Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

MALTA FESTIVAL. Uczta w trzech aktach

Od długo wyczekiwanego spektaklu z Tildą Swinton po reinterpretacje klasycznego baletu... Za nami inauguracja 35. edycji Malta Festival, a przed Wami podsumowanie wybranych wydarzeń teatralnych.

Piątka tancerzy ubranych w jasne, lśniące stroje przywiera do siebie w skulonych pozach, za nimi scenografia przypominająca wnętrze jaskinii, światło zimne. - grafika artykułu
Dewey Dwell, "Święto wiosny", fot. materiały prasowe - Malta Festival

Akt 1: Żywa wystawa

Olivier Saillard, historyk sztuki, kurator wystaw, dyrektor Alaïa Foundation oraz Tilda Swinton, aktorka, laureatka m.in. Oscara, Europejskiej Nagrody Filmowej oraz Złotego Lwa. Te dwie wyjątkowe persony połączyły swoje siły w projekcie "Embodying Pasolini", autorskim spektaklu prezentującym kostiumy Danilo Donatiego znane z filmów Piera Paola Pasoliniego, włoskiego reżysera. Premiera spektaklu odbyła się w 2021 roku w Rzymie, od tego czasu "Embodying Pasolini" pojawia się na teatralnej mapie świata tylko raz w roku, a tego lata, w ramach Malty, na deskach Międzynarodowych Targów Poznańskich.

Było to z pewnością jedno z bardziej wyczekiwanych wydarzeń tegorocznej edycji. Swinton często widujemy bowiem w produkcjach filmowych, ale nigdy w teatralnych. Konstrukcja "Embodying Pasolini" również zalicza się do projektów z gatunku niecodziennych. Spektakl jest często określany jako żywa wystawa, choć sami twórcy przyznają, że sytuuje się raczej na styku tego, co określone i niedookreślone.

Przez ponad godzinę oglądamy prezentację 29 kostiumów pochodzących z filmów Pasoliniego: "Ewangelia według świętego Mateusza", "Król Edyp", "Dekameron", "Opowieści kanterberyjskie", "Kwiat tysiąca i jednej nocy", "Chlew", "Salo, czyli 120 dni Sodomy" oraz "Ptaki i ptaszyska". Scenografia jest ascetyczna: biała ściana, na tle której odbywa się performans, pojawiające się i znikające stoły, manekiny i kartony z kostiumami. Zaczyna się zawsze tak samo, czyli od rozpakowania stroju, który zwykle jest przechowywany w kartonie lub pokryty warstwami szeleszczącego papieru. Na początku to Sillard wraz asystentem przynosi kostiumy i przekazuje je Swinton, która prezentuje je na swoim ciele. Przytrzymuje tkaniny ramionami, ale nie zakłada ich. Aktorka występuje w białym kostiumie, przez co stapia się z tłem, stając się osobliwym płótnem dla artystycznego dorobku Donatiego i Pasoliniego. W pewnym momencie rytualne wnoszenie i wynoszenie kostiumów zostaje przerwane, a na scenie pojawia się duży wełniany płaszcz z filmu "Król Edyp". Swinton i Saillard przystępują do sporządzenia raportu stanu tkaniny, który jest dokładnym odtworzeniem procedur stosowanych przez konserwatorów-restauratorów dzieł sztuki do opisu i oceny obiektu. Swinton pyta, a Saillard dokładnie przygląda się kostiumowi. Jaki jest numer inwentarzowy obiektu? W jaki sposób należy go przechowywać? Jaki jest stan ogólny płaszcza, wytrzymałość tkaniny, stan szwów? Raport przygotowany, czas oddać głos tkaninom. W późniejszej części spektaklu to aktorka rozpakowuje stroje, czasami je zakłada, innym razem układa niczym eksponaty. Przechadza się wokół nich, łatwo dostrzec istniejącą pomiędzy nimi relację. W jednej ze scen Swinton usiłuje oprzeć ciężkie sukno o ścianę, ale to przewraca się bezwładnie, a razem z nim przewraca się aktorka.

