Jakoś tak się dziwnie utarło, że w zachodniej kulturze okrutnie mało rozmawiamy o śmierci. Co ja bredzę! W ogóle o niej nie rozmawiamy! A to naprawdę wielka szkoda. Dla nas i dla naszych bliskich.
Jakoś tak się dziwnie utarło, że w zachodniej kulturze okrutnie mało rozmawiamy o śmierci. Co ja bredzę! W ogóle o niej nie rozmawiamy! A to naprawdę wielka szkoda. Dla nas i dla naszych bliskich.
Pewna ironia tkwi w tym, że w tym roku Festiwal Kultur Europy dotyczył Islandii, a więc kraju symbolicznie najdalszego, do którego z powodu pandemii Polacy raczej nie wyjadą w najbliższym czasie, choć tak bardzo intryguje ich turystycznie i kulturowo. Wydarzenie prawie w całości zorganizowane online ukazało, że rzeczywistość cyfrowa staje się powoli jedyną pewną i bezpieczną realnością.
Kontakt z 400 bibliotekami i szeroko zakrojone poszukiwania własne zaowocowały wydaniem książki-albumu, która przywołuje setki, jeśli nie tysiące opowieści o naszych okolicznych miastach i miasteczkach.
Śmiech ma po matce Carla Zimmera w przekładzie Mateusza Fafińskiego to najbardziej wymagająca z dotychczasowych propozycji poznańskiej serii Zrozum. I nie chodzi jedynie o 600-stronicową objętość książki. Ta publikacja to prawdziwie erudycyjna pozycja. Jej lektura jest ekscytującą przygodą, wielką podróżą po przestrzeniach wiedzy z zakresu genetyki, biochemii, fizjologii, ale także historii i literatury.
Podobno gorsze od wirusa będą tylko książki o wirusie. Czy tak samo jest z operami? To temat, w którym łatwo o dosłowność i przesadną emocjonalność. Koronawirus ma się doskonale i nic nie wskazuje na to, żebyśmy w najbliższych kwartałach poradzili sobie z nim, a przez to - nabrali potrzebnego dystansu. Czy to odpowiedni czas, by tworzyć dzieła reagujące na rzeczywistość czasu pandemii?
To, że Joe Hill jest synem Stephena Kinga, było od dawna tajemnicą poliszynela. Teraz pisze się już o tym oficjalnie, zwłaszcza że w Gazie do dechy panowie napisali wspólnie dwa opowiadania i już się tak mocno ze wspólnymi korzeniami nie kryją. Tylko czy po głowie Joego poniewierają się dokładnie te same potwory, co po głowie Stephena?
Pomysł na konstrukcję spektaklu i rozwiązania techniczne przetestowane w Ambasadzie 2.0 - pierwszej teatralnej realizacji, która odbyła się na komunikatorze Zoom - Teatr Usta Usta Republika wykorzystał ponownie w spektaklu 777, który również zaadaptował w sieci. Nie wiem czy tym razem jednak nie wolałabym uczestniczyć w nim na żywo.
Planeta Beckett jest kompromitacją jako internetowe działanie teatralne. To projekt kuriozalny również z punktu widzenia współczesnego filmu eksperymentalnego. Jego element interaktywny jest przy tym doprawdy śladowy, wręcz niedorzeczny. Trudno nawet ocenić wartość artystyczną poszczególnych etiud, gdyż sposób prezentacji uniemożliwia w zasadzie ich choćby poprawne oglądanie.
W tym roku, zamiast budzić z zimowego snu, Poznańska Wiosna Muzyczna kołysze nas dźwiękami muzyki współczesnej w jesiennej melancholii. 49. edycję festiwalu rozpoczął koncert w wykonaniu Sepia Ensemble. Był przykładem muzyki wielokształtnej i wielowymiarowej, a przy tym autonomicznej i uosabiającej kompozytorską wolność tworzenia.
Nowa płyta Hanny Banaszak ma szansę być dla wielu zaskoczeniem. Ale powinna być też wielkim okryciem dla słuchaczy szukających mądrej piosenki.
Wystawa Rassenhygiene w Centrum Kultury Zamek jest najnowszym z projektów Doroty Nieznalskiej, w których artystka za pomocą sztuki bada i komentuje problematyczną historię Polski.
Nie da się ukryć, że Wielkie rzeczy - jako słuchowisko, idealnie wpisują się poprzez swoją formę (to przede wszystkim), ale i treść, wobec której nawet dwuletni odbiorca nie może pozostać obojętnym, w system przemian... pandemicznych.
Piszę ten wstęp tuż po koncercie konkursowym. W notatniku zapisałam trzy nazwiska: Aleksandra Bernatek, Martyna Kasprzycka, Anna Magalska. Trzymam za nie mocno kciuki. Niech wygrają, bo były najlepsze!
"Jak zupełnie zniknąć traktować będzie o definicjach i sposobach znikania. Podczas pracy nad spektaklem postaramy się zbadać akt zniknięcia/znikania, zastanawiając się nad przyczynami, które mogą go wywołać (oraz skutkami, jakie może za sobą pociągnąć), a także starając się przemyśleć potencjał istniejących możliwości znikania" - czytamy w zapowiedzi spektaklu Very Popovej, Gosi Trajkowskiej i Adriena Cognaca, który wygrał konkurs rezydencyjny Sceny Roboczej. Jak te zapowiedzi mają się do ostatecznych rezultatów pracy artystów?
Tegoroczny Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych OFF CINEMA zaskoczył nie tylko formułą, ale i kilkoma znakomitymi tytułami. Szczególnie w konkursie krótkich metraży walka o Złoty Zamek powinna być zacięta.
Jest coś niepokojącego w Turbulencjach. I nie chodzi o te lekkie wstrząsy, gdy jesteśmy w samolocie, lecz o to, w jaki sposób autor, David Szalay, podchodzi do mniejszych i większych życiowych problemów stworzonych przez siebie postaci.
Albert Einstein potrafił w umiejętny sposób połączyć mądrość i wyobraźnię, byśmy mogli na nowo pojąć świat. Robert Drobniuch zrobił podobną rzecz - tylko wiek później (akurat w czasie pandemii) i na innej płaszczyźnie. Też stał się swoistym akuszerem nowoczesności... ale w teatrze lalek.
Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o konceptualizm - tak z pewnością powiedzieliby gorliwi przeciwnicy sztuki nowoczesnej. Nie dość, że bazuje na ideach, to nie przedstawia niczego wprost. A czasami nawet nie przedstawia, tylko znaczy. O konceptach, tych widocznych i nie, możemy rozmyślać w trakcie zwiedzania najnowszej wystawy prac Jarosława Kozłowskiego w Galerii Piekary.
Tego wieczoru myśli podążały tylko za muzyką. Podczas inauguracji 74. sezonu artystycznego Filharmonii Poznańskiej, lśniła ona doprowadzającym do łez Agnus Dei Krzysztofa Pendereckiego, porywającym i nagradzanym ogromnymi oklaskami solistą Alexandrem Mielnikovem oraz triumfalną apoteozą beethovenowskiej symfonii.
Można pisać pełne patosu książki o przyrodzie, można raz za razem wpadać w pułapkę porównywania roślin i zwierząt do ludzi, ale można też zabrać czytelnika w głęboki las i pokazać mu lokalną faunę - z dystansu, ale z radością i sympatią do każdego napotkanego wróbla, bobra czy łosia.