Choć nie wiem, czy pisząc o niezbadanych ścieżkach w przypadku Wita Szostaka, sama nie błądzę. Pisarz wszak raczej te ścieżki wytycza, podążać za nim możemy jedynie my sami. Bez końca dziwiąc się, jakiż to umysł konstruuje świat, o którym wcześniej nie śmielibyśmy nawet pomyśleć.
Było to widać już w Cudzych słowach, powieści wydanej w 2020 roku. Siedem różnych osób kreśliło w książce portret Benedykta. I dostaliśmy coś na kształt siedmiu różnych żyć, siedmiu różnych bohaterów - nawet jeśli pojedyncze wątki gdzieś się przeplatały. Wreszcie - bo w przypadku twórczości Wita Szostaka forma ma znaczenie kolosalne - pojawiły się te niesamowite strony ze szczelnie wykreślonymi fragmentami. Wraz z nimi pojawił się sens nierzadko skrajnie odmienny od wcześniejszego. I choć na pierwszy rzut oka wyglądać to mogło na jakąś zabawę, pisarską igraszkę, to miało głęboki sens, dzięki któremu każdy może się przekonać, ile tak naprawdę waży każde słowo.
Cudze słowa są powieścią konstrukcyjnie tak znakomitą, a jednocześnie nie tracącą nic z głębi treści, że wydawało się, iż naprawdę nie sposób stworzyć cokolwiek, co mogłoby wspiąć się wyżej. Lecz Wit Szostak znów zaskoczył. I to w najlepszym możliwym stylu. Jego tegoroczna powieść Szczelinami to naprawdę literacki majstersztyk. Oto bowiem dostajemy do rąk powieść złożoną z poezji - każda strona tutaj to oddzielny wiersz. Nierzadko sam w sobie dobry, domknięty, kompletny. Może nie zawsze będzie to poezja rzucająca na kolana, ale zawsze warta lektury (niespiesznej!) i refleksji (możliwie głębokiej). Jednocześnie Szczelinami to opowieść o współczesnej kobiecie - o jej życiu, dojrzewaniu, czasie spędzanym z dziadkami na wsi, gdy była dzieckiem, czasie, gdy w tym samym wieku, snuła się - jak niejeden z nas - po blokowisku czy po mieście, tramwajami; wreszcie Szczelinami jest o tym, jaką narratorka była i jest córką, jaką staje się na naszych oczach dorosłą kobietą, partnerką i matką dla swojej córki.
Szczelinami to więc całe życie. Tym razem opowiedziane w pierwszej osobie, w pierwszej osobie poetyckiej. To migawki, mniej i bardziej uzupełniające się lśnienia, momenty, bezcenne chwile, które nierzadko na co dzień przeciekają nam przez palce w szalonej bieganinie. Narratorka zdaje się być nierzadko kolekcjonerką takich chwil. A jednocześnie nie wszystko składa się w spójny, linearny obraz - nieraz właśnie mamy wrażenie, jakbyśmy podpatrywali narratorkę przez szczeliny. Zarówno ten zabieg, jak i forma powieści tworzą niecodzienną, nieprzeciętnie piękną wręcz opowieść z najzwyklejszego, przeciętnego życia. Jakby konstrukcją Szczelinami Wit Szostak chciał nam powiedzieć, że zwykłe życie każdego z nas warte jest tak niestandardowej opowieści.
Tym bardziej niezasłużenie pisarzowi dostało się od zagorzałych feministek, że jak śmiał uczynić kobietę narratorką swojej powieści. To zarzut totalnie chybiony, nie ma nawet sensu wyliczać, w ilu fabułach tworzonych przez kobiety narratorami są mężczyźni, to ślepa uliczka. Taki problem jest absurdalnie sztucznie wykreowany i pokazuje niezrozumienie istoty literatury, czy sztuki w ogóle, której siła od zawsze polega także na tym, że przekracza niejedną - także genderową - granicę.
Aleksandra Przybylska
- Wit Szostak, Szczelinami
- Wydawnictwo Powergraph
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022