zupełnie jak wigilijny karp) skutecznie uśmiercony przez nadużycie teatralnych środków wyrazu. Nie ma niczego złego w zastosowaniu mieszanki narzędzi pochodzących z obu tych - nie tak przecież odległych - światów. Pod warunkiem jednak, że mikstura będzie miała odpowiednio wyważone składniki. Tylko wtedy efekt końcowy będzie zjadliwy i spełni swoją rolę - uatrakcyjni formę, jednocześnie nie zabijając treści. Tym razem przerost tej pierwszej nad drugą niestety zatriumfował.
Anna Solak
- Święta noc
- reż. Jarosław Banaszek
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025