Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Lektura kapryśna

Amélie Nothomb mówi o sobie, że lubi jeść przejrzałe owoce, które sprawiają, że może "zwymiotować swoje dzieła". Po takim wyznaniu czytelnik podchodzi do autora albo z ciekawością, albo z trwogą.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

"Niewielki musiał być ten owoc!" - pomyślałam sobie, gdy zobaczyłam wydaną w tym roku Uderz się w serce, książkę o rozmiarach raczej chomiczych. Pomyślałam jednak zupełnie bez ironii, bo wiadomo nie od dzisiaj, że niewielki format pomieści czasem taką treść, że myśli się o niej i skubie w głowie miesiącami, nawet latami. Czy tak samo jest w przypadku powieści Nothomb? Tak i nie.

Uderz się w serce zaczyna się od historii Marie, pięknej nastolatki, której życiową pasją jest... doprowadzanie do pasji swoich zazdrosnych koleżanek. W myśl staroświeckiej zasady kobiecego konkurowania, Marie dba o to, by zawsze mieć przy boku najprzystojniejszego mężczyznę i być na każdej najmodniejszej imprezie. Gdy zachodzi w ciążę, co skutkuje szybkim ślubem, jest niepocieszona. A gdy na świat przychodzi wreszcie Diane, Marie, zazdrosna o przekierowanie uwagi bliskich w nowym kierunku, nawet nie próbuje wykrzesać z siebie jakichkolwiek ciepłych uczuć wobec córeczki.

Od tej pory główną bohaterką opowieści staje się właśnie Diane, a czytelnik nie może oprzeć się wrażeniu, że tego właśnie najbardziej obawiała się jej matka. Diane od maleńkości czuje, że u Marie, którą w myślach nazywa "chłodną boginią", wzbudza jedynie niechęć i patologiczną zazdrość. Cierpi, zwłaszcza gdy okaże się, że młodsze rodzeństwo wywoła w matce już inne, znacznie cieplejsze uczucia, choć nadal nie do końca zdrowe. Ten matczyny chłód i nieustanna potrzeba konkurowania z własną córką naznaczą Diane na resztę życia i sprawią, że sama zacznie wchodzić w dość osobliwe relacje międzyludzkie.  

Pomysł fabularny Uderz się w serce jest bardzo plastyczny - matka (niejedna), która nie chce lub nie potrafi przewartościować swojego życia po pojawieniu się córki i córka (też niejedna), która nie jest w stanie z tego powodu zdrowo funkcjonować w społeczeństwie. Można ten pomysł przeszarżować i popaść w nadmierny patos, ale Nothomb robi coś zupełnie odwrotnego. Bardzo oszczędza na środkach, jej styl jest tak schludny, że przez pierwszą połowę powieści miałam wrażenie, że za ten porządek wykurzył z opowieści wszystkie te wartościowe potykacze, które sprawiają ze czytelnik zwalnia, przystaje, namyśla się. Ale druga połowa książki to już zupełnie inna bajka. Zupełnie jakby cała ta historia dojrzewała emocjonalnie razem z jej główną bohaterką. Jeden jedyny wątek Uderz pęcznieje w oczach, aż rozlewa się z głośnym "bum" na ostatnich stronach książki, w całkiem soczystym zwrocie akcji i zupełnie niespodziewanej gęsiej skórce u czytelnika.

Warto przeczytać Uderz się w serce i warto zrobić to za jednym posiedzeniem, bo wtedy esencja tej książki wybrzmiewa najmocniej. Nie da się jednak ukryć, że ta lektura może być trochę jak kapryśny deser - i zażądać odpowiednich warunków. Przydadzą się zatem nastrój (lekko melancholijny), humor (nie do końca dobry), no i całkowicie niepodzielna uwaga. Wtedy, możliwe, że uderzy w serce najmocniej.

Izabela Zagdan

  • Amélie Nothomb, Uderz się w serce
  • tłum. Joanna Polachowska
  • Wydawnictwo Literackie

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021