Ekscytacja spowodowana samą możliwością pójścia (dosłownie) na koncert była spotęgowana programem oraz nazwiskami zaproszonych artystów. Całość poprowadził maestro Jacek Kaspszyk - jeden z czołowych polskich dyrygentów, występujący z sukcesami na całym świecie. Partię sopranu w Czterech ostatnich pieśniach Richarda Straussa wykonała równie utytułowana, a zarazem świetna śpiewaczka, Iwona Sobotka. Wraz z nimi wystąpili muzycy Orkiestry Teatru Wielkiego, którzy ostatnimi czasy poświęcają dużo uwagi muzyce symfonicznej.
Samo umiejscowienie wydarzenia pozwoliło zauważyć parę ciekawych rzeczy - Aula UAM ma zupełnie inną akustykę niż scena główna Teatru. Dodatkowo (prawdopodobnie w celu zachowania bezpieczniejszego dystansu) kwintet smyczkowy i pulpit dyrygencki zostały ulokowane na poziomie widowni, natomiast podwyższenie estrady w całości przypadło instrumentom dętym oraz perkusji, czeleście i śpiewaczce. Takie ułożenie "wysunęło" instrumenty zwyczajowo ustawione za smyczkami na pierwszy plan i pozwoliło zaprezentować się im w pełnej krasie (niestety ustawienie w głębi operowej sceny siłą rzeczy zawsze zabiera część dźwięku).
A było czego posłuchać! Koncert zaczął się od preludium do wagnerowskiego Lohengrina, które jest utworem niezwykle spokojnym, wręcz intymnym. Rozpoczyna się sekwencją smyczków w wysokich rejestrach (na początkowym akordzie wspartym przez flety), po której dołączają instrumenty dęte. Ich wejście w wykonaniu operowej orkiestry było bardzo wyraźne, lekko przykrywające smyczki, lecz wpisujące się w rozwój dramaturgiczny preludium. Świetnie wypadła sekcja instrumentów dętych blaszanych w kulminacyjnej części utworu. Zdecydowanym gwoździem programu były pieśni Straussa. Orkiestra była w nich bardzo dobrze zbalansowana, a jednocześnie istotniejsze momenty różnych partii instrumentalnych były dobrze eksponowane, co jest wyjątkowo trudne przy tak skomplikowanej konstrukcji różnych melodii, motywów i harmonii typowej dla późnego romantyzmu kręgu niemieckiego. Zachwycał również śpiew Iwony Sobotki, który bez przeszkód wybrzmiał ponad orkiestrą, ale z drugiej strony wspaniale się w nią wpisywał tworząc spójny organizm. Partia wokalna Czterech ostatnich pieśni jest niesamowicie trudna, pełna fraz zdających nie mieć końca w wysokim rejestrze. W swoim wykonaniu Sobotka brzmiała bardzo naturalnie, pokazując świetny poziom techniczny, ale przede wszystkim piękno głosu przy jednoczesnym zachowaniu logiki muzycznej i tekstualnej. Po wybrzmieniu ostatniej pieśni wykonawcy zostali nagrodzeni zasłużoną owacją na stojąco.
Po przerwie orkiestra zaprezentowała II Symfonię C-dur op.61 Roberta Schumanna. Jest to dzieło stylistycznie i formalnie zdecydowanie bardziej klasyczne i z tego powodu było to pole do popisu dla instrumentów smyczkowych. Rzeczywiście, ich biegłość i precyzja nadała wykonaniu odpowiedniej mocy, szczególnie w ostatniej części, a piękne frazowanie zbudowało nastrój części wolnej. W części tej wyjątkowo zapadło w pamięć również świetne solo oboju i klarnetu. Warto wspomnieć też o niezwykłej werwie w partii kotłów, której wykonawca w wielu kluczowych momentach absolutnie zbudował klimat.
Sobotni występ orkiestry teatralnej zdecydowanie był bardzo udany i zaostrzył apetyt na kolejne propozycje muzyczne. Na szczęście w najbliższych miesiącach czeka na melomanów kilka premier, łącznie z wyczekiwanym Strasznym dworem Moniuszki przygotowywanym przez włoski duet Marco Guidarini (kierownictwo muzyczne) i Ilaria Lanziano (reżyseria). Można śmiało rzec, że sezon w Teatrze Wielkim trwa w najlepsze.
Kamil Zofiński
- Koncert symfoniczny Orkiestry Teatru Wielkiego
- Dyrygent: Jacek Kaspszyk, solistka: Iwona Sobotka
- Aula UAM
- 22.05
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021