Gra aktorska Swinton w "Embodying Pasolini" jest ograniczona do minimum, ale to właśnie za sprawą oszczędności w formie uwagę zwracają subtelne, w innych okolicznościach niezauważalne gesty. Aktorka, stapiając się ze sterylnym tłem, oddaje głos tkaninom, które przyjmują rolę głównego bohatera/bohaterki. Jest dla nich wsparciem, ale też partnerką, gra bowiem z nimi, wprawia je w ruch, uśmiecha się do nich, wreszcie pozuje nie tylko w nich, ale przede wszystkim z nimi. To ceremonialna, hipnotyzująca opowieść o życiu drzemiącym w filmowych kostiumach, które, pozbawione ram produkcji filmowej, często przestają istnieć. Swinton i Saillard, w geście hołdu złożonemu Pasoliniemu i Donatiemu, usuwają się w cień i oddają głos tkaninom, które - podobnie jak dzieła sztuki - przejmują przestrzeń i wciągają widza w niezbadane otchłanie.

Akt 2: Wiosenna rozkosz

Ze sterylnej, pogrążonej w ciszy sceny MTP przenosimy się do Auli Artis, która gościła włoską grupę artystyczną Dewey Dell, występującą w składzie: Teodora Castellucci, Agata Castellucci, Vito Matera oraz Demetrio Castellucci. W ramach tegorocznej odsłony Malty można było obejrzeć dwa spektakle grupy. Pierwszy z nich, czyli "Le Sacre du Printemps" to wariacja na temat "Święta wiosny", baletu Igora Strawińskiego. Choć narracja wyraźnie nawiązuje do pierwotnej opowieści, wykorzystując sceny takie jak korowody, walki plemion oraz rytualne obrzędy, to Dewey Dwell skupia się na świecie roślin i zwierząt, w którym człowiek pojawia się tylko na chwilę.

Spektakl rozpoczyna się leniwie: na scenę wpełza gąsienica, która z trudem wyswobodziła się z jedwabnego kokonu. To jeden z niewielu spokojnych momentów tego przedstawienia. Za chwilę miejsce gąsienicy zajmą postaci przypominające żuki, wykonujące sekwencje przywodzące na myśl breakdance. Prowadzą taneczny pojedynek czy jesteśmy świadkami osobliwego procesu komunikacji? To pierwszy, odczuwalny powiew absurdu, z każdą upływającą minutą przedstawienie staje się coraz bardziej osobliwe. Poznajemy nowych bohaterów - opancerzone postaci w bieli przypominające chrząszcze, majestatyczny, czerwony kwiat, mroczną, skąpaną w czerni postać wspierającą się na laskach czy wreszcie osoby w strojach przypominających rozpryskiwany w powietrzu środek dezynfekujący pszczelarzy - którzy po chwili pogrążają się w rytualnych obrzędach. Taniec współczesny przenika się tu z nawiązaniami do klasycznego baletu, a zaprojektowane przez Guodę Jaruševičiūtė kostiumy dodają całemu przedstawieniu barokowości. Miękkie, plastyczne tkaniny tworzą spektakl zajmujący sam w sobie, wyłącznie na poziomie wizualnym. Zadziwia nie tylko pomysłowość osoby projektującej, ale przede wszystkim precyzja i dynamika ruchów tancerzy i tancerek, którzy co jakiś czas zatrzymują się, by "zapozować", odtwarzając tym samym kanoniczne dla historii sztuki typy przedstawień. Widz nie może liczyć nawet na krótki, wolny od bodźców moment, który pozwoliłby zadumać się na chwilę i zastanowić, co dalej. Spektakl trwa aż godzinę, ale akcja rozwija się z zawrotną prędkością. Im głębiej pogrążamy się w opowieści, tym bardziej czujemy się owinięci gęstą siecią opowieści.

