Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Gdy chwilami nie da się złapać tchu

Jak żyć w świecie, w którym nie ma już osób nam najbliższych, najdroższych? Jak budować świat, w którym nagle zabrakło kochanej osoby? Jak sobie to wszystko poukładać? Marek Bieńczyk w znakomitej książce "Kontener" nie daje nam odpowiedzi, lecz snuje rozważania, które chce się czytać i czytać bez końca.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Bałam się tej książki. Moja mama zmarła ponad dwa lata temu, a wciąż mi jej brak. Są wieczory, gdy łapię za telefon, żeby do niej zadzwonić. A potem przytomnieję, że już się nie da, że za późno, że przepadło, że nie wróci... Ale jestem dzieckiem szczęścia. Gdy mama odeszła, pojawiły się w Polsce fantastyczne wręcz zbiory refleksji wokół śmierci najbliższych i tego dojmującego poczucia pustki. W ostatnich miesiącach pomagały mi więc (bo dobra literatura pomaga!): "Nie ma" Mariusza Szczygła, "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" Marcina Wichy, a najbardziej chyba "Kontener" Marka Bieńczyka. Nagrodzone Nike "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" to ujmujące w swej prostocie wspomnienie matki w wykonaniu Wichy. Autor, grafik i rysownik pisze tak, jakby właśnie rysował. Kreska jest precyzyjna, ma początek i koniec. Nic się tu nie wlecze, nie rozciąga w czasie i przestrzeni, jest za to cięcie i kropka. Ma swój urok takie pisanie niczym dobry rysunek. Porządkuje i oczyszcza.

Tyle że są i tacy jak ja, którzy w żałobie muszą się nieco zagłębić, pomieszkać w niej, schować się i wyjść dopiero, gdy nadejdzie czas. To dla nas są refleksje i obserwacje spisane przez Marka Bieńczyka w "Kontenerze". Choćby taka: "Bez tablicy nagrobnej stanie przy grobie przekraczałoby może siły. Zderzałoby się z prawdą zbyt płaską, czy raczej poziomą jak grób. Tablica podnosi spojrzenie, utrzymując je przez chwilę wyżej; kiedy wzrok opada, ona podstawia miłosiernie swe litery, by oczy mogły się o nie zaczepić, na niej zawisnąć. W literach imienia szuka się twarzy". Albo taka: "Nieba są obrazem krajów, nad którymi wiszą. Lato się kończyło, na niebie greckim, przy brzegach Peloponezu ujrzałem twarz matki, bóstwa konkretnego". Innym razem matka rozleje się Bieńczykowi na niebie nad Alaską, kiedy indziej znów w jakimś miejscu świata. Kto z nas tego nie doświadczył? Kto z nas nie dostrzegł gdzieś nagle tej ukochanej twarzy? Albo kto nie chwytał kurczowo wzrokiem nagrobnych liter?

W "Kontenerze" autor wspaniale łączy kilka perspektyw odchodzenia i braku. Są i te głęboko literackie, związane z wielkimi twórcami - jak Barthes, Camus, Canetti i inni. Nagle widzimy ich, znanych humanistów, literatów, myślicieli, jako zwykłych ludzi, śmiertelników, których matki też są śmiertelne. Ale mamy też perspektywę czysto ludzką, niemal prostą. Oto nakreślone piórem Marka Bieńczyka szpitalne korytarze albo miejsca i sytuacje odzierające chorych z ich inteligencji, a wreszcie - cisza i spokój, gdy gładzimy dłoń ukochanej osoby, wiedząc, że koniec jest coraz bliżej i że jedyne, co nam pozostaje, to mniej czy bardziej świadome kontemplowanie układu żył na tej dłoni, która nieraz gładziła nas po głowie, pielęgnowała w chorobie, wspierała...

Lubię u Bieńczyka te rozwlekłe zdania, te refleksje, które zdają się nie mieć końca w swoich różnych odcieniach. Otulam się nimi nieraz niczym ciepłym pledem. Łatwiej mi się w tym świecie odnaleźć z moją stratą i brakiem niż w świecie Wichy, który dla mnie jest zbyt uporządkowany, czysty, chwilami jakby nawet odarty z emocji (choć to przecież nieprawda). Lubię u Bieńczyka te "kontenerowe" refreny: te efemerydy, które - jak to one - pojawiają się raz na jakiś czas, by za chwilę zniknąć, te ćwiczenia z rozciągania i oddychania, bez których nieraz aż trudno wyobrazić sobie, jakim cudem udaje nam się zaczerpnąć powietrze w chwilach ostatecznych, gdy rzeczywistość właśnie wyrywa z piersi serce.

"Kontener" to eseje, od których chwilami nie sposób się oderwać. Stosunkowo krótkie rozdziały są zwodnicze, wciągają... i nim się człowiek obejrzy, pędzi z lekturą. A to wielki błąd. Bo "Kontener" należy sobie niespiesznie dawkować i rozsmakować się w nim. Książka traktuje wszak o jednym z najważniejszych życiowych doświadczeń.

Aleksandra Przybylska

  • Marek Bieńczyk
  • Kontener
  • Wydawnictwo Wielka Litera

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019