Akcja Avatara: Istoty wody rozpoczyna się kilkanaście lat po tym, jak Jake'owi, Neytiri i leśnym plemionom Na'vi udało się powstrzymać destrukcyjne działania ludzi oraz wygnać ich z planety. Tym razem jednak ludzie wracają znacznie silniejsi, a w ich planach jest nie tylko eksploatacja zasobów Pandory, ale również jej skolonizowanie, bowiem wyniszczona Ziemia powoli przestaje nadawać się do życia. W nowym wcieleniu pojawia się także pułkownik Miles Quaritch - jego pamięć została wgrana do avatara Na'vi, przez co łatwiej mu wykonywać misje na obcej planecie, a najnowszą jest złapanie i zabicie Jake'a Sully'ego. Ten, by uchronić swój lud, udaje się wraz z rodziną na dobrowolne wygnanie na archipelag wysp zamieszkiwany przez wodny klan Metkayina.
W sequelu na pierwszy plan wysuwają się postacie dzieci Jake'a i Sully'ego, zwłaszcza zbuntowany i walczący o podmiotowość Lo'ak oraz adoptowana, mająca niezwykły dar Kiri, choć swoje role do odegrania dostają też najstarszy syn, pragnący kroczyć ścieżką wojownika Neteyam oraz najmłodszy Tuk. Zatem tak jak część pierwsza skupiała się na relacji Jake'a i Neytiri, rodzącej się między nimi miłości, tak teraz mamy do czynienia z opowieścią skoncentrowaną na rodzinie.
Drugą zauważalną różnicą jest przeniesienie akcji z leśnej krainy na ocean, choć jest to różnica przede wszystkim estetyczna. Większość elementów wodnego świata, ze świętym miejscem i drzewem dusz na czele, a także ideą panświadomości, wedle której wszystkie istoty są ze sobą połączone, została bowiem skopiowana z pierwszej części i jedynie poddana niewielkiej korekcie. Z tego powodu niewiele tu nowości jeżeli chodzi o kulturę klanu Metkayina - Cameron woli skupiać się na ukazywaniu piękna wodnej flory i fauny, a spora część filmu przypomina film przyrodniczy będący wyrazem fascynacji reżysera oceanem - wszak nie bez powodu ma on w swojej filmografii thriller sci-fi Głębię, dokumenty 3D Głosy z głębin i Obcy z głębin czy, last but not least, Titanica.
I oczywiście strona wizualna jest największą i niezaprzeczalną zaletą filmu. Cameron wydaje się mieć obsesję na punkcie realizmu stworzonych przez siebie istot - w jednym z wywiadów porównywał nawet swoje postacie do Thanosa z filmów Marvela, twierdząc, że największy do tej pory złoczyńca ze świata MCU nie może równać się z jego Na'vi (i zapewne ma rację, na twarzach błękitnych mieszkańców Pandory odbija się imponująca paleta przeróżnych emocji, podczas gdy u Thanosa uświadczyliśmy ich zaledwie kilka). Można powiedzieć, że trzynaście lat spędzonych na realizacji obrazu nie poszło na marne - choć dla mnie osobiście poziom efektów specjalnych rzadko jest rozstrzygającym argumentem za tym, by pójść do kina, to jednak w tym wypadku przyznać muszę: Istota wody to pod względem technicznym prawdziwie unikalne widowisko.
Mniej oryginalna jest fabuła. W zasadzie cała zbudowana z różnych klisz, jest do bólu przewidywalna - bohaterowie zachowują się dokładnie tak, jak byśmy się spodziewali, i nie ma od tej zasady odstępstw. Co wcale nie jest wielką wadą - Cameron udowadnia, że historia nie potrzebuje zaskakujących co rusz momentów, by nieść za sobą odpowiedni ładunek emocjonalny.
Koniec końców można rzec, że dostajemy powtórkę z rozrywki - kogo zachwycił Avatar, tego zachwyci Istota wody. Należy jedynie zaznaczyć, że tak jak film z 2009 roku mógł być traktowany jako zamknięta całość, tak tym razem wiele wątków pozostaje otwartych i będą one kontynuowane w kolejnych częściach. Na większe podsumowanie monumentalnej opowieści o dwoistości ludzkiej natury - tej destruktywnej, niszczycielskiej, reprezentowanej przez eksploratorów z Ziemi, oraz tej kochającej przyrodę, dobro i piękno, symbolizowanej przez Na'vi - przyjdzie nam zatem jeszcze kilka lat poczekać.
Adam Horowski
- Avatar: Istota wody
- reż. James Cameron
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022