Dobre, momentami nawet bardzo! Były okrzyki zachwytu, były wybuchy głośnego śmiechu, a na koniec długie owacje. Wmieszana w tłum, mogłam całkiem (nie)przypadkiem usłyszeć kilka wrażeń na gorąco, które tylko potwierdziły to, czego świadkiem byłam wcześniej. Do Teatru Animacji zawitała kolejna historia, która przenosi nas w inny wymiar.
Podróż nie z tej ziemi Kamili Oleksiak opowiada o wyprawie w kosmos, której przewodzi nieśmiała, ale i jednocześnie niezwykle odważna Żółwica Roza. Dołącza do niej Kret, chcący zobaczyć w życiu coś więcej niż tylko kolejne metry przekopanego tunelu, pragnąca zbliżyć się do słońca Ćma i Nieznośne Dziecko, które znalazło się w rakiecie za karę. Każde z nich zabiera w podróż swoje zmagania, pragnienia i nadzieje, dzięki czemu podróż - choć dzieje się w wymiarze rzeczywistym - odbywa się również także metaforycznie, w środku każdej z postaci.
Przywołując perspektywę nieco starszego widza, ja wyszłam ze spektaklu Aleksandry Jakubczak z uśmiechem, ale także z lekkim poczuciem niedosytu. Uśmiech wywołał niewątpliwie dobór zwierzęcego trio (kret, żółwica, ćma - gdzie indziej spotkalibyście taki skład, jak nie w teatrze właśnie?) i wykorzystanie ich naturalnych zasobów do opowiedzenia o rzeczach uniwersalnych. Żółwica, choć długowieczna i wybrana na głównodowodzącą, chowa pod skorupą obawy, czy jest wystarczająco dobra. Chcąc udowodnić światu swoją wartość, najpierw musi sama w nią uwierzyć. Kret wymyka się bezrefleksyjnemu powielaniu rodzinnych schematów i mimo ograniczeń, chce dokopać się do własnej drogi i poczuć, że to właśnie ona ma dla niego sens. Ćma marzy o przejściu w inny wymiar i doświadczeniu, które na zawsze ją odmieni. A skoro już o niej mowa, nie sposób nie wspomnieć fantastycznej kreacji Słońca, przypominającej najjaśniejsze gwiazdy disco lat 70. Podobała mi się także bardzo scenografia Marty Krześlak, a zwłaszcza układ planetarny i fragment nieba, który był umieszczony nad naszymi głowami. Projekcje video i światło prowadzone przez Wojciecha Sobolewskiego dodawały całości gwiezdnej magii. Obawiałam się trochę muzyki, ale muszę przyznać, że wpasowała się w ten galaktyczny wymiar doskonale. Kompozycje Krzysztofa Kaliskiego i Macieja Szymborskiego otaczały nas brzmieniem tajemnicy, budowały napięcie początku podróży i towarzyszyły dylematom związanym z podejmowaniem kolejnych decyzji. Jestem skłonna uwierzyć, że kosmos może brzmieć jak elektronika!
Czego zabrakło? Większej spójności narracyjnej (lub bardziej precyzyjnego wyjaśnienia istnienia roli drugoplanowych postaci) i nieco jaśniej poprowadzonych wątków związanych ze znikaniem bohaterów. Chętnie dowiedziałabym się także czegoś więcej o relacjach - zwłaszcza w kontekście relacji Żółwicy z Dzieckiem i Dziecka jako takiego czułam, że nie wiem tego wszystkiego, co chciałabym i powinnam wiedzieć, by odebrać tę historię w pełni.
Choć nie dało się nie odczuć, że spektakl w tej najbardziej oficjalnej, wyjściowej postaci stawia dopiero pierwsze pewne kroki, nie jest to rzecz, którą należałoby się martwić. Każdy tytuł potrzebuje chwili na rozbieg, a tworzący go artyści - na osadzenie się w swoich postaciach. Jestem pewna, że kolejne spektakle szły będą iskrzyły się coraz intensywniej, coraz mocniej wciągając w wir kosmicznych wydarzeń, których warto stać się częścią.
Teatr Animacji to niewątpliwie jedno z cenniejszych miejsc na mapie kulturalnego Poznania, które tworzy z myślą o dzieciach, i w którego progach są oni zawsze świetnie zaopiekowani. Czule dba o ich wyobraźnię, oswaja z emocjami (również i tymi trudnymi), uczy o rzeczach ważnych, o których często niełatwo jest mówić wprost i pokazuje, jak różnorodny i piękny potrafi być świat, kiedy się tylko po nim rozejrzy. Zachęcam więc do rozglądania się. Uważnie i dookoła, a zwłaszcza w górę - wszak tam właśnie jest cel Podróży.
Marta Szostak
- Podróż nie z tej ziemi
- Teatr Animacji
- 21.01
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023