Sus jest małą, samodzielną i bystrą dziewczynką. Musi radzić sobie sama w świecie wymyślonym przez dorosłych, trochę jak Pippi Pończoszanka. Tylko zamiast konia ma małego kotka, a zamiast przyjaciół dilerów narkotykowych i policjantów. Jej ojciec nie jest królem żadnej wioski, tylko siedzi w więzieniu za zabójstwo żony, a jej dom to obskurne mieszkanie socjalne w najbardziej podejrzanym bloku w całej Kopenhadze, zasiedlonym głównie przez imigrantów. Ta mała dziewczynka ma tak naprawdę dziewiętnaście lat i pewnie nikt jej nigdy nie czytał o Pippi.
Za pięć dwunasta
Świat opisany przez Bengtssona jest jednocześnie baśniowy i prawdziwy, zupełnie oniryczny i boleśnie zwykły. Codzienność Sus wygląda całkiem nieciekawie, dziewczyna zajmuje się głównie oglądaniem telewizji, czasem ukradnie coś ze sklepu, czasem zapali haszysz. To jednak tylko okres przejściowy, zawieszenie. Cała żyjąca jeszcze rodzina Sus jest teraz tą księżniczką, która ugryzła zatrute jabłko. Czas zatrzymał się dla brata Sus, który leży w szpitalu raniony w głowę szrapnelem na cudzej wojnie, dla ojca zamkniętego w więzieniu, a także dla samej Sus. Sus nie czeka jednak na interwencję dobrej wróżki ani wizytę księcia na białym koniu - życie nauczyło ją, by niczego po nim nie oczekiwać. Bierze sprawy w swoje ręce: kolekcjonuje i ostrzy noże, nabiera masy i pewności siebie, organizuje sobie broń. Zegar stoi pięć minut przed dwunastą, więc zbroi się na ostateczne starcie, które nastąpi, gdy jej ojciec zostanie warunkowo zwolniony z więzienia. Co dzień wyznacza sobie zadania, testy charakteru i nie pozwala na chwile słabości. To najbardziej zdeterminowana bohaterka, z jaką ostatnio się spotkałam. Można jej zazdrościć uporu czy też siły charakteru - to we współczesnym świecie pewnie cenne cechy - ale na pewno nie sposobu, w jaki do nich doszła.
Czarno-czarny świat
Życie Sus, choć opowiada o młodej dziewczynie u progu dojrzałości, nie jest książką o dorastaniu. To raczej opowieść o zbyt szybkim dojrzewaniu, o konieczności stawania się bardziej dorosłym od dorosłych. Bengtsson pokazuje brudne podziemie Kopenhagi od jego najciemniejszej strony - oczami tych, którzy powinni być jeszcze dziećmi, ale być może nigdy nimi nie byli. Prostym, szorstkim językiem, lekko przełożonym z duńskiego przez Iwonę Zimnicką, wydobywa emocje, które miały pozostać ukryte jak najgłębiej. Pragnienie miłości i zemsty, potrzebę bliskości i nieufność wobec człowieka. Wywołuje takie przejęcie historią swojej bohaterki i tak trzyma w napięciu, że zapominamy o tym, czy to wszystko się dzieje naprawdę. Czy to nie jakiś narkotykowy sen, przejaskrawiona wizja nieletniej ćpunki. Dla Sus wszystko jest czarno-białe, a właściwie od razu czarne. W żaden sposób nie kwestionuje swoich decyzji, nie musi rozważać niczego po raz drugi - jej jasno postawiony cel jest teraz jej jedynym, a ona będzie do niego dążyć, dosłownie, po trupach. Czy tak da się żyć? Chyba nawet sama w przebłyskach zdrowego rozsądku zdaje sobie sprawę, że na dłuższą metę nie sposób.
Zło tego świata
To wszystko sprawia, że Życie Sus jest piękne i wstrząsające. Choć czas się w nim zatrzymał, nie można narzekać na brak akcji. Prawdziwe życie przeplata się tu z sennymi wizjami, okrutna szczerość z wyimaginowanymi uczuciami, brudna prawda o miejskich przedmieściach z surrealistycznymi obrazami świata uwikłanego w zło. Sus marzy o zemście we śnie i na jawie, i choć to pragnienie jest jej główną motywacją, to czasem dopuszcza do głosu inne uczucia i potrzeby. Te drobne potknięcia czynią ją ludzką i prawdziwą, nawet jeśli pozostaje tylko bohaterką niedługiej przypowieści o zepsuciu, jakie sieją bieda i wykluczenie. Naprawdę chciałabym wiedzieć, co z nią będzie dalej.
Anna Tomczyk
- Jonas T. Bengtsson, Życie Sus
- tłum. Iwona Zimnicka
- Wydawnictwo Poznańskie
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020