Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

W każdym temacie szukam uniwersalności

Historia Romea i Julii, bodaj najpowszechniej znany topos nowożytnej literatury, jak wiele arcydzieł ma nieograniczoną zdolność inspirowania różnych twórców i przenikania do nawet odległych przestrzeni kulturowych. Jej różnej maści odsłony powstają na niemal wszystkich kontynentach. Spektakle teatrów repertuarowych i alternatywnych, opery, balety, musicale i filmy, które przyglądając się dziejom nieszczęsnych kochanków, wykorzystują motywy szekspirowskie z różnym natężeniem, ale zawsze mogąc liczyć na zainteresowanie widzów. Komplet na widowni i stojąca owacja po premierze baletu "R + J Romeo i Julia" zrealizowanego przez Roberta Bondarę w poznańskim Teatrze Wielkim znakomicie potwierdza tę tezę.

Tancerze w różnych pozach na scenie. Rzucają cienie. - grafika artykułu
"R + J Romeo i Julia", fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego

Dzieje szekspirowskich kochanków w wersji baletowej prezentowane były w Poznaniu już kilka razy. Pierwszy raz w roku 1963, kiedy choreografię i układ pojedynków przygotował Witold Borkowski, trzy lata później po motywy z tej elżbietańskiej tragedii sięgnął Conrad Drzewiecki w "Improwizacjach do Szekspira", a po niemal dwóch dekadach w Polskim Teatrze Tańca słynna szwedzka mistrzyni choreografii Birgit Cullberg zrealizowała swój spektakl do suity Prokofiewa. Po muzykę tego kompozytora sięgnął także Emil Wesołowski w kolejnej realizacji baletu Teatru Wielkiego w 2008. Jest wreszcie ostatnia premiera przygotowana przez Roberta Bondarę, która uniwersalizuje motywy szekspirowskiej tragedii i kieruje uwagę widza przede wszystkim na kwestię odwiecznych konfliktów i podziałów, dziejących się w przestrzeniach całego świata.

W wywiadzie zamieszczonym w programie do spektaklu choreograf mówi: "Interesują mnie rzeczy, które nawiązują do naszej rzeczywistości i świata, w którym żyjemy. Stało się tak, że znów żyjemy - a raczej nigdy nie przestaliśmy żyć - w świecie pełnym podziałów i konfliktów na bardzo różnym tle: politycznym, narodowościowym, rasowym i etnicznym, religijnym i wielu, wielu innych". Ta deklaracja znajduje swoje odzwierciedlenie w obrazach filmowych, które otwierają spektakl. Dramatyczne relacje z walk i uchodźczych wędrówek, etnicznych konfliktów i ulicznych  manifestacji, sceny jak z dokumentu korespondenta wojennego zaskakują widza i bez taryfy ulgowej łapią go za gardło. Koncept inscenizacyjny Bondary wchłania środki artystyczne pochodzące z różnych przestrzeni, oprócz organizującej całość choreografii widz dostaje solidną porcję sekwencji filmowych, recytacji, projekcji i wreszcie muzyki. W tej warstwie Bondara zrywa z tradycją i decyduje się na kolaż, w którym utwory zespołów Vulfpeck, Two Fingers, The Smile czy Myslovitz spotykają się z elektronicznymi kompozycjami Marcina Barana. Część utworów wykonywana jest na żywo, na scenie pojawia się Bovska, zespół Bibobit i pianista Yauheni Shoda.

