Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. To nie jest Ameryka wielkich miast

Obym się myliła i oby film Nomadland z główną rolą niesamowitej Frances McDormanad okazał się tak dobry, jak książka reporterska pod tym samym tytułem, którą napisała - a wcześniej po części przeżyła - Jessica Bruder. To niesamowita opowieść: ciekawa, ale nie ciekawska, wnikliwa, a jednocześnie niesłychanie empatyczna.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Premiera filmu w Polsce dokładnie za dwa tygodnie, nic dziwnego, że Wydawnictwo Czarne, które stosunkowo niedawno wydało reportaż Jessiki Bruder, wznawia właśnie książkę, wypuszczając ją na rynek kilka dni przed premierą filmu z - a jakże! - okładką identyczną jak filmowy plakat. W przypadku książek, którym film daje drugie życie, to właściwie globalna praktyka wydawców. Bo grzech nie skorzystać z okazji. W przypadku Nomadland. W drodze za pracą grzech byłby tym większy, że chodzi naprawdę o książkę, która jest reportażem w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Bruder przygląda się przez kilka lat (!) z bardzo bliska plemieniu, którego przedstawiciele sami o sobie mówią, że są bezmiejscowi (nie mylić z bezdomnymi). Którzy - jak w tytule książki - dzień w dzień są w drodze za pracą. To współcześni nomadzi, nigdzie i wszędzie będący u siebie w zależności od czasu i przestrzeni. To ludzie, dla których amerykański sen stał się koszmarem - kryzys ekonomiczny w 2008 roku pozbawił ich niemal w oka mgnieniu domów, dorobku całego życia i oszczędności na emeryturę. Ale wśród współczesnych nomadów są i ci, których do bankructwa doprowadził rozwód, nagle stracona robota w fabryce, która produkcję przeniosła do Chin czy konieczność spłaty kredytu studenckiego. To plemię stale pod kreską, które jednak nie zamierza się poddać. Wybierają kampery jako miejsce do życia i nimi przemierzają całe (dosłownie!) Stany w ucieczce przed czynszem za mieszkanie i poszukiwaniu sezonowej roboty.

Raz będą to magazyny Amazona, w których nomadów określa się jako CamperForce i wydaje dla nich specjalną gazetę z poradami, jak pracę np. przed Bożym Narodzeniem znieść psychicznie i fizycznie. Zwłaszcza że w takim czasie to właściwie nie robota, a prawdziwa orka. Innym razem, choćby latem, współcześni nomadzi będą tymi, którzy dbają o porządek na niejednym kempingu w USA. Jeśli ktoś sprząta tam po gościach toaletę, to z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy założyć, że sam na noc nie wraca do domu, lecz do swojego kampera. W Stanach są już firmy - jak choćby Amazon - które pod workamperów potrafią budować przy swoich siedzibach specjalne, rozległe parkingi.

Piszę - poniekąd za Bruder - że to współczesne plemię, bo nomadów w USA jest naprawdę cała rzesza. To nie zjawisko marginalne ani stosunkowo nowe, na pewno za to silne i cały czas na sile przybierające. Bruder nieraz przywołuje na kartach książki wielki kryzys z lat 30. XX wieku i to, jak wówczas radzili sobie Amerykanie. Wiele rzeczy jest tu podobnych do współczesnego życia nomadów. Ale sporo też ich różni - ot, choćby social media, których lata temu nie było, a dziś pozwalają się ze sobą szybko kontaktować, szybko organizować, w życiu wiecznie w drodze nieraz też pomóc drugiemu. Bo to plemię sobie pomaga, wspiera się także na co dzień - widać to i w social mediach, i na blogach, i w rzeczywistej rzeczywistości. I wreszcie - jest to prawdziwe plemię. Ze swoimi zjazdami, zlotami, z których żyją tygodniami całe miasteczka, wreszcie niemal całą organizacją. Plemię, które wie, jak sobie poradzić, gdy nie stać cię na dentystę - wszak w Meksyku, zaraz po przejechaniu granicy, jest cała miejscowość usiana gabinetami stomatologicznymi, gdzie nomadzi z USA leczą zęby za ok. połowę tego, co wydaliby w Stanach.

Wszystko to pokazuje, z jakiej skali zjawiskiem mamy w USA do czynienia. I - żeby było jasne - mało kto zostaje nomadą z wyboru albo żeby szukać przygód. Gdyby było ich stać na dom, mieliby go, zamiast żyć w kamperze. I choć Bruder nie pisze tego wprost, chwilami Nomadland jest nie tylko opowieścią o dzielnych ludziach, którzy zmagają się z kłodami, jakie życie rzuciło im pod nogi, ale staje się manifestem i oskarżeniem systemu ekonomicznego USA. Bo jak to jest możliwe, by w najbogatszym kraju świata rzesze ludzi żyły w kamperach, niezdolne do płacenia czynszu za mieszkanie, choć wciąż cholernie ciężko i uczciwie pracują? Jak to jest możliwe, że nie stać ich na przywoite mieszkanie, zdrową dietę, podstawową opiekę zdrowotną? Czy tak właśnie buduje się bogactwo USA?

Autorka zdaje się stawiać te pytania, zawieszać je niejako nad głową czytelnika. Jakby sama wciąż się nad tym zastanawiała. Wreszcie któregoś dnia mówi: sprawdzam! Kupuje kamper i rusza w drogę za pracą, choć cały czas ma świadomość, że w jej przypadku to jedynie chęć poznania i próba zrozumienia innego stylu życia, od jakiego w każdej chwili może uciec.

W Nomadland porusza jeszcze to, jak wysoka jest średnia wieku opisywanego przez Bruder plemienia. To w większości współcześni seniorzy, przedstawiciele pokolenia baby boomers, na których oczach - gdy byli dziećmi - Ameryka rozkwitała. Czy teraz na ich oczach więdnie, czy raczej przeobraża się w coś, co za kilkadziesiąt lat stanie się rzeczywistością dla współczesnych millenialsów?

Naturalnie dziś jeszcze tego nie wiemy. Zawieszam więc tutaj te pytania, wciąż licząc na to, że film Nomadland nie okaże się jedynie ckliwą opowieścią o dzielnych nomadach, lecz zmusi nas do myślenia co najmniej w takim stopniu jak książka Jessiki Bruder.

Aleksandra Przybylska

  • Jessica Bruder, Nomadland. W drodze za pracą
  • tłum. Martyna Tomczak
  • Wydawnictwo Czarne

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021