O grabieniu żydowskich grobów pisano już wcześniej, temat zyskał na rozgłosie, kiedy Jan Tomasz Gross opowiedział w Złotych żniwach o tym, co działo się po wojnie w Treblince. Nadal jednak nie mówi się o tym zbyt głośno, a książka Pawła Piotra Reszki, laureata Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, o podobnym traktowaniu miejsc pamięci okazuje się wstrząsająca. Dzięki wcześniejszym tekstom i badaniom Reszka nie musi już odkrywać ani udowadniać, jak bezdusznie Polacy obchodzili się z terenami byłych obozów zagłady. Rozmawia za to z ludźmi, którzy pamiętają tamte czasy, oraz ich dziećmi, zadając proste pytania: Kto? Dlaczego? Po co? Co zaskakujące, większość rozmawia z nim chętnie i bez wstydu przywołuje niechlubne historie. Co prawda nie nazywają grabienia mogił wprost - kopacze mówili wtedy, że chodziło się "na Icki" - ale chętnie wskazują na osoby, które mogły się tego dopuszczać. Całe rodziny. Całe wioski. Ojców i synów, sąsiadów i przyjezdnych, mężów i żony, matki i dzieci.
Niepamięć
W Bełżcu zginęło co najmniej 430 tysięcy ludzi, w Sobiborze 180 tysięcy. Ich złote pamiątki rodzinne, kosztowności, zęby - te, których nie zdołali zabrać Niemcy - sprzedawano jubilerom i paserom, aby kupić jedzenie, postawić dom, wydać córkę za mąż, spłacić długi, wydać wszystko na alkohol i hazard. W swojej podróży i rozmowach Reszka zdaje się szukać osoby, która miałaby z tego powodu wyrzuty sumienia. Stawia pytania o moralność. Nie znajduje jednak ani skruchy, ani łatwych odpowiedzi. Mimo że większość z nich dobrze pamięta powojenne czasy, o tym, co działo się w czasie wojny, musieli zapomnieć bardzo szybko. Widocznie bardzo chcieli usunąć z pamięci transporty więźniów, krzyki mordowanych w obozie, spowijający okolicę gęsty dym z krematoryjnych kominów. Wstrząśnięty zobojętnieniem na ludzką tragedię, reporter poszukuje choćby śladu ludzkiego odruchu wobec zamordowanych sąsiadów. Pyta o grzech, o wstyd, o żal. Dowiaduje się jednak tylko, że pieniądze zarobione na wykopanym złocie są "niedorobne". Nikt się tak naprawdę na nim nie wzbogacił, w większości przypadków przyniosły tylko nieszczęścia. Czy lęk przed ciążącą na złocie klątwą to ten poszukiwany przejaw poczucia winy?
Historia na własność
Reszka wykazuje się ogromną empatią wobec swoich rozmówców, a na podstawie zgromadzonych materiałów maluje portret prostych ludzi utrudzonych wojenną zawieruchą i biedą, którzy nie rozumieją, dlaczego "żydowskie skarby" miałyby się zmarnować w ziemi. Nie usprawiedliwia ich, ale oddaje im głos. Dowiaduje się, że nikt im tego wprost nie zabronił, że na wszelki wypadek nie kopali w niedzielę, że raczej zazdroszczono sąsiadom szczęścia w łatwym zarobku niż ich za niego potępiano. Autor unika osobistych komentarzy, pozwala sobie na nie dopiero w posłowiu. Tymczasem w reportażu jego bohaterowie opowiadają własną wersję historii dziejów, w której coraz trudniej dojrzeć różnicę między dobrem a złem, rozdzielić kata i ofiarę. Niepamięć i zobojętnienie wypaczają obraz minionego i współczesnego świata. A nie ma już tych, którzy mogliby z nimi dyskutować.
Anna Tomczyk
- Paweł Piotr Reszka, Płuczki. Poszukiwacze żydowskiego złota
- Wydawnictwo Agora
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020