Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Ptaki głośniejsze od syren

"Czas wojny to tak naprawdę czas zniszczonej panoramy, zerwanej komunikacji między przeszłością i przyszłością" - pisze Serhij Żadan. Łączność tę mogą przywrócić tylko język i pamięć. Dlatego też słynny buntownik ukraińskiej literatury skrupulatnie prowadzi na swoim Facebooku dziennik wojenny. I tu zaskoczenie. Pierwszy rok pełnoskalowego konfliktu rosyjsko-ukraińskiego widziany oczami pisarza to zapiski niespodziewanie optymistyczne, pokrzepiająca, a bywa że i uwznioślająca, twórczość tyrtejska epoki internetu, dronów i ludobójstwa.

Rysunkowy, utrzymany w pastelowych barwach baner przedstawiający siedzącego na ławce i czytającego książkę ptaka. Ptak ma ciało małego chłopca, ubrany jest w kardigan i krótkie spodenki. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Po rozpoczętym w lutym 2022 roku ludobójstwie - tak sugeruje pisać o nowym etapie wojny Jacek Świąder z Książek - ukraińscy pisarze i pisarki, od samego początku aktywni na wielu polach walki, włączyli się do wysiłku mającego na celu ochronę pamięci o pierwszych miesiącach inwazji. Miesiącach naznaczonych Buczą, Irpieniem i Iziumem. Niektórzy z nich - jak autor książek dla dzieci Wołodymyr Wakułenko czy Wiktoria Amelina, poetka i dziennikarka, która odnalazła jego dziennik - już nigdy niczego nie napiszą.

Świadectwa literatów przybierają różną formę - apokaliptycznej poezji, esejów czy dzienników. Także tych publikowanych w mediach społecznościowych. I to właśnie w ten sposób oswaja rzeczywistość wojenną Serhij Żadan. W mieście wojna to książkowe wydanie internetowej kroniki pisarza relacjonującego wojnę z nadgranicznego Charkowa. Korzystając ze swojej rozpoznawalności i sieci kontaktów, autor Depeche Mode i Internatu postanawia zaangażować się w zbiórkę wyposażenia, samochodów i leków dla wojska, pomagać cywilom i kotom. Jego codzienne zapiski są świadectwem niesłabnącego oporu i gniewu. Nie tylko wobec najeźdźców lecz również tych Europejczyków, którzy nawołują do pokoju za wszelką cenę i podważają odpowiedzialność społeczeństwa rosyjskiego za wojnę. Mimo to prawie wszystkie wpisy zdobią emotki - jakby na złość światu.

Z książki W mieście wojna wyłania się obraz Wielkiego Zaopatrzeniowca Sił Zbrojnych Ukrainy. Żadan przez 300 stron pisze, jakie samochody i gdzie udało się kupić dla wojska, kto dostarczył noktowizory, kto dostanie drona itd. Skrótowo relacjonuje koncerty z europejskiej trasy (Żadan to człowiek orkiestra - nie tylko poeta i prozaik, ale też muzyk rockowy, wokalista formacji Żadan i Sobaki), na które krótki czas wymyka się z oblężonego miasta. Cały czas prowadzi zbiórki na potrzeby wojska i rozlicza się z każdej otrzymanej hrywny w długich sprawozdaniach. Wierzy, że zryw społeczeństwa ukraińskiego, zjednoczonego jak nigdy dotąd, pozwoli nie tylko wygonić agresora, ale też umocnić poczucie tożsamości narodowej, krystalizującej się w boju, nie tylko frontowym. Ukraińcy po roku 2014 nie mogą już dłużej być Homo (Post)Sovieticus.