Realizując "R + J", Bondara znajduje znakomitych partnerów w tancerzach, zarówno w wykonawcach tytułowych partii Chiarze Ruaro i Mateuszu Sierancie, jak i Merkucju Takatoshiego Machiyamy, Benvoliu Alana Nascimento i Tybalcie Alexandre'a Sellaniego. Swoim poziomem wykonawczym imponuje cały zespół. Co tu dużo mówić - Bondara zbudował w Teatrze Wielkim świetną baletową kompanię, gotową na realizacje różnych wyzwań repertuarowych. Z pewnością jedną z wypadkowych tego sukcesu jest metoda, jaką wypracował: "Każdą produkcję zaczynam od wspólnej rozmowy. Siadamy wszyscy razem i najpierw opowiadam, co w ogóle będziemy robić. To jest bardzo istotne, nie chodzi bowiem o to, że mamy w zespole rzemieślników, którzy odtworzą jakieś kroki. Oni muszą być zaangażowani intelektualnie. Zaangażowani w cały proces. Tylko wtedy nasza praca może być autentyczna. Świadomość tego, nad czym pracujemy, wpływa na zrozumienie szerszego kontekstu. Później indywidualnie pracuję z każdą z wykreowanych postaci" - opowiadał Annie Królicy na łamach "Dynksa". W "R + J" Bondara testuje relacje między literacką i muzyczną tradycją a współczesnym odczytaniem klasycznych, utrwalonych w historii sztuki, archetypów. Jego bohaterowie nie są papierowi, a opowiadane historie mają nerw i rytm. Ten sposób twórczego myślenia z powodzeniem zademonstrował już wcześniej, choćby w "Legendzie Bałtyku" (2017) czy "Don Juanie" (2020). W wywiadzie udzielonym Jackowi Marczyńskiemu deklarował: "Nie tworzę spektakli, które byłyby rekonstrukcją historyczną, to jasne, ale uwspółcześnienia nie traktuję jako wartości samej w sobie, w każdym temacie szukam uniwersalności, pokazuję zdarzenia w czasie niedookreślonym. I zawsze chcę opowiedzieć o czymś ważnym dla nas tu i teraz".

Bondara umie opowiadać, udowodnił to i w "Don Juanie", i w "Królowej Śniegu", i w "R + J". To dziś, w czasach medialnych newsów i esemesowej komunikacji, spory atut umieć zatrzymać uwagę widza i poprowadzić go w więcej niż jednoaktowym spektaklu przez meandry losów scenicznych bohaterów. Artysta sprawdził się w Poznaniu w wielu rolach, jego powrót do Teatru Wielkiego, w którym ongiś tańczył, był zdecydowanie spektakularny. Jeszcze jako twórca gościnny zrealizował przyjętą z entuzjazmem i wielokrotnie nagradzaną "Legendę Bałtyku", nieco przykurzoną operę Feliksa Nowowiejskiego, która w jego koncepcji inscenizacyjnej wybrzmiała świeżo i dynamicznie. Debiutując jako reżyser operowy, od razu ustawił wysoko poprzeczkę, odważnie, ale bez dezynwoltury, budując przestrzeń inscenizacyjną, w której wykorzystał nie tylko dość powszechne dziś projekcje, ale także specjalnie zrealizowane podwodne obrazy filmowe, zachwycające urodą i sceniczną adekwatnością. Przy "Legendzie Bałtyku" Bondara był reżyserem, choreografem i autorem inscenizacji, w kolejnych spektaklach przygotowanych w Poznaniu demonstrował też inne talenty, projektował kostiumy, był reżyserem światła ("Take Me with You", 2021) i opracowywał libretto ("R +J", 2025). Nie ma się co więc dziwić, że o współpracę z nim zabiega coraz więcej zespołów polskich i światowych. I to jest przyczyną jego rezygnacji z funkcji kierownika baletu Teatru Wielkiego w Poznaniu, którą sprawował od roku 2018.

Bilans jego pracy jest nad wyraz dodatni, sprawdził się jako twórca i szef, który odpowiada za strategiczne decyzje repertuarowe, a także, co niezwykle ważne, buduje zespół, który w tej chwili jest zdolny sprostać niemałym wyzwaniom choreograficznym. Kończący swój poznański rozdział Robert Bondara na pożegnanie zostawia Teatrowi spektakl, który nie musi się martwić o recepcję i frekwencję. Zostawia też kapitał, ulokowany w tancerzach. Oby udało się go nie zmarnować.

Jagoda Ignaczak

  • "R + J Romeo i Julia"
  • choreografia i libretto: Robert Bondara
  • Teatr Wielki
  • recenzja z 27.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025