Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Kartka papieru to żaden wróg

- Gdy słyszę, że w trakcie kolejnych warsztatów jeden dzieciak, który akurat ma przerwę, podchodzi do grającego kolegi i daje do zrozumienia "Nie rób tak, bo przeciwnik zrobi rach-ciach i z tobą skończy", to myślę sobie "Wow, mój człowiek, mamy to!" - mówi Maciej Matlak*, starszy animator w Akademii Gier Cube.

. - grafika artykułu
Maciej Matlak podczas turnieju w Twierdzy w Międzyrzeczu, fot. archiwum prywatne

W co lubią grać dzieci?

Na pewno we wszelkiego rodzaju nowości oraz w to, co ma prostą i czytelną mechanikę i  nadaje się do zagrania bez wielogodzinnego dręczenia tłumaczeniem zasad. Filozofia "siadam, otwieram i gram" jest ważniejsza nawet niż wygląd gry, który spada w tym wypadku na drugie miejsce, ale również jest bardzo istotny - widać to szczególnie przy planszówkach robionych na licencji komiksu czy animacji, na których punkcie jest wielkie szaleństwo.

A co wolą? Szybkie karcianki czy raczej wieloetapowe i wielopionkowe gry w dużych pudłach? 

Dzieciaki 8-10-letnie zdecydowanie celują już w "cięższe" planszówki, zwłaszcza gdy są fabularyzowane, bardziej rozbudowane mechanicznie. Po tym, w jaki sposób grają, widać, czego uczą się w szkole, widać rozwijanie pasji do poszczególnych przedmiotów (lub jej brak).

To teraz pomówmy o tym, jakie korzyści daje dzieciakom Akademia Gier, czyli zajęcia, które od lat prowadzicie w szkołach? Jakie zmiany w nich widać?

Przede wszystkim jest to świetna forma spędzania czasu i nawiązywania przyjaźni, bo umówmy się - w klasie jednych lubimy bardziej i mniej, a w takich grupach trafiamy często na nieznajomych. Trzeba tam zbudować relacje i zaufanie od zera, i to dość szybko. Na początku uczymy, jak grać fair play, poza tym jak "być" z tymi grami, czym one są i z jakiej strony można je ugryźć. Dzieciaki bardzo szybko wszystko chłoną. Świetnym doświadczeniem jest obserwacja tego momentu, kiedy zaczynają naprawdę rozumieć grę i jej mechanizm i podejmują swoje pierwsze świadome decyzje i zagrania. Czyli - w zależności od wieku - od zrozumienia mechaniki i motoryki danej gry po bardziej skomplikowane obliczenia czy planowanie swoich ruchów na planszy.

A co jest dla nich najtrudniejsze?

Po pierwsze, nauka związku przyczynowo-skutkowego, i to nic dziwnego, bo większość dorosłych graczy też ma z tym problem. Za to gdy słyszę, że w trakcie kolejnych warsztatów jeden dzieciak, który akurat ma przerwę, podchodzi do grającego kolegi i daje do zrozumienia "Nie rób tak, bo przeciwnik zrobi rach-ciach i z tobą skończy", to myślę sobie "Wow, mój człowiek, mamy to!", bo nauczenie się takiego analitycznego myślenia naprawdę nie jest proste. Po drugie, wypowiadanie się. Wiele gier wymaga zwerbalizowania swoich myśli, a dzieciakom, które się tego nauczą, jest później znacznie łatwiej po prostu rozmawiać, czy to w szkole, czy to w rodzinie. Po trzecie, nauka tego, jak być miłym, jak się nie obrażać, jak nauczyć się przegrywać z honorem.

Właśnie, przegrywanie...

Trudna sprawa, nawet dla dorosłych. Umówmy się, przegrana nie jest fajna i ja też, przegrywając czasem na turniejach, muszę zacisnąć zęby, bo według mnie należało mi się zwycięstwo, a ktoś mi tu mówi, że jednak nie! Dzieciaki nie umieją zaciskać zębów, reagują emocjonalnie, często jest to tak ogromny problem, że sami rodzice zwracają mi na niego uwagę, gdy biorę dane dziecko pod swoje skrzydła. Na szczęście są gry, które pomagają łagodnie przejść przez naukę przegrywania. Moim ulubionym zestawem są wszelkie planszówki kooperacyjne, jak np. Magia i myszy, ale także inne, w których liczy się współpraca. Nie ma wtedy poczucia goryczy, że przeciwnik jest lepszy ode mnie, bo pokonała nas przecież kartka papieru, a kartka papieru to żaden wróg.

Rozmawiała Izabela Zagdan

*Maciej Matlak - starszy animator w poznańskiej sieci sklepów Cube. Od 8 lat wraz z innymi animatorami prowadzi Akademię Gier w wybranych poznańskich szkołach.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020