Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

O sezonie w Pawilonie

- Chcielibyśmy, żeby projektów rezydencyjnych było w Pawilonie więcej, na przykład  w polu choreografii eksperymentalnej, czegoś, czego w naszym mieście nie znajdziecie. Od początku ideą tego miejsca było, żeby się zabierać za obszary, które są niezagospodarowane - mówi Andrzej Pakuła, kurator Pawilonu.

Ludzie czekający w kolejce do Pawilonu. Jest wieczór, zmierzch, kolejka wychodzi na zewnątrz przez otwarte drzwi. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Pawilon opisuje siebie jako przestrzeń do prezentowania postaw i współpracy, a także jako miejsce dialogu. W jaki sposób wypełniacie swoje główne założenia?

Myślę, że w Pawilonie, który narodził się najpierw jako eksperyment zagospodarowania przestrzeni budynku, od początku zależało nam na tym, żeby to było miejsce, które z jednej strony będzie przestrzenią reprezentującą młodsze pokolenia twórców, a także młodsze pokolenia publiczności. A także na tym, żeby to było miejsce wyraziste pod względem obserwacji świata i tego, jak się ten świat zmienia. Dlatego też postawy zaangażowane są czymś, co nas interesuje, zarówno w warstwie artystycznej, jak i społecznej. Dzięki temu w Pawilonie odbywa się wiele wydarzeń, które dotykają spraw nawiązujących do aktualnej sytuacji na świecie, które dotyczą feminizmu, sytuacji osób LGBT+ czy zmian klimatycznych. Chcemy, żeby to było miejsce na mapie Poznania, które reaguje, komentuje rzeczywistość, ale robi to poprzez osoby artystyczne czy aktywistyczne.

Jako Pawilon do programu podchodzicie, "zaczepiając się" o jakiś konkretny temat. Zanim spytam o hasło na nadchodzące półrocze, jak podsumujesz poprzedni rok?

W zeszłym roku naszym hasłem programowym była "Miłość i Solidarność". To hasło pojawiło się w kilku kontekstach, ale najważniejszym była 35. rocznica zmian ustrojowych z roku 1989 roku. Chcieliśmy pochylić się nad tym i zastanowić, czy idea solidarności jeszcze działa, a jeśli tak, to na kogo. Solidarność i miłość razem były dla nas także ważnym gestem względem różnych grup, które upominały się i aktywnie walczyły o prawa, takie jak prawa człowieka, prawa mniejszości czy prawa do demokratycznego społeczeństwa. W ramach tych zagadnień odbywały się debaty i pokazy filmowe. Oprócz tego mieliśmy program performatywny skupiony wokół reżyserek, kobiet, a także mocny program LAS-u, a więc wydarzeń muzycznych, klubowych. To, co nam się udało zrobić, to także mural na ścianie Pawilonu. Czekaliśmy na to kilka lat i ta zmiana jest doskonale widoczna.

Macie za sobą start kolejnego programu (28 lutego - przyp. red.). Na co w tym roku położyliście nacisk i czym będą się charakteryzowały wiosna i lato w Pawilonie?

W tym roku naszym hasłem sezonu jest "Odra. Missisipi", a więc bierzemy dwie rzeki, które są rzekami pełnymi znaczeń na wielu poziomach. Punktem wyjścia jest myślenie o naturze w kontekście kryzysu klimatycznego, a także siłach natury w regulacji świata. Czasami ta natura "wzbiera" i zaczyna pewne rzeczy zmieniać według swoich zasad, a tą regulacją są między innymi pożary czy powodzie. Są to również dwie rzeki graniczne - Odra jest granicą między Polską a Niemcami, ale jest także symboliczną granicą między Wschodem i Zachodem i to ciągle ma mocne znaczenie w kontekście wojny, migracji, polaryzacji czy napięć. Natomiast Missisipi nie jest tak prostą granicą, ale również wyznacza dwie części Stanów Zjednoczonych. W kontekście tego, co się dzieje w Stanach, a zarazem na całym świecie, to napięcie między biednymi i bogatymi, między osobami o różnych kolorach skóry jest gdzieś obecne. Tymi rzekami w tym roku zaczynamy i dzięki nim narzucamy "parasol" na kwestie klimatyczne i społeczne. Właśnie przez te rzeki opowiemy o kontekstach politycznych z wątkiem trochę rewolucyjnego myślenia o pozytywnych zmianach i o tym, jak możemy je oddolnie wywoływać i prowokować. Hasło stworzyliśmy razem z osobami kuratorskimi, które zaprosiliśmy do współpracy, czyli z Dawidem Dzwonkowskim oraz Karoliną Kubik. Nad tym zagadnieniem pracuje również Marta Krawczyk oraz ja.

