Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ETHNO PORT. To nie jest muzyka z biur podróży

Po czterech pełnych muzyki dniach na Ethno Port stwierdzam, że w centrum tego wielokulturowego wydarzenia wpadłem po same uszy.

Członikini Chóru Skovoroda: śpiewająca młoda kobieta z warkoczem na głowie. W ręku trzyma tablet. - grafika artykułu
Chór Skovoroda, fot. Grzegorz Dembiński

Trzeci dzień. Sam początek. Teleportuje się na kilkadziesiąt minut z Parku im. Adama Mickiewicza na wschód Afryki, na Ocean Indyjski. A to wszystko za sprawą zespołu ABAIM, który do Poznania przybył z odległego Mauritiusa. To zespół, a raczej inicjatywa, która zrzesza ponad 50 osób w różnym wieku, prezentując inny Mauritius niż ten, który znajdziemy w broszurach biur podróży. Dzięki ABAIM, czyli poprzez muzykę, która wylewa się prosto z serc mieszkańców Mauritiusa, utrwalana jest  rdzenna kultura tej wyspy. Spotkanie z nimi było emocjonalne i jednoczące.

Wieczorem pogoda (wcześniej iście afrykańska) była łaskawsza, ale nawet gdyby termometry wskazywały okolicę zera, to pod sceną i tak nikomu nie byłoby zimno. Bo zagrało tam... BCUC z Republiki Południowej Afryki, którzy swoją muzykę określają mianem "od ludzi, o ludziach, dla ludzi". Na scenie był tylko bas, trzy instrumenty perkusyjne oraz siedem mikrofonów, w które zespół wykrzyczał całe swoje serce. Afro-psychodeliczny future pop prosto z RPA skradł moją duszę na te kilkadziesiąt minut i oddałem się temu nowemu dla mnie brzmieniu bezgranicznie. Z tezą, że był to najlepszy koncert festiwalu, poczekałem jednak do końca wydarzenia...

W niedzielę wybraliśmy się... do Gruzji. Trio Mandili to kobiece ambasadorki tego kraju, które podczas Ethno Portu zaprezentowały przekrój ludowych pieśni ze swojej ojczyzny. Niektóre utwory zaśpiewały wspólnie z publicznością. Do wtedy też nie wiedziałem..., że sam znam gruziński. Na koniec koncertu Trio Mandili zrobiło publiczności niespodziankę i zaśpiewało po polsku, usłyszeliśmy ludową przyśpiewkę Lipka.

Kolejny przystanek - wypełniona po brzegi Sala Wielka CK Zamek, gdzie wystąpił Chór Skovoroda, który powstał, żeby integrować osoby z różnych krajów. Takie, które wybrały Poznań jako swoje miejsce do życia. Tematem przewodnim projektu jest życie i twórczość Hryhorija Skovorody, XVIII-wiecznego ukraińskiego filozofa, pedagoga, poety i kompozytora. Chór działa od roku, jego repertuar został poszerzony o klasyczne, ludowe pieśni z Ukrainy. I tego dnia rzeczywiście czuć było inną niż podczas pozostałych koncertów atmosferę. Wśród publiczności było wielu naszych przyjaciół zza wschodniej granicy, którzy razem z Chórem śpiewali swoje ludowe pieśni, nie kryjąc przy tym wzruszenia. Na sam koniec odśpiewany został hymn Ukrainy, podczas którego wszyscy wstali i nawet po zakończeniu pieśni ich nie zajęli. Owacje na stojąco trwały bardzo długo.

Swój Ethno Port zamknąłem koncertem macedońskiej orkiestry dętej. Jedenaście osób, które tworzy Džambo Aguševi Orchestra, rozgrzało po raz kolejny plenerową scenę festiwalu. Bałkańska energia rozlała się po publiczności, a poziom w jaki zostało to zaprezentowane był iście wirtuozerski. Byłem pod ogromnym wrażeniem jak perfekcyjnie zagrane zostały utwory z tradycyjnego repertuaru tureckiego, cygańskiego oraz bałkańskiego. Do tego niesamowicie charyzmatyczny wokal był istną wisienką na torcie i myślę, że takie Džambo Aguševi Orchestra mogłaby przygrywać do tańca całą noc, przeciągając zakończenie siedemnastej edycji festiwalu.

Abstrahując na chwilę od koncertów, strefa z naturalnymi produktami przy których można było porozmawiać z twórcami licznych rękodzieł, to kolejna wartość dodana wydarzenia. Do tego liczne warsztaty, panele, a także poranne aktywności takie jak joga czy medytacja każdego dnia, płynnie wprowadzały festiwalowiczów w klimat wieczornych spotkań z kulturą z różnych zakątków świata.

Był to mój pierwszy tego typu festiwal, choć oczywiście nie pierwsze zetknięcie z muzyką ludową. Ale takiej różnorodności, na tak wysokim poziomie, nie miałem jeszcze okazji doświadczyć. Jestem pewny, że muzyka prezentowana podczas Ethno Portu nie przypadłaby jednak każdemu do gustu. Bo nie są to lekkie i przystępne utwory, które od razu wpadają w ucho. Dla pełnego przeżycia koncertów trzeba np. wiedzieć skąd pochodzi artysta i co się tam działo na przestrzeni wieków. Myślę, że czasami też można usłyszeć opinie, że takiej muzyki nie da się po prostu słuchać. I wiecie co? Zgadzam się z tym. Bo jej nie da się wyłącznie słuchać. Takiej muzyce trzeba się oddać, trzeba ją też poczuć. I dopiero wtedy można przeżyć w pełni Ethno Port.

Szymon Liedtke

  • Ethno Port
  • CK Zamek
  • relacja z 22 i 23.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024