Matt Turner (Liam Neeson), amerykański biznesmen mieszkający i pracujący w Berlinie, odbiera pewnego dnia mrożący krew w żyłach telefon. Tak się składa, że właśnie wyruszył do pracy z planem podwiezienia po drodze dwójki swoich dzieci do szkoły. To - co warte dodania - nieczęsta sytuacja, bo codzienność Matta kręci się wyłącznie wokół jego pracy, oczekiwań klientów, planów finansowych i analiz giełdowych, czym od lat zaniedbuje swoją rodzinę. Tymczasem tajemniczy szantażysta oznajmia mężczyźnie, że jeśli ktokolwiek wysiądzie z samochodu, zatrzyma go bez pozwolenia czy zadzwoni na policję, auto wybuchnie zabijając nie tylko samych pasażerów, ale i przypadkowych przechodniów. Spiskowiec szybko uwiarygadnia swoje groźby na oczach Matta wysadzając kolejne samochody w ramach zawiłej intrygi.
Fabuła Ultimatum sprawdzona wcześniej już w Hiszpanii, Niemczech i Korei Południowej, u Nimróda Antala nabiera świeżości za sprawą zmiany otoczenia. Oto bowiem zamiast ulic amerykańskich metropolii, w których zazwyczaj toczy się akcja podobnych filmów zamieniona zostaje na obrazy stolicy Niemiec. To dobry krok, odświeżający i tak już przecież zgrany scenariusz. Jeszcze większym atutem jest pojawienie się odtwórcy głównej roli, znanego widzom z takich hitów jak Uprowadzona, Pasażer czy Przetrwanie. Liam Neeson, mimo 70 lat na karku, wciąż nie zawodzi swoich fanów. Choć, przyznać trzeba, akurat w Ultimatum nie musi wykazywać się wyjątkową kondycją i sprawnością fizyczną, skoro od początku do końca walczy o życie swoje i najbliższych siedząc w aucie. Może to i lepiej, bo dzięki temu ma większe pole do popisu w sferach dotychczas stawianych w filmach akcji na dalszym miejscu. I wykorzystuje je w pełni, dając popis aktorskiego talentu dramatycznego.
Najnowsza propozycja Antala to pewniak dla fanów kina spod znaku Neesona, ale i sposób na miły wieczór dla pozostałych kinomanów. Węgiersko-amerykański reżyser znany jest z sięgania po nieoczywiste scenariusze i rozwiązania, by wspomnieć choćby fenomenalnych Kontrolerów z 2003 roku. Tym razem może i nie zaskakuje i nie zachwyca jak wtedy, ale wciąż proponuje kino, którego nie musi się wstydzić. Może i nie są to wyżyny kinematografii, a głównym powodem dla którego warto poświęcić 1,5 godziny jest sam Neeson, ale ten średniobudżetowy kryminał to wciąż udana łamigłówka.
Jedno trzeba przyznać - akcja Ultimatum wciąga od samego początku i trzyma w napięciu do samego końca. Nie ma tu dłużyzn i absurdalnych rozwiązań fabularnych, bohaterzy są wiarygodni i przekonujący, a efekty specjalne trzymają odpowiedni poziom. A co najważniejsze, tylko najbardziej wytrawni zjadacze thrillerów będą w stanie rozgryźć tożsamość głównego złego przed czasem. A to już spore osiągnięcie.
Anna Solak
- Ultimatum
- reż. Nimród Antal
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023