Nieco ponad 30 lat temu amerykański politolog Francis Fukuyama wydał książkę pod znamiennym tytułem Koniec historii. Stała się ona globalnym bestsellerem z jednym genialnie prostym przesłaniem - liberalna demokracja to najdoskonalszy ustrój, nic lepszego się już nie wymyśli, koniec historii, kraina szczęśliwości razy milion. Fukuyama przez kilka lat pod koniec XX wieku jawił się jako nieprzeciętny autorytet. Ale minęło trochę czasu i rzeczywistość - znów w skali globalnej - wywinęła kilka koziołków, które pokazały aż nazbyt dobitnie, w jak wielkim błędzie był naukowiec z USA.
Jeden z tych koziołków zdaje się nieustannie dziać, kręcić i wywijać od dobrych kilku lat. Chodzi o populizm; i znów w skali globalnej, tym razem podkarmiany przez, nieznane w czasach wieszczącego Fukuyamy, social media. Bo czy gdy Fukuyama wieszczył swoje tezy, ktokolwiek spodziewałby się wygranej Donalda Trumpa w wyścigu o fotel prezydencki w USA? No skąd! Dla biznesmenów jego proweniencji wstępu na takie poziomy życia politycznego po prostu nie było. Dziś są, zresztą nie tylko w USA - przykłady łatwo znaleźć też w ostatnich latach w Europie, od Węgier zaczynając, na Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona kończąc.
Polska oczywiście nie jest wolna od populizmu i od populistów. Ba, jest nas tutaj bez liku - w swojej świetnej, opartej o najnowsze badania, książce Społeczeństwo populistów piszą o tym wprost socjolodzy Przemysław Sadura i Sławomir Sierakowski. Piszą m.in. o miękkim populizmie Donalda Tuska czy Emmanuela Macrona, prezydenta Francji. Ale oczywiście najwięcej miejsca poświęcają na omówienie swoich badań przeprowadzonych w ostatnich latach w Polsce i naprawdę nie jest to obraz, który mógłby nas napawać dumą czy otuchą.
Gdyby ktoś jeszcze nie zauważył, że od kilku lat Polska jest na równi pochyłej, daleko w tyle zostawiając zasady demokratycznego państwa prawa, to nie sposób już tego nie dostrzec podczas lektury Społeczeństwa populistów. Sadura i Sierakowski piszą wprost o tym, jak bardzo brakuje nam osadzenia i zakorzenienia w liberalizmie - to dlatego populistom tak łatwo poszło w Polsce przewrócenie całego demokratycznego układu. Brakuje nam, jako społeczeństwu, zaufania na najprostszym poziomie - w gronie bliskiej rodziny. Nie sposób więc mówić o silnym i świadomym swoich praw społeczeństwie - dla rządzących populistów jesteśmy niczym pionki, którymi okrutnie łatwo na co dzień rozgrywać. Dowodzą tego pogłębione badania Sadury i Sierakowskiego oraz to, co autorzy piszą o fanatycznym i cynicznym elektoracie prawicy.
Czy jest jakieś wyjście z tego zaklętego kręgu populizmu? Owszem, jest. Może nawet niejedno. O tym też piszą socjologowie. Ale tę dobrą wiadomość przykrywa zła. Otóż nic nie zadzieje się z dnia na dzień, nic nie odmieni się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na zmiany potrzeba czasu oraz świadomego działania. I to niezależnie od wyniki jesiennych wyborów parlamentarnych w Polsce. Z dnia na dzień bowiem nie przestaniemy tkwić w tym wypełnionym wrzącym populizmem garnku. A czy się ugotujemy? To już zależy jedynie od nas samych i od tego, czy zaczniemy zmieniać mentalność.
Społeczeństwo populistów ma jeszcze tę wielką zaletę, że jest nie tylko mądrą książką na ważki temat, ale też pozycją naprawdę świetnie napisaną. Podczas lektury nie utkniecie na żadnych naukowych mieliznach - książkę Sadury i Sierakowskiego chwilami czyta się jak powieść sensacyjną (choćby w opisie tego, co działo się w Polsce podczas pandemii COVID-19, a w co teraz chwilami trudno wprost uwierzyć, mimo że przeżyliśmy to wszyscy całkiem niedawno). I aż chciałoby się, żeby wśród powieści sensacyjnych Społeczeństwo populistów pozostało. Albo żeby na tę właśnie półkę z literaturą przeskoczyło.
Aleksandra Przybylska
- Przemysław Sadura, Sławomir Sierakowski, Społeczeństwo populistów
- Wydawnictwo Krytyki Politycznej
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023