"Szczęśliwy Lazzaro" to pozornie film jak najbardziej bliski współczesnemu kinu włoskiemu. Jego akcja rozgrywa się w Inviolacie - małej, odciętej od świata miejscowości. Włosi ostatnio preferują eksplorowanie wszelakich peryferiów, co znajduje swój wyraz również w języku (wykorzystywanie dialektów), a z perspektywy historii kina przypomina ich publiczności dawne ambicje i pretensje neorealistów.
Rohrwacher nie interesuje jednak prowincja z perspektywy kina realistycznego. Jakiekolwiek odniesienia do realnych miejsc i kultur nie mają dla niej takiej wartości, jak w przypadku jej koleżanek i kolegów po fachu. Miast tego, reżyserka proponuje przypowieść w duchu realizmu magicznego, w jakiej sięga do mało w Polsce zapoznanej tradycji włoskiego kina lat 60., 70. i 80. ubiegłego wieku, gdy filmowcy swoje wypowiedzi zaangażowane politycznie i społecznie ukrywali w ekscentrycznych historiach i obrazach niejednorodnych stylistycznie, czasem ocierających się wręcz o groteskę. Dlatego "Szczęśliwy Lazzaro" wpisuje się w takie narracje, z jakimi Włosi mieli do czynienia w "Królu Edypie" Piera Paolo Pasoliniego, "Allegro non troppo" Bruna Bozzetto, czy "Mieście kobiet" Felliniego, a jeśli wymieniać bardziej współczesne obrazy tego typu - "Legendzie Kaspara Hausera" Davide Manuliego.
A że na takie chwyty pozwalali sobie głównie twórcy o ideałach bliskich komunistycznym, również i Alice Rohrwacher podejmuje w swoim filmie takie problemy, jak wyzysk klasy robotniczej przez burżuazję (tu: chłopstwa przez arystokrację), relacje władzy w społeczeństwie czy nierówność ekonomiczna. Kwestie te trochę zmieniły swój charakter, co w formie filmu przejawia się w ostentacyjnej poetyce retro ziarnistej i taśmy filmowej 16 mm o wysokim kontraście. Czyli: trochę cofamy się w przeszłość, trochę pamiętamy o dniu dzisiejszym.
Tytułowy "Szczęśliwy Lazzaro" jest postacią quasi-świętego, którego naiwność i uczynność dekonstruuje ludzki cynizm, okrucieństwo, a wreszcie bezradność i śmieszność pozostałych bohaterów: nie tylko tych, co wykorzystują chłopów, ale i zniewolonych przez nich pracowników. Choć na szczycie listy winowajców powinna się w filmie znaleźć markiza Alfonsina de Luna, to jest ona zaledwie symbolem dla różnych problemów, z którymi Włosi muszą radzić sobie i dzisiaj.
Alice Rohrwacher, przy całej skłonności do ogólników i spojrzeń za siebie, nie jest niewrażliwa na współczesność i aktualizuje listę stałych problemów podejmowanych przez twórców kina nierealistycznego, dorzucając do niej takie kwestie, jak miejsce uchodźców w starej Europie, czy ubożenie społeczeństwa pod wpływem obecnego kryzysu ekonomicznego (temat doskonale zilustrowany w innej przypowieści - "Made in Italy" Luciano Ligabue).
Marek S. Bochniarz
- Nic Się Tu Nie Dzieje: "Szczęśliwy Lazarro", reż. Alice Rohrwacher
- kino Pałacowe
- 11.08
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018