Rozmawiamy pod koniec roku, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia i Sylwesterem. Czym dla pani są Święta Bożego Narodzenia? Czy czuje już pani ich atmosferę?
Świąteczna atmosfera zmienia się wraz z dorastaniem dzieci. Moje dzieci są już dorosłe, nie ma ich na stałe w domu, dlatego za budowanie atmosfery odpowiadają zwykle wnuki. Niestety w związku z totalnym lockdownem z Holandii nie przyjedzie mój syn z rodziną, więc w tym roku nie będziemy w komplecie. Bardzo mi z tego powodu przykro, bo jak są dzieci, to Święta są radośniejsze i bardziej magiczne, a dawanie im odrobiny szczęścia sprawia także nam - dorosłym wiele radości. W najbardziej gorących czasach mojej pracy zawodowej zawsze starałam się, by na każde Święta być w domu. Pamiętam tylko jeden raz gdy w drugi dzień Świąt musiałam wyjechać.
Gotuję sama a moja świąteczna kuchnia składa się z tradycji trzech regionów Polski. Mój mąż pochodzi z Leszna, stąd wielkopolskie zwyczaje, jak choćby łazanki z makiem i powidłami. Natomiast rodzina mojej mamy pochodzi ze wschodu i u babci w Szczuczynie jadało się zupę rybną, nadziewaną indyczkę i cielęcinę, dlatego zawsze robię pasztet cielęcy. Rodzina mojego ojca pochodzi spod Częstochowy, ale z tamtejszych zwyczajów przyjęło się chyba tylko szykowanie wieczerzy wigilijnej w takich ilościach, by już 25 grudnia nic nie gotować i w ten dzień odpocząć. Choinkę wybieramy i ubieramy zazwyczaj z mężem albo z córką i zawsze musi być żywa. Lubię jak jest dwukolorowa, złoto-czerwona, i ascetyczna, żeby było widać dużo zieleni. Gdy to było możliwe, w pierwszy i drugi dzień Świąt odwiedzaliśmy lub gościliśmy dalszą rodzinę, ale w tym roku życzę zarówno sobie jak i wszystkim byśmy mogli spędzić Święta w zdrowiu.
Ma pani swoją ulubioną kolędę?
Lubię polskie kolędy: Gdy Śliczna Panna, Lulajże Jezuniu, pastorałkę Mizerna cicha. Zazwyczaj w Święta słychać u nas w domu kolędy Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk. Moi rodzice śpiewali w Śląsku, więc przyzwyczaiłam się do nich, zresztą Stanisław Hadyna w piękny sposób opracował je na potężny chór. Najstarsze nagrania tych kolęd z 1959 roku są mi najbliższe, ponieważ "nagrywałam" je w brzuchu mojej mamy w Poznaniu, w Auli Uniwersyteckiej w 1958 roku. Urodziłam się w styczniu 1959 roku, jestem więc ich "współwykonawczynią".
Muzyki na Święta jest dużo zapewne tym bardziej, że nie tylko pani jest muzykiem w swojej rodzinie.
Tak, jest dużo muzyki, ale raczej jej słuchamy niż ją wykonujemy. Kiedy wnuki były młodsze staraliśmy się śpiewać, by nauczyć je polskich kolęd. W naszym domu w Święta na pewno nie ma ciszy - rozbrzmiewa muzyka, bo to radosne Święta, a nam muzyka sprawia szczególną radość.
W tych gorących, jak pani powiedziała, latach pracy, pewnie zdarzało się, że przygotowania do Świąt były utrudnione przez ogrom zawodowych obowiązków. W jaki sposób poradzić sobie z takim natłokiem pracy i jednocześnie z przygotowaniami do Świąt?
Zawsze miałam duże wsparcie od męża i mamy. Od kilku lat pomagają nam córka i zięć. Gdy uda się spotkać w komplecie, każdy ma przydzielone swoje zadania. Już od wielu lat córka i synowa pod czujnym okiem babci lepią pierogi. Wszyscy wspólnie kroimy sałatkę jarzynową, a ja zwykle piekę ryby, szykuję kapustę z grzybami, ryby po grecku, i gotuję barszcz. Ponieważ moje dzieci nie przepadają za rybami, mamy taką nietypową tradycję podawania podczas Wigilii także pierogów z białym serem, bo inaczej córka nic by nie zjadła. Chociaż od jakiegoś czasu pije barszcz i to jest postęp.
