Leo (w tej roli Diego Peretti, widzom znany z takich tytułów jak "Gniew boży" czy "Napad stulecia") - uczelniany profesor i nauczyciel sztuki kreatywnego pisania, sam piszący powieści kryminalne pod pseudonimem Cameron Graves, tworzy kolejną książkę w odosobnieniu. Niespodziewanie odwiedza go dziennikarz, Jota (José Coronado), który wie na jego temat rzeczy, jakich wiedzieć nie powinien. Zaczynają rozmawiać... Tak zaczyna się tajemnicza historia, której twórcy z minuty na minuty odsłaniają kolejne karty. Cytując klasyka: "Nic nie jest takie, jakie się wydaje", a finał tej złożonej układanki z pewnością zaskoczy niejednego widza.
Reżyser filmu, David Marqués, postawił na kino minialistyczne i intymne. Na ekranowej scenie pojawia się absolutne minimum aktorów, jacy są potrzebni do zrealizowania zamysłu niecodziennej, pokręconej intrygi. Prócz wspomnianych mężczyzn na ekranie zobaczymy jeszcze dwie kobiety: Victorię (Cecilia Suárez) - byłą żonę i jednocześnie agentkę pisarza, i Adrianę (Georgina Amorós) - jego kochankę i... otóż tego zdradzić nie mogę, by nie popsuć państwu zabawy.
Tak oto, ze sceny na scenę, obserwujemy festiwal kłamstw, gróźb i trzymających w napięciu wydarzeń. Fani klasycznych kryminałów spod szyldu Agathy Christie będą wniebowzięci. "Punkty zwrotne" to psychologiczny koktajl na miarę takich hitów jak "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" czy "Na noże". Tego rodzaju kino ma zaskakująco dużo fanów, więc i najnowsza propozycja powinna znaleźć swoich. Tytułowe zwroty akcji odmierzane są nam we właściwym tempie, pozornie oczywiste rozwiązania wcale takie nie są, a suspens momentami wywołuje uśmiech. Jeśli dodać do tego klasyczne aktorstwo i ciekawą konstrukcję, "Punkty zwrotne" okazują się naprawdę solidnym zawodnikiem wśród filmowych premier tego tygodnia.
Co ciekawe, są filmem jednego miejsca - cała akcja, nie licząc drobnych wyjątków, rozgrywa się właściwie w jednym domu i otaczającym go ogrodzie. Bohaterowie i śledząca ich ruchy kamera poruszają się po bardzo małym obszarze, co może być jednocześnie ułatwieniem i utrudnieniem dla twórców i realizatorów tego typu koncepcji. W tym przypadku wychodzą oni z tego obronną ręką. Widz - o ile oczywiście wyjściowo lubi tego rodzaju kino - ani przez moment się nie nudzi, nie rozprasza, nie gubi wątku. To opowieść oparta w zasadzie wyłącznie na dialogach - te są skonstruowane w taki sposób, by prowadzić nas niemalże za rękę przez całą intrygę, a jednocześnie nie zdradzać zbyt wiele w zbyt krótkim czasie. Niech nie zniechęca Was jedność miejsca - miejsce akcji to nowoczesna, urządzona ze smakiem i dbałością o detal wiejska rezydencja, w której najmniejszy szczegół buduje nastrój i klimat - jak choćby wino rozlewane w pękate kieliszki (trunek naprawdę kluczowy dla całej historii!) czy dorodna Jamón Ibérico - hiszpański przysmak umieszczony w specjalnym stojaku nogi świni. Z kolei jedność miejsca zostaje tu wyjątkowo urozmaicona za sprawą licznych retrospekcji. Ekranową historię zaczynamy poznawać od środka, by potem sprawnie przeskakiwać w przeszłość i przyszłość w kolejności rzecz jasna nieprzypadkowej. Przypadkowe nie jest tu bowiem nic - "Punkty zwrotne" to filmowe puzzle, w których każdy element ma, jak się okazuje, niebagatelne znaczenie. Oglądajcie uważnie.
Anna Solak
- "Punkty zwrotne"
- reż. David Marqués
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025