W zapiskach Żadana zaskakująco mało jest Żadana. Albo inaczej - Żadan jest, ale jako podmiot zbiorowy. Sensu largo wypowiada się w imieniu wszystkich Ukraińców, sensu stricto - pokolenia połowy lat 70., któremu udało się uniknąć wysłania do Afganistanu i Czeczeni (choć Czeczeni przyszli w końcu sami) i wiele wskazywało na to, że uda się uniknąć wojny ogółem. Autor nadaje szczególne znaczenie temu, co mimo spadających rakiet funkcjonuje jak dawniej - instytucjom, małym biznesom czy knajpkom, ale też ludzkim nawykom. Ta niezmienność utwierdza go w przekonaniu o nieugiętości narodu. Interesujące są fragmenty, w których mówi o życiu nieludzkim w wojennej rzeczywistości. Ulicami przemykają "charkowskie kotki. Smutne. Ale harde", a "nad Charkowem latają zgraje ptaków - wracają z migracji, starają się zrozumieć, co tu się zdarzyło, co się zmieniło" - pisze we wpisie z ósmego kwietnia. Kilka tygodni wcześniej śpiew ptaków (zimujących) utwierdzał charkowian w przekonaniu, że świat się nie kończy: "Miasto żyje swoim życiem. Zza okna słychać śpiew ptaków" (16.03), "Ptaki śpiewają coraz głośniej, przekrzykują syreny :)" (21.03).

Na przestrzeni miesięcy ewoluuje język Żadana. W początkowych wpisach autor, targany silnymi emocjami choć jak zwykle świetnie zorganizowany, dopuszcza się dehumanizacji Rosjan, bywa okrutny. Odczuwa radość na wieść o eksterminacji wrogów, "rozszarpywaniu ich zębami". Rosjanie płoną jak wozy bojowe, nie są ludźmi, są narzędziami chaosu albo barbarzyńską ordą. "Szkoła się spaliła. Razem z okupantami. Szkoda szkoły" - pisze trzeciego dnia. W zestawieniu z uśmiechniętymi buźkami :) sprawia to bardzo niepokojące wrażenie. Język autora jednak zmienia się - im dłużej trwa wojna, tym więcej jest o Ukraińcach, a nie Rosjanach, Żadan wspomina co najwyżej o niszczeniu sprzętu i siły żywej. W czerwcu autor przełamuje się i powraca do poezji - im bliżej końca dziennika, tym więcej wierszy, które pełnią dlań funkcję autoterapeutyczną. Pojawia się też coraz więcej obszernych analiz społeczno-historycznych. Żadan odzyskał zdolność mowy po częściowym paraliżu.

Jak traktować kronikę Żadana w kategoriach estetyczno-literackich? Uczciwie wypada przyznać, że czytanie ciągiem wszystkich tych powtarzalnych wpisów, pełnych wyliczeń i zdobionych wzniosłymi epiforami, jest nużące. Tak jak nużąca jest rzeczywistość wojenna, gdy na froncie pat, choć ryzyko śmierci pozostaje na horyzoncie. Nie możemy jednak zapominać o kontekście. O tym, że dla odbiorców z Ukrainy, którzy nie mogli wyobrazić sobie dnia bez kolejnego wpisu literata, dziennik ten miał wartość okolicznościową - propagandową i patriotyczną. Kronika Żadana odgrywała i odgrywa też rolę ocalającą. To pochwała mówienia w swoim języku. Z polskiej perspektywy trudno pojąć, jak ważną rolę kulturotwórczą pełni rezygnacja z rosyjskiego na rzecz ukraińskiego tam, gdzie ten pierwszy od niepamiętnych czasów był językiem dominującym. Własny język jednak ocala kulturę i pamięć. "Patrzenie na miasto jest bolesne. Ale patrzeć trzeba, żeby zapamiętać i niczego nie zapomnieć" - pisze Żadan. "Dlatego mówimy, mówimy. Nawet kiedy nasze słowa ranią gardło. Nawet kiedy przez nie czujemy się zagubieni i puści. Za głosem stoi możliwość prawdy." A prawda jest taka, że nie ma agresji putinowskiej, jest agresja rosyjska, w społeczeństwie panuje imperialny szowinizm. Rosjanie są niezadowoleni z warunków w więzieniu, nie samego więzienia, jak twierdzi autor Internatu. A wielu Europejczyków chce pokoju, bo robi z Rosją interesy. Żadan wie, że dopóki można mówić, dopóty można przetrwać, a później - wygrać. Póki co się udaje. Po dwóch latach bombardowań, pożarów i niedoborów Charków stara się funkcjonować normalnie. Żadan dalej nadaje.

Jacek Adamiec

  • Serhij Żadan, W mieście wojna
  • Wydawnictwo Czarne

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024