Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Miało się zmarnować?

Płuczki to doły do przepłukiwania ludzkich kości. Używali ich ludzie rozkopujący mogiły więźniów pomordowanych w obozie zagłady w Sobiborze. Tak spomiędzy szczątków i błota najłatwiej dojrzeć złoto. Czy to był legalny proceder? Oczywiście, że nie. Czy marginalny? Nie, trudniło się nim wiele osób z okolicznych wsi, również w obozie w Bełżcu. Czy szokujący? Zależy, dla kogo. W Płuczkach Piotr Paweł Reszka rozmawia o rozkopywaniu byłych obozów zagłady.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

O grabieniu żydowskich grobów pisano już wcześniej, temat zyskał na rozgłosie, kiedy Jan Tomasz Gross opowiedział w Złotych żniwach o tym, co działo się po wojnie w Treblince. Nadal jednak nie mówi się o tym zbyt głośno, a książka Pawła Piotra Reszki, laureata Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, o podobnym traktowaniu miejsc pamięci okazuje się wstrząsająca. Dzięki wcześniejszym tekstom i badaniom Reszka nie musi już odkrywać ani udowadniać, jak bezdusznie Polacy obchodzili się z terenami byłych obozów zagłady. Rozmawia za to z ludźmi, którzy pamiętają tamte czasy, oraz ich dziećmi, zadając proste pytania: Kto? Dlaczego? Po co? Co zaskakujące, większość rozmawia z nim chętnie i bez wstydu przywołuje niechlubne historie. Co prawda nie nazywają grabienia mogił wprost - kopacze mówili wtedy, że chodziło się "na Icki" - ale chętnie wskazują na osoby, które mogły się tego dopuszczać. Całe rodziny. Całe wioski. Ojców i synów, sąsiadów i przyjezdnych, mężów i żony, matki i dzieci.

Niepamięć

W Bełżcu zginęło co najmniej 430 tysięcy ludzi, w Sobiborze 180 tysięcy. Ich złote pamiątki rodzinne, kosztowności, zęby - te, których nie zdołali zabrać Niemcy - sprzedawano jubilerom i paserom, aby kupić jedzenie, postawić dom, wydać córkę za mąż, spłacić długi, wydać wszystko na alkohol i hazard. W swojej podróży i rozmowach Reszka zdaje się szukać osoby, która miałaby z tego powodu wyrzuty sumienia. Stawia pytania o moralność. Nie znajduje jednak ani skruchy, ani łatwych odpowiedzi. Mimo że większość z nich dobrze pamięta powojenne czasy, o tym, co działo się w czasie wojny, musieli zapomnieć bardzo szybko. Widocznie bardzo chcieli usunąć z pamięci transporty więźniów, krzyki mordowanych w obozie, spowijający okolicę gęsty dym z krematoryjnych kominów. Wstrząśnięty zobojętnieniem na ludzką tragedię, reporter poszukuje choćby śladu ludzkiego odruchu wobec zamordowanych sąsiadów. Pyta o grzech, o wstyd, o żal. Dowiaduje się jednak tylko, że pieniądze zarobione na wykopanym złocie są "niedorobne". Nikt się tak naprawdę na nim nie wzbogacił, w większości przypadków przyniosły tylko nieszczęścia. Czy lęk przed ciążącą na złocie klątwą to ten poszukiwany przejaw poczucia winy?

Historia na własność

Reszka wykazuje się ogromną empatią wobec swoich rozmówców, a na podstawie zgromadzonych materiałów maluje portret prostych ludzi utrudzonych wojenną zawieruchą i biedą, którzy nie rozumieją, dlaczego "żydowskie skarby" miałyby się zmarnować w ziemi. Nie usprawiedliwia ich, ale oddaje im głos. Dowiaduje się, że nikt im tego wprost nie zabronił, że na wszelki wypadek nie kopali w niedzielę, że raczej zazdroszczono sąsiadom szczęścia w łatwym zarobku niż ich za niego potępiano. Autor unika osobistych komentarzy, pozwala sobie na nie dopiero w posłowiu. Tymczasem w reportażu jego bohaterowie opowiadają własną wersję historii dziejów, w której coraz trudniej dojrzeć różnicę między dobrem a złem, rozdzielić kata i ofiarę. Niepamięć i zobojętnienie wypaczają obraz minionego i współczesnego świata. A nie ma już tych, którzy mogliby z nimi dyskutować.

Anna Tomczyk

  • Paweł Piotr Reszka, Płuczki. Poszukiwacze żydowskiego złota
  • Wydawnictwo Agora

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020