Pochłonięci przez roztańczony świat roślin i zwierząt obserwujemy przenikające się życie i śmierć, opłakiwanie tego, co było i celebrację tego, co przed nami. Jest intensywnie, chaotycznie, absurdalnie i nieprzewidywalnie. Barokowa choreografia nie przestaje zadziwiać wizualnym przepychem. Włoska grupa kreuje własne święto wiosny, które niczym krach w rzeczywistości pochłania bez reszty i wywołuje szereg reakcji: od niedowierzania po zachwyt i - nierzadko - stłumione wybuchy śmiechu. "Święto wiosny" w interpretacji Dewey Dwell to artystyczna uczta w czystej postaci.

Akt 3: Mistyczna energia

Chciałoby się powiedzieć: kolejny dzień, kolejny spektakl. To już drugi, prezentowany przez Dewey Dwell, ale tym razem nie będziemy celebrować wiosennego przebudzenia. Wraz z rozpoczęciem "I'll do, I'll do, I'll do" pogrążamy się w mroku, dosłownie i w przenośni. Na scenie pojawia się tancerka, która klęczy w centrum okręgu przypominającego kręgi magiczne rysowane lub tworzone podczas rytuałów. Te miały gwarantować ochronę przed negatywnymi siłami, ale pozwalały także na kumulację energii w jednym miejscu. Tancerka wykonuje dynamiczne ruchy, które z jednej strony przypominają konwulsyjne ruchy ciała pogrążonego w transie, z drugiej zaś mogą być manifestacją przepływającej przez ciało, wręcz rozrywającej energii. Z założenia tancerka przyjmuje rolę bogini-wiedźmy, która, cytując słowa z programu: "odtwarza gesty i ruchy starożytnych rytuałów związanych z płodnością". Do wykonywanych sekwencji dodaje dwa sierpy funkcjonujące nie tylko jako symbole obfitości oraz płodności, ale odwołujące się także do cykli menstruacyjnych i odradzania się. Choreograficzne sekwencje wykonywane przez artystkę, podobnie jak płynące z głośników dźwięki są szorstkie, surowe. Wpatrując się w postać kobiety, mimowolnie stajemy się częścią mistycznego performansu.

Artyści, opowiadając o spektaklu, wspominają o "splataniu nici wyobrażonego sabatu" i idei "ciała w duchu", które pozostaje w stanie ekstazy i traci swoją pierwotną funkcję. Staje się czymś w rodzaju przekaźnika, może prowadzić do mistycznego połączenia z innymi siłami. Ruchy wykonywane przez tancerkę wprawiają w dyskomfort, dynamiczne obroty głowy generują złudzenia twarzy zatopionej w nieustającym krzyku. Można powiedzieć, że "I'll do, I'll do, I'll do" to jednoosobowy sabat, w ramach którego na poziomie ciała dzieje się o wiele więcej. Przez cały spektakl emanuje z niego nieposkromiona, wymykająca się spod kontroli energia. W pewnym momencie tancerka zostaje pochłonięta przez otaczającą ją ciemność materializującą się w mistycznym okręgu. Jaki był początek i jaki jest koniec tej historii?

Jesteśmy na półmetku tegorocznej edycji Malty. Wydarzenia teatralne zaplanowane w ramach sceny międzynarodowej już za nami, ale w najbliższe dni to okazja do uczestnictwa w panelach dyskusyjnych, spotkaniach z cyklu "Głosy kobiet" i spektaklach realizowanych w ramach sceny polskiej oraz sceny na ulicach. Dokładny program wydarzeń można znaleźć na oficjalnej stronie festiwalu.

Klaudia Strzyżewska 

  • Olivier Saillard, Tilda Swinton, "Embodying Pasolini", MTP, 19.06
  • Dewey Dwell, "Święto wiosny", Aula Artis, 21.06
  • Dewey Dwell, "I'll do, I'll do, I'll do", Sala Wielka CK Zamek, 23.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025