Czym różni się dzisiejsza Estrada Poznańska od tej sprzed lat?
Estrada była instytucją, agencją (choć kiedyś takich słów raczej nie używano), przedsiębiorstwem, które miało monopol na rynku. Organizowała festiwale, koncerty, spektakle. Również te okolicznościowe. Robiła gale jubileuszowe i Stomilu, i firmy produkującej buty, ale też kolejną rocznicę SB. Czytając scenariusze tych imprez, zafascynowało mnie to, że wszystkie zaczynały się od hasła: "Ach! Jak ten czas leci!". Ale Estrada jest też kolebką kabaretu Tey, organizowała Międzynarodową Wiosnę Estradową na Targach Poznańskich, gdzie przyjeżdżało wielu artystów, od NRD po Jugosławię. Tam pierwszy raz w Poznaniu pojawiły się organy Hammonda. Takie estrady funkcjonowały w całej Polsce. Ostały się trzy - nasza, Stołeczna Estrada oraz Estrada Rzeszowska. Reprezentanci tej ostatniej przyjechali na Next Fest. Problemy mają podobne, choć klimat i wyzwania trochę inne. Śmiałam się, że fajnie by było powołać Unię Instytucji Trudnych.
Na czym polega trudność?
Głównie na wielozadaniowości. Ale nie tylko. Nie ma już monopolu na agencje. Jak wiemy, koncerty organizują duże korporacje. Nie ma też monopolu na artystów ani na pieniądze. Ktoś powiedział, że w Poznaniu nie ma artysty starszego pokolenia, który by nie był kiedyś zatrudniony na umowę o pracę w Estradzie Poznańskiej. Dziś pod wieloma względami to inna instytucja. Przeszła przez dość trudny czas lat 90. i komercjalizacji. Kiedy przyszłam do Estrady, moim wyzwaniem było to, by ona nie żyła głównie historią, choć szanujemy przeszłość.
Wracając do wielozadaniowości. Lista działań Estrady jest bardzo długa. Z jednej strony zarządzacie przestrzeniami, w których organizujecie też działania artystyczne, z drugiej są programy (wydarzenia, festiwale). Warto to dla porządku rozdzielić. Waszym najważniejszym miejscem jest Scena na Piętrze, gdzie szykują się zmiany.
Tak, to są zmiany, o których marzymy, bo śmiejemy się, że fotele w Scenie na Piętrze są tak ciasno rozstawione, że jeśli komuś spadną klucze, to już ich nie podniesie. Potrzebna jest klimatyzacja, remont toalet, przestronne foyer. Chcemy być też instytucją dostępną. Zostaliśmy beneficjentami programu unijnego FEnIKS, dzięki któremu będziemy mogli zmodernizować Scenę na Piętrze, galerię Oko/Ucho, zrobić porządne windy, część gastronomiczną. Będziemy mieli swoje studio nagrań, sale warsztatowe, centrum animacji. To nie jest spełnienie wszystkich naszych marzeń, ale powoli realizujemy to, co założyliśmy, i mam nadzieję, że za trzy lata zaprosimy widzów i widzki do nowej przestrzeni, w której będzie można bywać codziennie.
To duże wyzwanie. W Scenie na Piętrze realizujecie wiele koncertów, spektakle teatralne, ogromny program Dzieciaki na Piętrze. Gdzie się podziejecie podczas remontu?
Będziemy się starali wspierać zaprzyjaźnionymi instytucjami, m.in. Pawilonem. Będziemy też działać na zewnątrz, bo już się wyspecjalizowaliśmy w wychodzeniu z murów instytucji. Ale musimy na chwilę zacisnąć pasa, żeby potem móc realizować to, co chcemy.
À propos wychodzenia z murów. To kluczowa zmiana, która nastąpiła w Estradzie, ale zanim do tego przejdziemy, porozmawiajmy o tym, czym się opiekujecie. To trzy ważne place w mieście. Jaka jest rola Estrady na Starym Rynku, na placu Wolności, placu Kolegiackim?
To jest konkretna zarządcza robota, która wymaga u nas działu administracji i mnóstwa osób, które nas wspierają zewnętrznie. Plac Wolności to miejsce, w którym się zbieramy - my, poznanianki, poznaniacy - po to by zaprotestować lub powiedzieć coś ważnego, żeby się spotkać. Zarazem jest miejscem wydarzeń. Przez cały grudzień bawimy się tu świątecznie. Ale to nasze zarządzanie przestrzenią polega też np. na tym, że sprzątamy, konserwujemy fontannę, przycinamy bukszpany, zajmujemy się analizą dendrologiczną drzew. Natomiast ja dążę do tego, żebyśmy te przestrzenie raczej animowali. Udało nam się już uzgodnić z innymi jednostkami miejskimi, że nie sprzątamy już Starego Rynku, od nowego roku nie będziemy też tego robić na placu Wolności. Dalej będziemy zajmowali się wynajmem tych miejsc, dbaniem, by były czyste i zgodne z zasadami parku kulturowego, ale głównie chcemy tam działać animacyjnie. Tak jak świetnie udało nam się w tym roku w ramach programu Kulturalny Stary Rynek.
