Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

KINO DOMOWE. #Bonnie&Clyde

Joshua Caldwell w Zabójczych kochankach proponuje kino, które dobrze już znamy. Historię pary postanawiającej przekraczać ustalone granice by wreszcie poczuć, że żyje.

, - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Arielle (Bella Thorne) jest niepokorną nastolatką, której nie wystarcza praca kelnerki, lokalne ploteczki z koleżankami ze szkoły i rutyna życia w małym mieście. Kiedy poznaje Deana (Jake Manley) - chłopaka, który właśnie wyszedł z więzienia, gdzie siedział za drobne kradzieże i napaść z bronią, jej życie z miejsca nabiera kolorów. Przypadkowa śmierć ojca chłopaka tylko przyspiesza decyzję o ucieczce i rozpoczęciu szalonej podróży przez kraj, okradając po drodze stacje benzynowe, małe sklepy, a w końcu i bank.

Niestety, szybko okazuje się, że wizje pary różnią się w podstawach - podczas gdy Dean chce po prostu zaznać lepszego życia, Arielle najbardziej zależy na sławie i popularności jaką zdobywa wrzucając nagrania z napadów do sieci. Liczba followersów rośnie lawinowo, ale jak wiadomo internauci to kapryśna widownia i tak samo jak szybko można zyskać ich uznanie, tak szybko można ich stracić. Aprobata, podziw i bycie po raz pierwszy w życiu kimś, kogo inni chcą słuchać lub naśladować to bardzo niebezpieczna pułapka - kiedy już raz w nią wpadniesz trudno jest się wycofać. Arielle wizja zostania budzącą respekt celebrytką pociąga tak bardzo, że momentami zapomina nawet o chłopaku, którego pokochała jeszcze przed rozpoczęciem tej niebezpiecznej podróży. To po prostu nie może skończyć się dobrze.

Zabójczy kochankowie nie są w kinie niczym odkrywczym. Pierwszym i naturalnie nasuwającym się skojarzeniem z przedstawianą nam oto historią jest oczywiście absolutny klasyk z 1967 roku - Bonnie i Clyde Arthura Penna, a więc zabójcza para, która na stałe weszła już do powszechnej świadomości. Nie mniej udaną wariacją na temat podobnie rozumianej dzikiej ludzkiej natury i poczucia wolności są oczywiście Urodzeni mordercy Olivera Stone'a z niezapomnianymi Woody'm Harrelsonem i Juliette Lewis w rolach głównych. Wybuchowa mieszanka zbrodni i miłości to dość utarty motyw na dużym ekranie, odmieniony już w popkulturze przez wszystkie możliwe przypadki. Czy zatem Joshui Caldwellowi udało się zaproponować nieco świeższe spojrzenie na uwielbiany przez widzów koncept, czy może jedynie odgrzewa już dawno wystygłe kotlety?

Odpowiedź brzmi: nie. Zabójczy kochankowie nikogo nie zaskoczą. Nie ma tu ani jednej sekwencji zdarzeń, której nie bylibyśmy w stanie przewidzieć, ani jednej decyzji bohaterów, której nie znalibyśmy wcześniej. Dzieje się dużo, szybko i dynamicznie, sporo tu kadrów rodem z teledysków, kolorów i aż kipiącej energii, ale to bardziej kolorowy papierek niż nowatorskie ujęcie szlagierowego tematu. Film Joshui Caldwella jest jedynie unowocześnioną wersją romantycznego, gangsterskiego mitu, w którym miłość i zbrodnia przeplatają się nawzajem, a bohaterowie - mimo iż czyniący złe rzeczy, budzą sympatię (który to już raz!) i przyciągają jak magnes. Z tą różnicą, że współczesny Clyde zamienia cygaro na jointa, a współczesna Bonnie zawadiacki beret na smartfona z dostępem do internetu.

Anna Solak

  • Zabójczy kochankowie
  • reż. Joshua Caldwell

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021