Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Ten testament paradoksalnie jest o życiu

Nie przepadam za skandynawską literaturą, zwłaszcza że w ostatnich latach w Polsce zawęża się ona nierzadko do mrocznych kryminałów, a od tego gatunku stronię niemal programowo. Nie znaczy to jednak, że raz na jakiś czas nie przeczytam dobrej skandynawskiej książki.

, - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Tak właśnie rzecz ma się z Testamentem Niny Wähä, który Wydawnictwo Poznańskie oddało do rąk czytelników w swojej słynnej i długoletniej serii dzieł pisarzy skandynawskich. Autorka wpadła na pomysł napisania książki o swojej rodzinie i miejscach, które pamięta z dziecięcych wakacji, gdy dowiedziała się, że jej babcia cierpi na chorobę Alzheimera. Jest to więc już sam w sobie przepiękny przykład próby zachowania w pamięci tego, co z dnia na dzień staje się coraz bardziej ulotne, coraz bardziej nam umyka i właściwie bezpowrotnie znika.

Ale nie dajcie się zwieść! Nie jest to powieść ckliwa, lecz do szpiku kości skandynawska. Gdy próbowałam zachęcić do lektury moją koleżankę, która ma tę supermoc, że biegle włada językiem fińskim, wertując książkę zapytała spokojnie, czy bohaterowie za dużo piją i czy się biją. Musiałam przyznać, że tak, jakby to był jakiś smutny północny standard. Ale - tu znów nie dajcie się zwieść! - to nie jest powieść pełna gwałtów i zła, a raczej rozpisana na wiele głosów saga rodzinna, dzięki której sami możemy zobaczyć, jak zmieniają się ludzie i świat w ostatnich kilkudziesięciu latach. Nawet na fińskiej prowincji. Ten Testament jest chwilami aż do bólu o życiu.

Oto Siri, która jako dziecko niemal nie umarła z głodu, a która już jako dorosła kobieta i żona Penttiego wyda na świat naście dzieci. Oto Pentti, niespokojny i mroczny. Oto oni oboje po stracie córeczki i synka, niczym nadłamane drzewa w lasach na dalekiej północy. Wreszcie cała gromada ich żyjącego potomstwa. Cóż to jest za niesłychany mikroświat! I jak wspaniałe historie opowiada nam dzięki swoim bohaterom Nina Wähä. Oto brat jeden i drugi, walczący ze swoimi słabościami, ze swoją naturą, bo ktoś, bo świat wokół nawsadzał im do głów, że homoseksualność jest jakąś dewiacją. Oto wyemancypowana Annie, która jako pierwsza wyrwała się z fińskiej prowincji do Sztokholmu. Oto jej siostry, które zostały w Dolinie Tornio i albo wiodą tam prowincjonalny żywot, albo zgłębiają właśnie tajniki feminizmu, bo nikt wcześniej nie nauczył ich, ile warta jest kobieta. Wreszcie dzieci wciąż małe, wciąż będące dziećmi. Wszyscy oni zjeżdżają do rodzinnego domu Toimich na Boże Narodzenie. Ale zanim usiądą przy świątecznym stole wydarzy się coś niespodziewanego, przez co nigdy ich świat nie będzie już taki sam.

Bohaterów tej książki nie zawsze da się lubić. Niejeden w rodzinie Toimich ma swoje za uszami, nie chcielibyście, by niektórzy kolegowali się np. z Waszymi dziećmi w szkole. A jednak Nina Wähä jest dla swoich postaci niezwykle wyrozumiała - zdaje się nam jedynie przedstawiać je możliwie najuczciwiej, pokazywać z każdej możliwej strony, nie oceniając przy tym. To zostawia nam, czytelnikom. O ile tylko sami nie odpuścimy przemożnej potrzeby oceniania innych.

W swoim Testamencie autorka subtelnie i nieraz z humorem kreśli nie tylko kameralny obraz wielodzietnej rodziny z fińskiej prowincji. Odmalowuje go bowiem umiejętnie na tle zmian społecznych, które nie ominęły po II wojnie światowej także dalekiej północy. To dzięki temu widzimy, jak trudno niektórym zaadaptować się do życia w wielkim mieście, jak niełatwo poradzić sobie z własną seksualnością czy jak fantastycznie poznawać świat poprzez lekturę książek, nawet gdy innym wydaje się, że marnujemy czas. Wreszcie Testament jest powieścią, w której nie brak silnych kobiet. I także dlatego warto tę powieść przeczytać.

Aleksandra Przybylska

  • Nina Wähä, Testament
  • tłum. Justyna Czechowska
  • Wydawnictwo Poznańskie

@ Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022