Początek Unicestwiania zaskakuje - to nawet nie thriller polityczny, jak stoi w licznych opisach, lecz powieść sensacyjna spod znaku Dana Browna! Otóż w internecie pojawią się niepokojące materiały wideo wykonane w technologii deepfake, na których widać m.in. dekapitację obecnego (powieściowego) ministra finansów Francji czy zatopienie chińskiego kontenerowca. Transmisjom towarzyszą niemożliwe do złamania szyfry oraz niepokojące symbole. Wkrótce problem eskaluje - fotomontaże ustępują nagraniom prawdziwych aktów przemocy. Giną setki ludzi, motywy sprawców pozostają nieznane. Tymczasem w pogrążonej w kryzysach społecznych Francji A.D. 2027 zbliżają się wybory prezydenckie.
Paul jest wysokiego szczebla urzędnikiem w ministerstwie finansów i protegowanym samego ministra. Polityk ten, Bruno, ma do odegrania bardzo istotną rolę w kampanii wyborczej jednego z kandydatów. A także ambicje, które za pięć lat mogą jego samego uczynić głową Republiki. Paul, typowy karierowicz, to - jak przystało na bohaterów Houellebecqa - mężczyzna w średnim wieku, bezsprzecznie winny atrofii wszystkich ważnych dlań więzi społecznych - małżeńskiej i rodzinnych. Gdy jego ojciec, w przeszłości poważany oficer kontrwywiadu, doznaje wylewu, a kwestia jego przeżycia i wyjścia ze stanu wegetatywnego staje pod znakiem zapytania, Paul ma okazję odbudować relacje z rodzeństwem i postaciami drugoplanowymi. A jest to doprawdy galeria nieszczęśników, z których każde zostało przemielone przez Zachód na swój własny sposób. Jak nietrudno się domyślić - galeria przedstawionych postaci reprezentuje bolączki Francji.
Najistotniejsze jest jednak to, co dzieje się w tych okolicznościach między Paulem a jego żoną, Prudence. Choć wydaje się to wielce nieprawdopodobne - między dwojgiem martwych dla siebie osób odradza się uczucie. I tu możemy dostrzec bardzo istotną różnicę między Paulem, dla którego każdy akt bliskości fizycznej ma znaczenie metafizyczne, a Florentem z Serotoniny owładniętym miłością erotyczną i możliwościami penetracji. Nie to, żeby Houellebecq zrezygnował tym razem z soft porno, ależ skąd! Niemniej dla głównego bohatera seks nie jest już dłużej próbą skazanej na porażkę męskości, lecz doświadczeniem bliskości drugiej osoby, którą transcenduje wymiar fizyczny. To właśnie poczucie okazuje się ocalające dla mężczyzny, którego życie osobiste, ściągnięte z ołtarzu kariery, zaczyna osaczać entropia, a z nią - różne formy tytułowych unicestwień. Fakt, to idealizacja miłości, ale jakże zaskakująca!
Szkicowane przez Houellebecqa intrygi polityczne i wątek cyberprzestępczości stanowią tło dla głównego tematu dzieła, czy ars moriendi. Nie ma zatem co liczyć na spektakularne twisty fabularne w tym obszarze. Powieść szybko zmienia dynamikę, uderza w tony refleksyjne. Sztuka dobrego umierania, która w XXI wieku wpisuje się w modny minimalizm, zadowala się kameralną scenografią. Rozgrywa się w hospicjach, na oddziałach opieki paliatywnej. W przypadku uprzywilejowanych - w domach, w obecności pielęgniarki oraz dozownika z morfiną. A w najlepszym przypadku, czego doświadczają naprawdę nieliczni - w towarzystwie ukochanej osoby. Zawsze w cieniu, bo tylko tam przewiduje dla niej miejsce współczesny Zachód, o ile rzecz jasna nie dotyczy młodych i pięknych.
Eksploatowanym przez Houellebecqa motywem niezmiennie jest samotność w obliczu końca, egzystencjalne bycie ku-śmierci. Śmierć przybiera w najnowszej prozie literata różne postaci - pojawia się samobójcza śmierć z wyboru, śmierć nagła i dramatyczna w zamachu, śmierć za życia związana z brakiem możliwości nawiązania kontaktu z otoczeniem, eutanazja, czy też powolna i nieustępliwa degradacja organizmu na skutek postępującej choroby nowotworowej. Unicestwianie wykracza poza ścisłą definicję śmierci biologicznej, bada konteksty kulturowe i społeczne. To również stopniowa utrata zdolności do czerpania radości z życia i obdarowywania nią innych, dysocjacja.
Ale przecież siłom, które ciągną do grobu, autor przygląda się od dłuższego czasu. Żeby daleko nie szukać - owładnięty myślą o końcu był umierający ze smutku protagonista Serotoniny. Novum nie jest konkluzja, że to miłość jest najcenniejszą wartością (trzeba wszak zauważyć, że główni bohaterowie Houellebecqa z reguły nie mają większych trudności z zaspokojeniem potrzeb bytowych) w zbrukanym konsumpcją, przebodźcowanym świecie. Dlaczego zatem francuski literat zaskakuje? Otóż łagodzi gorzki wydźwięk książki, która w pewnym momencie staje się dołującą onkonarracją, miłością możliwą. Do tej pory na kartach jego powieści przeważała miłość nieosiągalna lub możliwa w przeszłości, lecz później zaprzepaszczona. Jej brak rekompensują brutalny seks, używki czy kariera. Tym razem jednak pisarz wierzy w łyżkę miodu w beczce dziegciu, możliwość końca słodko-gorzkiego. To doprawdy rozczulające, obserwować, jak zblazowany, sprośny nihilista z mizoginistycznymi zapędami zdobywa się na nastoletnią ufność w czystość więzi emocjonalnej z drugą osobą. Jak chwyta po Pieśń o Rolandzie i reinterpretuje utrwalony motyw śmierci. Pozwala odejść w cieniu sosny w spokoju, bez obaw o wieczne potępienie, nie kierując wzroku na Hiszpanię (czy Francję), lecz bliską osobę.
Unicestwianie jest bardzo smutną książką, która potrafi cieszyć. Ale tylko wtedy, gdy jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie odrobinę romantyzmu. Wtedy metafizyczna pustka przeraża jakby nieco mniej. A co, jeśli autor tylko z nami pogrywa? Na szczęście niczego to nie zmienia.
Jacek Adamiec
- Michel Houellebecq, Unicestwianie
- tłum. Beata Geppert
- Wydawnictwo W.A.B.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023