Będziecie o tym wszystkim opowiadać za pomocą różnych narzędzi...

Tak, ponieważ co roku mamy cykl muzyczny, cykl filmowy oraz performatywny. Oprócz tego mamy kilka wydarzeń związanych z hasłem programowym, a także spory program, który nosi nazwę "Pawilon Otwarty". Jeśli chodzi o muzykę, kontynuujemy w tym roku współpracę z LAS-em. W marcu będziemy gościć zespół Fire oraz elektroakustyczny kwartet RZWD. W kolejnych miesiącach odwiedzi nas kolektyw niezależnej wytwórni Pointless Geometry, zespół Smote oraz trio The Necks. Ponadto będziemy współpracować z Filipem Wejmanem z Vinylgate Recordstore. Już w zeszłym roku mieliśmy z nim wieczór z Jackiem Sienkiewiczem, w tym roku za jego sprawą odbędzie się Czwarty Poznański Salon Ambientu.

Jeżeli chodzi o cykl filmowy, którego kuratorem jest Andrzej Marzec, to będziemy na nim prezentować filmy artystyczno-eksperymentalne, a jego główną ideą będą spotkania z osobami, które je tworzyły. W tym półroczu będą to m.in. Ewelina Jarosz i Justyna Górowska oraz Bartosz Zaskórski i Jagoda Czarnowska.

Będzie też program teatralny i performatywny. Tutaj mamy dużo głośnych i ważnych nazwisk. Co najważniejsze, jako Pawilon będziemy mieli pierwszą własną produkcję oraz premierę teatralną. Będzie to premiera związanej z Poznaniem i pochodzącej z Poznania artystki Aleksandry Jakubczak. W czerwcu zaprezentuje ona swój spektakl "Worst case scenario". Ponadto pokażemy, również premierowo, performance "Bliss" reżyserki teatralnej Magdy Szpecht zrealizowany we współpracy z czeską artystką działającą pod pseudonimem Nivva. Byliśmy partnerem tego projektu, dziewczyny były u nas rok temu rezydentkami, premiera była w Czechach w listopadzie, a w Pawilonie będziemy mogli zobaczyć ten spektakl 14 marca. Poza tym w pierwszym półroczu zobaczymy też spektakl "Lesbian Sunset" grupy Teraz Poliż, jedynej w pełni kobiecej profesjonalnej grupy teatralnej w Polsce.

Z istotnych rzeczy, które również ocierają się o kwestie okołoteatralne i performatywne, ważna dla nas jest rezydencja Szymona Adamczaka. Pochodzący z Poznania dramaturg i performer w pierwszym półroczu będzie realizował rezydencję artystyczną, która odbywa się w ramach polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Ważną częścią tej rezydencji będzie program rozwojowy dla artystów działających w sztukach performatywnych, a skierowany głównie do queerowych osób migranckich w Poznaniu. To wyjątkowy projekt, który jest wyrazem naszej solidarności z krajami, w których osoby queerowe nie mają takich swobód jak w Polsce. Osoby, które złożą aplikację, otrzymają stypendium i będą pracować pod okiem ekspertek i ekspertów.

Nie pierwszy raz wspominasz o rezydencjach artystycznych. Czym się kierujecie podczas wyboru rezydentów? Czy są to ludzie kiedyś już związani z działaniami Pawilonu, czy może sami się odzywają z pomysłami?

