Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Dużo gotyku, zero Meksyku

To ciekawy przypadek do zrecenzowania - kiedy opowieść płynie wartko i jest soczyście wciągająca, a z drugiej strony pozbawiona tego, co autorka uparcie chciała jej nadać. Ale zacznijmy od początku.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

O Mexican Gothic zrobiło się głośno, gdy książka została okrzyknięta najlepszą powieścią grozy w 2020 roku, według czytelników portalu Goodreads. Takie czytelnicze plebiscyty nie zawsze są miarą jakości wybieranych tytułów, za to zawsze wiele mówią o trendach i oczekiwaniach, które nie omijają także rynku książki. Stąd już tylko krok do wydawania wybranych powieści w innych językach i doszukiwania się w nich tego, co tak anglojęzycznych czytelników urzekło.

Mexican Gothic rzeczywiście może urzec. Blurb na okładce mówiący o "Lovecrafcie połączonym z siostrami Brontë w Ameryce Łacińskiej" brzmi wystarczająco sugestywnie i romantycznie. I na pewno sprawi, że pewne grono czytelników rozmiłowanych w melancholijnych klimatach (jak niżej podpisana) po książkę sięgnie i bez reszty się w niej zatopi. Bo blurb nie kłamie - opowieść zbudowana trochę na motywach baśni o Sinobrodym potrafi zauroczyć tajemnicą i perspektywą "zamglonych" opisów, które sprawdzały się w klasyce i doskonale sprawdzają się także teraz. A jeśli odrzucimy czytelniczą marudność, wynikającą z tego, jak trudno momentami utożsamić się z nastoletnią i po nastoletniemu zbuntowaną bohaterką, to Mexican Gothic naprawdę ma szansę spodobać się wielu czytelnikom lubiącym delikatną grozę, która przez większość książki niczym nagłym nie atakuje, a jedynie szmera cicho pod głową.

Co więcej o fabule? Nastoletnia bohaterka, Noemi, lubi obracać się wśród meksykańskiej socjety, ale pragnie, poza urodą i manierami, móc pochwalić się także dobrym wykształceniem. Jej ojciec stawia jednak warunek - sfinansuje Noemi studia, ale dziewczyna sprawdzi najpierw, co dzieje się z jej kuzynką, świeżo upieczoną mężatką, która zamieszkała wraz z rodziną męża w Wysokim Dworze, posiadłości na peryferiach Meksyku. Jedyny od wielu miesięcy list wysłany przez kuzynkę świadczy, w najlepszym wypadku, o psychicznym rozchwianiu, a w najgorszym, o realnym niebezpieczeństwie. Noemi rusza do Wysokiego Dworu, gdzie spotyka bladych kolonizatorów ze starego kontynentu, angielską rodzinę Doyle'ów, która osiedliła się na tych ziemiach dawno temu. Nad wszystkim wisi tajemnica tego, co dzieje się w dusznej posiadłości, której korytarze nocą pokrywają się pleśnią; także tego, co przed laty wydarzyło się w kopalniach Doyle'ów, które kiedyś prosperowały wzorowo i były największym miejscem pracy dla lokalnych Meksykanów.

Mój główny zarzut, dotyczący już samego tytułu jest następujący: w Mexican Gothic pełno jest gotyku, w całej jego romantyczno-złowrogiej postaci, za to prawie wcale nie ma Meksyku. Jest to opowieść o krwawym odwecie, której  puenta nie ma prawa się udać. Nie znamy mściciela, choć wiemy, że jest mu źle, bo w opowieściach o przeszłości kopalni nie brakuje historii wyzysku i przemocy wobec lokalnych mieszkańców. Tyle, że ci lokalni mieszkańcy równie dobrze mogliby być Kubańczykami, Tanzańczykami, Polakami - i innymi narodowościami, które cierpiały lub cierpią z powodu klasowych nierówności. Główna bohaterka, bogata i uprzywilejowana Meksykanka, która chętniej posługuje się językiem angielskim niż ojczystym - nie jest dobrym materiałem na postać, która wymierza ostateczny cios. Może, gdyby jej atrakcyjność i "europejskość" były pozą, świadectwem tego, że kanoniczna meksykańska nastolatka woli przypominać Europejkę, może wtedy miałoby to sens, ale taka sugestia ani razu nie pada. Noemi, ubrana w najmodniejsze sukienki, ma intrygować, a jednocześnie ma nie pozwalać się zawłaszczać wszystkim jasnowłosym i białolicym mężczyznom, których pociąga ciemny kolor jej skóry. Ma się buntować przeciwko dziwnym zasadom domu, a jednocześnie musi znaleźć nieoczywistego sojusznika i szybko przekonać go do swojej racji - ale ta racja ostatecznie jest romantyczna, nie światopoglądowa.

Mexican Gothic ma ten sam problem, co marny serial HBO Kraina Lovecrafta i jeszcze marniejszy serial Amazona Oni: Pakt. Wykorzystuje techniki horroru, by opowiedzieć historię o kolonializmie, nietolerancji i terrorze obcego, ale wpada w swoją własną pułapkę - bo co daje, poza chwilową ulgą, krwawe wyrzynanie wszystkich białych bohaterów, z których zrobiono wcześniej bezmyślnych padalców? Co daje popadanie w skrajną brutalność, gdy przeciwnik nie może sobie pozwolić na wzajemność, bo nie byłoby to zgodne z mechanizmem odwetu? Trudno uwierzyć postaciom, które nie zostały dobrze napisane, a ich cele i pragnienia - wiarygodnie przedstawione. Podobnie, jak trudno uwierzyć bohaterom Krainy Lovecrafta, tak samo trudno o to w przypadku Noemi z Mexican Gothic.

Nad Mexican Gothic wisi duch H.P. Lovecrafta, naczelnego straszyciela Ameryki, ale wisi smętnie i trochę bezpodstawnie. Bo w finale nie jest ani straszno, ani odkrywczo. Finał jest taki sam jak ściany w Wysokim Dworze - trąci pleśnią.  

Izabela Zagdan

  • Silvia Moreno-Garcia, Mexican Gothic
  • tłum. Ryszard Oślizło
  • wyd. Mova

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022