Wrócę do Waszej podróży poza mury instytucji. Jednym z najważniejszych dziś punktów Waszego programu jest Lato z Estradą.
To jest projekt, który wymyśliłam osiem lat temu, przygotowując się do konkursu na dyrektorkę Estrady. Kolega zwrócił mi uwagę na to, że nic się nie dzieje na osiedlach, nic się nie dzieje poza centrum. Zaczęliśmy skromnie, a w tym roku w programie mieliśmy ponad 100 wydarzeń. Pracujemy z kilkunastoma radami osiedli, które też go współfinansują. Bardzo się staramy, i to jest nasza idea, by nie był to cykl festynów osiedlowych, które oczywiście są potrzebne i ważne, ale propozycja instytucji kultury.
W efekcie Estrada Poznańska będzie miała dom kultury.
My ten Dom Kultury AZK (Antoninek-Zieliniec-Kobylepole) budujemy. Jesteśmy inwestorem. Działka jest niewielka, ale leży przy parku, który stanie się naturalnym ogrodem. Takie miejsca są potrzebne w różnych częściach miasta. I to jest, wydaje mi się, praca dla odrębnej instytucji, która byłaby parasolem dla domów kultury. W kolejce czeka osiedle Fabianowo-Kotowo, gdzie jest co prawda filia biblioteki, ale dzielnica się rozrasta. Moim zdaniem najważniejsze jest profesjonalne zbadanie potrzeb i zastanowienie się, kto powinien później się domami kultury zająć.
Macie sporo siły i 70-letnie doświadczenie, ale zadań jeszcze więcej. Prowadzicie też kino Muza. Pięknie odrestaurowany budynek, z trzema salami i świetnym klimatem. Działalność filmowa Estrady w ogóle jest bardzo szeroka.
W przyszłym roku 18. raz odbędzie się organizowany przez nas Międzynarodowy Festiwal Filmów Animowanych Animator, kwalifikujący do nominacji oscarowych. W listopadzie zakończyła się pierwsza edycja British Film Festivalu. To nasz sukces - retrospektywy, świetne nazwiska, współpraca z British Council. Jestem dumna z tego festiwalu, bo dołączył do Millennium Docs, który też się cieszy wielką popularnością. Poznańska odsłona Millennium Docs to część ogólnopolskiego konceptu, a British Film Festival od początku jest nasz.
A co się dzieje z Poznań Film Commission, biurem filmowym, które też jest w Waszych strukturach?
Koncepcja filmowego Poznania i promocji miasta przez film troszkę się zmieniła. Bardzo chcemy, żeby poznański fundusz filmowy nie ścigał się z największymi, czyli Silesią czy Mazovią, tylko skierował się w stronę animacji. Mamy Animatora, we współpracy z Uniwersytetem Artystycznym powstaje centrum animacji i chcemy cały rok poświęcić tej sztuce w jej najróżniejszych aspektach, łącznie z wideoklipami czy sztuczną inteligencją.
A poza tym robicie podcasty, wydajecie internetowy portal Dynks, pod Waszą opieką jest Poznańska Noc Muzeów...
...Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy... Tak! Jesteśmy dość specyficzną instytucją. Miasto często powierza nam więc różne zadania. Nie mamy zespołu artystycznego, za to grupę świetnych producentek i producentów, kreatorów, wizjonerów, ale też wykonawców. Natomiast dla mnie, jako dyrektorki, istotne jest tworzenie estradowej społeczności również wewnątrz instytucji. Najważniejszy jest jednak program i utrzymanie tożsamości.
Jak zdefiniowałabyś dziś, na 70-lecie Estrady, tożsamość tej instytucji?
Estrada to instytucja, która ubarwia miasto w wielu różnych aspektach. Jesteśmy marką parasolową, pod którą kryje się wiele działań. Będziemy jednak dążyć w kierunku filmu, muzyki i aktywności kulturalnej w przestrzeni miejskiej, bo widzimy, jakie to jest potrzebne.
Będziecie świętować?
Jesteśmy w ferworze działań... i wyzwań. W tym roku nie będziemy więc organizować specjalnych wydarzeń. Na wielkie świętowanie przyjdzie czas po modernizacji Sceny na Piętrze. Może pomyślimy o publikacji, bo mamy sporo świetnych archiwalnych materiałów.
A czego Wam urodzinowo życzyć?
Myślę, że poczucia, że tworzymy kulturę dostępną i niebudzącą obaw, bo w każdym festiwalu czy cyklu wydarzeń można znaleźć i coś łatwiejszego w odbiorze, i coś, co wymaga doświadczenia w obcowaniu ze sztuką. Żebyśmy mieli poczucie, że działamy dla ludzi, nie dla innych instytucji czy recenzji. Można nam życzyć wzruszeń i radości, gdy podczas osiedlowego wydarzenia rozstawiamy 200 leżaków i okazuje się, że wciąż jest ich za mało. No i wciąż nowych pomysłów, jak ten niedawny, gdy zrobiliśmy koncert z balkonu pałacu Działyńskich, jak stworzenie nowego festiwalu.
Rozmawiała Agnieszka Nawrocka
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025