Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Dyskusja z tradycją

Wystawa "Zooom. Personal is political" (czyli "to, co osobiste, jest polityczne") w Galerii Miejskiej Arsenał prezentuje sztukę kobiet zgrupowanych czy - co wydaje się bardziej odpowiadać założeniom pomysłodawczyń i uczestniczek przedsięwzięcia - zsieciowanych w MalerinnenNetzWerk Berlin-Leipzig (MNW). Choć grupę tworzą artystki pochodzące z Niemiec, do udziału w wystawie i poprzedzającej ją inicjatywie zaproszono także twórczynie z Polski.

Sterylna galeryjna przestrzeń. W jej centrum tilowa tuba zwisająca z sufitu. Obrazki na ścianach. - grafika artykułu
fot. Michał Adamski

Pomysł na poznańską wystawę narodził się już kilka lat temu. Przez ten czas artystki spotykały się na platformie ZOOM i podczas prowadzonych przez internet spotkań studyjnych dzieliły się swoimi doświadczeniami, poglądami i sztuką. Udział w projekcie wzięły: Tobia König, Kathrin Landa, Verena Landau, Justine Otto, Cornelia Renz, Eva Schwab, Anija Seedler, Tanja Selzer, Bettina Sellmann, Anke Völk, Nina K. Jurk i Isabelle Dutoit, Maria Kiesner, Julia Medyńska, Malwina Niespodziewana i Joanna Pawlik. Kuratorką wystawy jest natomiast Bogna Błażewicz.

Oczywiście możemy się zastanawiać, czy pochodzenie artystek miało jakikolwiek wpływ na to, jaką wystawę ostatecznie oglądamy. A także: czy rzeczywiście - jak sugeruje tytuł - wszystko, co prywatne, jest ściśle zależne od tego, co polityczne. Bylibyśmy jednak naiwni, twierdząc, że polityka nie ma wpływu na to, co dzieje się w naszym życiu osobistym i codziennym. Zgodzimy się także - chyba nawet bez względu na światopogląd, choć nie mogę mieć co do tego pewności - z tym, co napisano w zapowiedzi wystawy: "Kobiece ciało, odwieczny temat malarstwa, pojawiające się również w twórczości wielu prezentowanych artystek, od lat stanowi poligon dla partyjnych walk".

A mimo wszystko zarówno ci, którzy liczyli na soczyście kontrowersyjną wystawę, jak i ci, którzy zakładali, że będzie to wystawa skoncentrowana tylko na przekazywanych treściach krytycznych, a pomijająca przy tym formę i warsztat - będą niepocieszeni. Na szczęście.

Z jaką sztuką mamy więc do czynienia? Przemyślaną i dojrzałą. Każda z artystek reprezentuje indywidualny styl i podejście. Nie brakuje różnorodności zarówno w inspiracjach, tematyce, jak i formach uzyskanych na drodze artystycznych poszukiwań, wcale nieunikających nawiązań do przeszłości. A ciało wcale nie jest kluczowym motywem przewijającym się w pracach. Nawet jeżeli stanowi główny motyw wybranej realizacji, to nie pozwala zamknąć się w ciasnych i jednoznacznych ramach.

Obrazy snują swoje opowieści. Niekiedy baśniowe, jak chociażby płótna Isabelle Dutoit, przedstawiające dzikie zwierzęta, wilki i rysia, które zdają się uczestniczyć w scenach żywcem wyjętych z legend, podań i innych opowieści, skrywających symbole odwołujące się do całkiem rzeczywistego świata. Jeśli ktokolwiek czytał "Biegnącą z wilkami" Clarissy Pinkoli Estés, traktującą o archetypie Dzikiej Kobiety, może ten cykl skojarzyć właśnie z zawartymi w tej książce treściami.

Artystki śmiało podejmują dialog z szeroko pojętą tradycją. Dobrze widać to na przykładzie twórczości Kathrin Landy, w której obrazach upatrywać można odniesień do klasycznych portretów, w których pojawiają się nieoczywiste "atrybuty". Sportretowane dziewczynki nie pozują z kwiatami czy kapeluszami, ale ze szczurami i ślimakiem.

W ciekawy sposób dialoguje ze sztuką dawną Eva Schwab w swoim cyklu "La Reconnaissance" (czyli "Rekonesans"), gdzie również nawiązuje do sposobów prezentowania postaci ludzkiej, przede wszystkim kobiecej, w dawnych wiekach. Tu może szczególnie w renesansie. Podobieństwo między słowami "rekonesans" i "renesans" sprawia wrażenie nieprzypadkowego. Artystka ma zresztą w swoim dorobku więcej realizacji, w których odwołuje się do obowiązujących niegdyś typów prezentacji i kanonów piękna.

Justine Otto w swoim żywym, swobodnym malarstwie wydaje się z kolei powracać do rozmaitych ruchów awangardowych, przełamujących akademickie postrzeganie sztuki. Nie jest to jednak kopiowanie, lecz interpretowanie. Korzystanie z dawnych wzorów może wydawać się pewnego rodzaju przewrotnością. Tak, sztuka była zdominowana przez mężczyzn. Ale kobiety wchodzą z nimi w twórczą polemikę, nie występując jedynie w roli uczennic czy buntowniczek sprzeciwiających się wszystkiemu, co kiedyś zrobiono. W tych dwóch postawach nie musi się kryć nic negatywnego.

Na wystawie znalazło się także miejsce dla minimalistycznych, poetyckich pejzaży autorstwa Niny K. Jurk, które uderzają barwami z pozoru tylko stosowanymi z umiarem, a tak naprawdę ukazującymi dużą umiejętność operowania kolorem. Na dłużej zatrzymać mogą także historie zawarte w obrazach Julii Medyńskiej. Niczym kadry z filmu wciągają w opowieść, której do końca nie jesteśmy w stanie poznać, ale która niepokoi i pozwala na dopowiedzenia i interpretacje.

"Zooom. Personal is political" to wystawa, która wymyka się schematom myślenia o sztuce kobiet, a może nawet intencjom przyświecającym pomysłowi. I to wcale nie w złym sensie. Nie jest ona bowiem ani tak polityczna, jak moglibyśmy się spodziewać, ani bezrefleksyjnie krytyczna wobec kierunków i nurtów, które w historii sztuki przez wieki się kształtowały. Podjęcie dyskusji z tradycją i szukanie własnych ścieżek - formalnych i treściowych - pokazuje, że twórczość kobiet ma niezachwianą pozycję i nie ma kompleksów, a same zainteresowane z uwagą spoglądają na wszystko, co je otacza, nie ograniczając się do narzuconych przez kogokolwiek tematów i problemów, wokół których koncentrować się powinny ich sztuka i życie.

Justyna Żarczyńska

  • Wystawa "Zooom. Personal is political"
  • Galeria Miejska Arsenał GaMA
  • czynna do 23.03

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025