Kończący się rok był pełen trudnych chwil i problemów. Na przekór zapytam - co dobrego przyniósł dla pani?
Choć ten czas zupełnie nie pozwalał na to, żeby czegoś nowego dokonać, to największym sukcesem jest, że wszyscy dotrwaliśmy do tej Wigilii w zdrowiu. Mam nadzieję, że z nowym rokiem wezmę się za poukładanie i opisanie mojego artystycznego życiorysu. Co prawda nie mam zamiaru napisać książki na swój temat, ale czytam różne wspomnienia kolegów z branży w internecie i czasami dziwi mnie pewna prawidłowość: jak bardzo różni się pamięć i postrzeganie tych samych faktów z upływem czasu i zmianą perspektywy. Reżyserzy i śpiewacy piszą o sobie i swoich karierach, a z mojej perspektywy niektóre wydarzenia wyglądały zupełnie inaczej [śmiech].
Życie idzie do przodu, trzeba myśleć o tym co będzie, a nie o tym co było. Takie porządki w życiorysie zrobiłam przy okazji konieczności opisania mojego dorobku jako śpiewaczki i pedagoga w autoreferatach podczas przygotowywania dokumentacji do doktoratu i habilitacji.
Z jednej strony spogląda pani w przeszłość, z drugiej patrzy do przodu i ma mimo wszystko optymistyczne podejście do przyszłości.
Tak, jestem optymistką i człowiekiem czynu. Jeżeli cokolwiek się dzieje, szczególnie złego, to gdy minie moment zatrwożenia momentalnie w mojej głowie pojawia się pytanie "co ja mogę z tym zrobić?". Czasami dotyczy to spraw codziennych, ale zazwyczaj jednak zdrowia. Mój mąż bardzo ciężko zachorował w 2017 roku. To na człowieka spada, nie jest się na to przygotowanym, ale momentalnie, po chwili odrętwienia, trzeba wziąć byka za rogi i zacząć działać. Zawsze wierzę, że sobie poradzę - to jest podstawa mojego optymizmu. Czasem jest mi ciężko, bo z wiekiem boję się, że fizycznie nie dam sobie z czymś rady. Mimo to nigdy nie tracę nadziei, że z każdej sytuacji jest dobre wyjście.
Święta nie mogą się obejść bez życzeń. Czego życzyć pani i czego sama chciałaby pani życzyć osobom, które będą czytać tę rozmowę?
Chciałabym, żeby dopisywało mi zdrowie i żebym miała siły do działania. Życzmy sobie zdrowia, nie dajmy stłamsić w sobie radości życia. Życzę wszystkim byśmy znaleźli w sobie siłę i środki by zachować optymizm, nie tylko indywidualny, ale też społeczny. Kiedyś ta pandemia się skończy i pamiętajmy o tym, że trzeba będzie wrócić do normalności. Oby jak najszybciej!
Rozmawiał Paweł Binek
*Barbara Kubiak - śpiewaczka operowa (sopran), od 1987 roku solistka Teatru Wielkiego w Poznaniu. Występowała we wszystkich teatrach operowych w Polsce oraz na wielu prestiżowych scenach za granicą m.in. w Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii, Chinach, Kanadzie, na Kubie i Tajwanie. Posiada w repertuarze partie w operach Verdiego (m.in. jako Abigaille, Aida, Leonora, Lady Macbeth, Elvira), Pucciniego (Madame Butterfly, Tosca), Moniuszki (Halka), Belliniego (Norma). Wielokrotnie wykonywała także repertuar oratoryjny np. utwory W. Kilara, B. Brittena, G. Mahlera, K. Szymanowskiego i M.H. Góreckiego. W dorobku fonograficznym posiada pięć płyt z dziełami Verdiego (Nabucco, Il Trovatore) Mahlera (VIII Symfonia) Szymanowskiego (Stabat Mater) i album Ave Maria. Od 2009 roku prowadzi również klasę śpiewu solowego w Akademii Muzycznej w Poznaniu.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020