Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Skok do raju

Własnoręcznie zabijali swoje ofiary lub nadzorowali eksterminację setek tysięcy. W celach, oczekując na egzekucję, odnajdywali Stwórcę. A kościół przyjmował ich z otwartymi ramionami, bo "w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych". Jacek Leociak nie próbuje ocalić Boga z domu przy Cielo Drive 10050 czy krematoriów Brzezinki. Przekonuje, że to racjonalnie niemożliwe. A ponadto, że każda próba przedstawiania oprawców wyłącznie jako ofiar społeczeństwa jest obrzydliwa.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Przypowieść o synu marnotrawnym, nawrócenie Dobrego Łotra ukrzyżowanego po prawicy Chrystusa czy przemiana Szawła z Tarsu to fragmenty Nowego Testamentu, które każą nam wierzyć, że głęboko niechrześcijańskie jest odbieranie biletu do nieba komukolwiek. Jak pokazuje Leociak - także zabójcom kobiet i dzieci, architektom zinstytucjonalizowanego wyzysku czy Holokaustu. Musimy jednak pamiętać, że choć Boże Miłosierdzie jest niezmierzone, zbawienie nie jest bezwarunkowe. Niezbędna do jego uzyskania okazuje się głęboka odnowa duchowa. Później można już wykonać ochoczy "skok do raju".

W Zapraszamy do nieba. O nawróconych zbrodniarzach, eseju kierownika Zakładu Badań nad Zagładą IBL PAN, "skaczą" m.in. Jacques Fesch, ukochany przez popkulturę rabuś-morderca, Henry Pranzini, zabójca trzech kobiet, oraz Susan Atkins i Charles "Tex" Watson, oprawcy Sharon Tate i jej przyjaciół. A także bestie nazistowskiego reżimu - Hans Frank, Arthur Greiser oraz Rudolf Hoess, komendant obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Łączy ich to, że w obliczu egzekucji (lub wieloletniej odsiadki), za sprawą "akuszerów nawrócenia", czyli kapłanów lub innych osób uduchowionych, przejrzeli na oczy. Zrozumieli, że czynili zło. I pojęli, że za swoje czyny ponoszą wyłącznie częściową winę. Stali się tymi, kim są przez system, społeczeństwo, demagogów lub przykre doświadczenia. I już niebawem spotkają się z Chrystusem.

Leociak recenzuje "spektakle nawrócenia", przedstawiając kilka charakterystycznych dla neofitów mechanizmów wyparcia winy. Z niekrytym sarkazmem (Zapraszamy do nieba to, jak mniemam, gra z Proszę państwa do gazu Borowskiego) pisze o próbach snucia przez skazanych analogii do losów nawróconych świętych, a nawet o ich utożsamianiu się z Chrystusem (dźwigają przecież swoje własne krzyże!). Zwraca uwagę na zwyczaj anonimizacji ofiar, statystów w wielkich tragediach zagubionych grzeszników. Prawdziwe piekło to przecież ich wyrzuty sumienia. Autor osadza rekonstruowane przemiany zarówno w kontekście psychologicznym i socjologicznym, jak i festynowo-religijnym czy teologicznym. Oraz literackim - mnóstwo bowiem na rynku śmiałych hagiografii potworów.

Zastanawia to, w ilu przypadkach możemy mówić o faktycznej wewnętrznej przemianie przestępców, a kiedy raczej o działaniu nastawionym na zysk i poklask czy złagodzenie wyroku. W tej kwestii moglibyśmy oczekiwać nieco dalej idących wyjaśnień.

Skoro w roli moralnych i duchowych obrońców zbrodniarzy niezawodnie występował kościół katolicki z nieodgadnioną tajemnicą miłosierdzia i powszechnością zbawienia, urząd prokuratora przypadł Leociakowi. Badacz jednak w swojej książce oskarża nie tylko samych zbrodniarzy, ale też ich adwokatów. Wracając do lat 40., wyciąga na światło dzienne świadectwa pomocy udzielanej nazistom przez Kościół Piusa XII i przypomina, jak w obliczu zagrożenia ze strony komunizmu powszechną praktyką stała się "denazyfikacja przez chrzest". Ponadto - jak chętnie kościół, apelując o symboliczne pojednanie, wypowiadał się w imieniu ofiar Zagłady, wpisując ich losy pośmiertne w katolicką (a mowa w głównej mierze o zagładzie Żydów!) doktrynę odkupienia. A niekiedy nawet przekonuje, że wszyscy pomordowani od kul i gazu będą musieli w czyśćcu stanąć twarzą w twarz z oprawcami dla ich zbawienia (jak twierdzi ksiądz Deselaers). Leociak wykrzykuje non possumus zawsze wtedy, gdy Kościół instrumentalizuje pokrzywdzonych, czy też czyni z ofiar współwinnych, z winnych natomiast - kolejne ofiary. Na przykład w sytuacji, gdy papież Franciszek nie jest w stanie powiedzieć, kto jest agresorem w wojnie w Ukrainie.

Studia przypadków, mniej lub bardziej teatralnych i medialnych nawróceń, prowadzą Leociaka do gorzkich refleksji teodycealnych, czyli tych związanych z paradoksem istnieniem zła wobec wszechmocy i dobroci Boga. Wprost oznajmia, że obdarzonego tego rodzaju przymiotami Stwórcy nie da się wydobyć z popiołów Auschwitz. Równie obciążający byłby dla niego fakt obecności w obozowych łaźniach, co jego chwilowa niedyspozycja.

Choć pod koniec wywodu, gdy nadchodzi pora na niemożliwe rozstrzygnięcia, a do głosu, oprócz Levinasa czy Derridy, dochodzi złamany Borowski, Leociak nie chce pozostawić czytelnika z poczuciem metafizycznej pustki. Pragnie, by wypełnił ją krytyczny intelekt. Sam zamierza dalej pytać, choćby ocierając się o świętokradztwo, nie dopuszczać do tego, by nawróceni i stojąca za nimi instytucja kształtowały narrację na temat zgładzonych. I mimo że zupełnie w to nie wierzy, z najczarniejszym sarkazmem przyznaje, że zgodnie z nauczaniem Kościoła w niebie spotkamy zarówno Susan Atkins i Texa Watsona, jak i Rudolfa Hoessa "galopującego na swoim ulubionym kucyku imieniem Hans". Czy czekają tam na nas także nieochrzczone ofiary nazizmu?

Zapraszamy do nieba przygniata ciężarem ciał, przeraża bezczelnością neofitów i bezradnością bliskich ofiar. Leociak zaprasza na egzamin z etyki. W gabinecie profesora niechybnie będziemy musieli odpowiedzieć na pytanie, czy w systemie myślowym, z którego czerpiemy zasady moralne, każdy zasługuje na miłosierdzie. Zdanie autora już znamy.

Jacek Adamiec

  • Jacek Leociak, Zapraszamy do nieba. O nawróconych zbrodniarzach
  • Wydawnictwo Czarne

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023