Chłopki. Opowieść o naszych babkach są niczym druga strona medalu, niczym rewers wcześniejszej książki Joanny Kuciel-Frydryszak Służące. Do wszystkiego. Akcja obu książek rozgrywa się w odrodzonym niedawno państwie polskim, po 123 latach zaborów, a więc w okresie międzywojennym. Być może purystom sformułowanie "akcja obu książek" wyda się nietrafne w odniesieniu do popularnonaukowych książek historyczno-antropologicznych (bo zdecydowanie tak można klasyfikować i Służące, i Chłopki), ale nie sposób się przed nim powstrzymać, tak dobrze opowiada o swoich bohaterkach i ich losach Kuciel-Frydryszak.
Tak, jak w Służących autorka zaglądała na dworki pańskie i do mieszczańskich kamienic, tak teraz w Chłopkach zagląda pod strzechy, na pola, do mniej i bardziej zamożnych gospodarstw. Jakby tą kolejną świetną książką chciała sprawdzić, co też się działo z jedną czy drugą siostrą tych, które wywędrowały ze wsi do miast za chlebem i marzeniami o lepszym życiu. Spojrzenie to jest tym bardziej cenne, że nie tylko wpisuje się w nurt modnej ostatnio historii ludowej, ale jest też wieloaspektowe i bardzo wnikliwe.
Widzimy więc małe dziewczynki, które nieraz mają lub nie szansę na naukę dłużej niż do obowiązkowej czwartej klasy podstawówki. Widzimy, że nieraz o dalszej edukacji decyduje to, czy ktoś ma buty, czy nie. Do łez wzruszyła mnie historia jednej z bohaterek, którą brat nosił do szkoły, bo rodzice nie mieli pieniędzy na obuwie dla dziewczynki. Widzimy też, że od małego one są traktowane na wsi polskiej gorzej niż oni. Wieś to miejsce, gdzie dziewczynka, dziewczyna, wreszcie kobieta zawsze ma bardziej pod górkę.
Radzą sobie z tą rzeczywistością jak potrafią najlepiej. Gdy dorosną, radzą sobie nierzadko z niechcianymi małżeństwami, z ciążami, którym nie ma końca, z godzeniem od świtu do nocy (i nie ma w tym sformułowaniu cienia przesady) obowiązków matki, żony i robotnicy, która prowadzi dom, a jeszcze musi oporządzić gospodarstwo. Porażająco aktualny - choć traktuje o rzeczywistości sprzed niemal stu lat - jest rozdział o aborcjach, o tym, jak chłopki musiały radzić sobie z niejedną niechcianą ciążą, nie mając wcześniej niemal żadnej edukacji.
Wreszcie są i te, które uciekają - czy to do miast, czy nawet zagranicę. Bohaterki Chłopek i ich potomkinie Joanna Kuciel-Frydryszak odnalazła nawet za oceanem, w dalekich Stanach Zjednoczonych, ale szczególnie ciekawa wydaje się opowieść o zarobkowej migracji do Francji i o tym, jak tam radziły sobie młode Polki. Wszak i one - niczym ich siostry z Służących - musiały przez całe lata 30. XX wieku żyć w cieniu wielkiego kryzysu i tego, co ze sobą przyniósł.
I choć teraz ja piszę tak bezosobowo o bohaterkach najnowszej książki Kuciel-Frydryszak, to autorka zdecydowanie wchodzi w ich życie i przypatruje mu się z bliska. Jedna, druga, trzecia. Mniej i bardziej bita przez ojca czy męża, z mniejszym czy większym zmysłem do przygotowania obiadu niemal z niczego, z siłą i determinacją, by wychować swoje dzieci jak najlepiej i dać im możliwie najlepszą przyszłość. Są takie, które potrafią postawić się mężowi, byle tylko wykształcić dzieci. Są i takie, które same potrzebują wykształcenia niczym kania dżdżu - znakomity jest rozdział o uniwersytetach ludowych.
Mogłabym tak jeszcze długo, bo książka jest też bogato ilustrowana starymi zdjęciami i wycinkami z gazet. Ale stoi za nią przede wszystkim ogrom pracy i reporterskiej, i badawczej. Wreszcie to, w jaki sposób Joanna Kuciel-Frydryszak opowiada nam potem najprostsze ludzkie historie, w jaki sposób przedstawia los prostych ludzi, po prostu nie ma wad. Czyta się to znakomicie, los niejednej bohaterki porusza do głębi - zwłaszcza gdy dziś opowiadany jest przez dumne ze swoich babek wnuczki i wnuków.
Aleksandra Przybylska
- Joanna Kuciel-Frydryszak, Chłopki. Opowieść o naszych babkach
- Wydawnictwo Marginesy
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023