Jest bardzo różnie. Z jednej strony mamy program "Pawilon Otwarty", skierowany do lokalnych osób. Dzieli się on na dwa odłamy - "Przestrzeń" i "Mikrogranty". W "Przestrzeni" ogłaszamy open calle dla nieformalnych kolektywów oraz osób artystycznych, które nie mają (wsparcia) NGO-sów i nie zgłaszają się do konkursu grantowego, a potrzebują przestrzeni i miejsca, żeby pokazać swój projekt. Dostają od nas wsparcie techniczne, promocyjne, produkcyjne i dzielą się tym z lokalną publicznością, bo właśnie na tę lokalność staramy się tutaj kłaść nacisk.

Drugim odłamem są "Mikrogranty", gdzie mamy pulę środków i każdy z kolektywów otrzymuje od nas dotację do 10 tys. złotych. Tutaj stawiamy na rozwój i realizację własnego projektu. To jest jedna odnoga działania. Drugą są właśnie rezydencje i tutaj pojawiają się inne kryteria wyboru. Niekoniecznie lokalność, ale również otwartość na zapraszanie artystów z zewnątrz. Jest to podyktowane naszą specyfiką. W tym roku Szymon Adamczak przyszedł do nas ze swoim projektem, pomyślanym w kontekście konkursu grantowego ogłoszonego przez Narodowe Centrum Kultury, w związku z prezydencją Polski w UE. Zagrało nam to, więc ta idea została pociągnięta i skoro ważny dla prezydencji w UE jest solidaryzm europejski, to zaczęliśmy myśleć o tym, jak możemy na to zagadnienie wpłynąć lokalnie.

Chcielibyśmy, żeby projektów rezydencyjnych było w Pawilonie więcej, np. w polu choreografii eksperymentalnej, czegoś, czego w naszym mieście nie znajdziecie. Od początku ideą tego miejsca było, żeby się zabierać za obszary, które są niezagospodarowane. Dlatego nasz program muzyczny jest inny niż wszędzie, program teatralny jest bardziej performatywny, nie opiera się na dramacie, a dotyka innych aspektów. Dlatego szukamy cały czas nowych pomysłów na rezydencje. Pamiętamy o tym, że jest to bardzo ważne dla osób artystycznych ze względów finansowych. Rezydencja jest możliwością stabilizacji i skupienia się na własnym rozwoju.

Patrząc na artystyczną mapę Poznania i kalendarium wydarzeń, można dostrzec, że Pawilon coraz mocniej zaznacza tu swoją obecność. Czy Wy również dostrzegacie wzrost zainteresowania Waszym programem?

Faktycznie, zeszły rok był naprawdę bardzo dobry programowo, mieliśmy pozytywne "odbicie" od publiczności, bardzo fajną frekwencję. Mamy poczucie, że po trudnym czasie, jakim była pandemia, wróciliśmy na dobre tory. Pandemia była dla nas trudna, gdyż dużą częścią naszej publiczności jest społeczność młoda, studencka lub świeżo po studiach, i przez pandemię ona się totalnie wymieniła. To były dwa lata, kiedy część z nich już zakończyła naukę, a zanim się zbudowało nowe więzi, trochę czasu minęło. W zeszłym roku bardzo przyjemnie odczuliśmy eksperyment, podczas którego zrobiliśmy wydarzenie wspólnie z CK Zamek. Jeden ze spektakli był po prostu za duży dla budynku Pawilonu, bardzo korespondował z naszym programem i dzięki współpracy z Zamkiem udało nam się go zrealizować. Było to bardzo ciekawe, ponieważ spotkały się tu dwie publiczności. Z tego, co wiemy, część publiki z CK Zamek została dzięki temu wydarzeniu z Pawilonem. Mamy więc poczucie, że nazwa Pawilon krąży, funkcjonuje i przede wszystkim osadziła się w artystycznej świadomości naszego miasta.

Rozmawiał Szymon Liedtke

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025