Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

NIC SIĘ TU NIE DZIEJE. Bliskie spotkania z nienazwanym

"Endless" - najnowsze dzieło duetu Justin Benson i Aaron Moorhead - w najgorszy do wyobrażenia sposób przypomina produkcje Netflixa, które pragną być filmami, lecz pozostają tylko audiowizualnymi streamingami, konsumowanymi z paczką czipsów.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Ekscentryczne kino SF Bensona i Moorheada oparte jest na tworzeniu ekonomicznych produkcji z dużymi ambicjami. Te aspiracje przekładają się na przewrotne historie, przyzwoitą i realistyczną grę drugorzędnych i mniej popularnych aktorów, czy wreszcie skłonność do manipulowania gatunkami i pewnej dozy wizualnego efekciarstwa, rzecz jasna - w granicach budżetów, jakimi dysponuje ten duet.

Fabułę filmu można potraktować jako logiczne rozwinięcie historii z horroru "Resolution" o samobójczej sekcie czczącej UFO, pierwszego filmu duetu. Benson i Moorhead zagrali w nim drugoplanowe role członków sekty w osadzie Arkadia. W "Endless" powracają jako para zagubionych braci, którym jako nastolatkom udało się wyrwać ze szponów tego kultu, lecz tylko po to, by wieść przykrą i ponurą wegetację, trudniąc się sprzątaniem. Z marazmu przygnębiającej codzienności wyrywa ich przesyłka z kasetą od sekty, na jakiej ich znajoma opowiada o zagadkowym "wniebowzięciu". Decydują się odwiedzić swoją"rodzinę". Po przybyciu na miejsce odkrywają, że być może dziwny kult ma pewne podstawy w mikroświecie obozu. Czym jednak naprawdę jest niewidzialne bóstwo, które czczą sekciarze?

Benson i Moorhead doskonale i bardzo przekonująco wcielają się w role niedojrzałych chłopców, bo jako twórcom filmowym tej dojrzałości również im brakuje. Ich kolejne dzieła przypominają zielone historyjki science fiction, którymi chłopaki zwykle zaczytują się w okresie dorastania. Mamy tu do czynienia z amerykańską tradycją nadprodukcji i eksportu infantylnej tandety.

Film doskonale jednak sprawdził się jako letni pokaz na festiwalu Nic Się Tu Nie Dzieje, który w Poznaniu zapełnił lukę po Transatlantyku. Podczas tamtej imprezy co roku było w programie miejsce na sekcję popkulturową- dedykowaną a to kiepskim filmom o zombie, a to śmieciowemu, niezależnemu SF czy tym podobnym gniotom. Paskudna korekta kolorystyczna i fatalna operatorka, śmieszne efekty VFX i kuriozalne rozwiązania fabularne sprawiają, że wciąż próbuję rozumieć, jakim cudem "Endless" trafia pod koniec sierpnia do regularnej polskiej dystrybucji kinowej. Netlixopodobna szmira na dużym ekranie? A jednak!

Marek S. Bochniarz

  • Nic Się Tu Nie Dzieje: "Endless", reż. Justin Benson i Aaron Moorhead
  • Kino Pałacowe
  • 14.08

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018