Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Czy można zrzec się spadku?

Ludowa historia Polski, czyli wspólna dla ponad 90% Polaków historia doświadczanego ze strony  uprzywilejowanych wyzysku, doczekała się w ostatnich latach wnikliwych opracowań ze strony Adama Leszczyńskiego, Kacpra Pobłockiego czy Kamila Janickiego. Ostatni z wymienionych kontynuuje opowieść o nierównościach, zgubnym powabie fantazmatów i zacietrzewieniu nowożytnej arystokracji w Warcholstwie. Prawdziwej historii polskiej szlachty. To historia szaleństwa, które przez kilka stuleci blokowało przemiany społeczne nieodzowne dla każdego narodu wkraczającego w nowoczesność. I które niestety okazało się dziedziczne.

Rysunkowy, utrzymany w pastelowych barwach baner przedstawiający siedzącego na ławce i czytającego książkę ptaka. Ptak ma ciało małego chłopca, ubrany jest w kardigan i krótkie spodenki. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Musimy ustalić jedno - otóż to, że panowie szlachta byli odpowiedzialni za upadek Rzeczypospolitej Obojga Narodów, jest faktem powszechnie znanym. Zamiłowanie sobiepanów do zbytku, ich wyrachowanie, awanturniczość i pogarda dla jakiejkolwiek formy kontroli w połączeniu z niezachwianym przeświadczeniem o własnej wyjątkowości doprowadziły kraj do radykalnego osłabienia władzy królewskiej i ruiny polityczno-gospodarczej. Na tym polu Janicki oferuje zatem czytelnikom zgrabną syntezę wniosków stanowiących rysy na pomniku Skrzetuskiego czy Zagłoby, erratę do programu nauczania w liceum. Na tym jednak zasługi autora się nie kończą. O ile mimo wiadomych przywar panów w żupanach często, choćby mimowolnie, jesteśmy w stanie darzyć ich cieniem szacunku, choćby za niektóre wolnościowe ideały, o tyle lektura książki Janickiego pozbawia nas resztki złudzeń wyniesionych z Przygód pana Michała. Nie sposób już myśleć o szlachcicach inaczej niż jak o obsesjonatach owładniętych fantazmatami, tytułami i  fikcyjnymi urzędami, czy też wstecznikach, którym obca była umiejętność myślenia o społeczeństwie w kategoriach ponadstanowych.

Warcholstwo, czyli duchowa i tematyczna kontynuacja Pańszczyzny. Prawdziwej historii polskiego niewolnictwa Janickiego, to opowieść, której ramy wyznaczają kolejne ustępstwa władzy królewskiej względem rosnącego w siłę stanu szlacheckiego. Przywileje czyniące z rycerzy oraz posiadaczy ziemskich i ludzkich podmioty nietykalne, wymykające się jakiejkolwiek władzy ziemskiej i przeświadczone o szczególnym umiłowaniu przez władzę niebiańską. To również historia potęgi stanu szlacheckiego utożsamiającego się z Polską, która rosła odwrotnie proporcjonalnie względem potęgi państwa. I finalnie skutkowała tym, że u progu XX wieku zaledwie co trzecia osoba mówiąca po polsku czuła się Polakiem, a wieści o możliwości odrodzenia się wolnej Rzeczpospolitej masy odbierały z obawą przed powrotem wyzysku.

Referując historię kultury szlacheckiej, Janicki eksponuje, a następnie odczytuje w sposób krytyczny narosłe wokół niej mity. Mowa na przykład o pozorach szlacheckiej równości, która w XVII wieku ustąpiła magnackiej oligarchii stanowiącej kres marzeń o (ograniczonej do warstwy szlacheckiej) demokratyzacji życia politycznego. W ciekawy sposób Janicki rozprawia się z mitem mocarstwowości Rzeczpospolitej, który możemy traktować jako niewątpliwy sukces propagandowo-marketingowy sobiepanów. Historyk dowodzi, że pospolite ruszenie co prawda było zdolne do efektownych zwycięstw nad przeważającymi siłami wroga (np. pod Kircholmem czy pod Wiedniem), ale w dłuższej perspektywie także do zmarnowania najwspanialszych wiktorii, o czym nie wypada zapominać. Janicki podkreśla, że, na przekór literaturze pisanej ku pokrzepieniu serc, szlachta skłonna była raczej do układania się z wrogiem, aniżeli do walki z nim. Równie zajmujący jest rozdział poświęcony religijności panów - autor w barwny sposób opisuje zarówno oportunizm religijny XVI wieku, nakazujący szlachcicom identyfikować się z wyznaniem, które aktualnie zapewniało im największe swobody obywatelskie, jak i postępującej w XVII wieku sarmatyzacji katolicyzmu. À propos  religii - czy Rzeczpospolita faktycznie była krajem bez stosów? Z tego, co mogliśmy przeczytać, wynika, że faktycznie, różnowierców w Polsce nowożytnej (poza nielicznymi wyjątkami) nie palono, ale głównie dlatego, że w porę zdążyli oni uciec przed prześladowaniami. Palono natomiast książki uważane za wywrotowe oraz kobiety uważane za czarownice.

Janicki, choć unika myślowych wycieczek do XXI wieku i opiera się pokusie diagnozowania współczesności, pozostawia nas w przekonaniu, że sarmatyzm nadal w dużym stopniu rzutuje na nasze konstrukty tożsamościowe i kulturę polityczną. Powraca zawsze wtedy, kiedy - tu warto przywołać badania Przemysława Czaplińskiego - pojawia się potrzeba stawienia oporu (po)nowoczesności i podsycenia wewnątrzspołecznej (ale też ukierunkowanej na zewnątrz) antagonizacji. Stąd żywotność mitów, jak tego dotyczącego przedmurza chrześcijaństwa, który poddany niewielkiej reinterpretacji pozwala rządzącym określić swoje stanowisko wobec kryzysu migracyjnego. Bez wątpienia po zapoznaniu się z Warcholstwem warto rozważyć, jak, w kontekście podejmowanej w PRL-u translacji sarmatyzmu na kod plebejski, elementy szlacheckiego światopoglądu wpisały się do świadomości zbiorowej. A także pomyśleć o ciekawym paradoksie związanym z tym, że chociaż niemal wszyscy wywodzimy się z chłopa, w sytuacjach konfrontacyjnych bardzo chętnie wyziera z nas swarliwy jaśniepan. Warcholstwo to pozycja, która zawstydza nas na wielu różnych poziomach.

Jacek Adamiec

  • Kamil Janicki, Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty
  • Wydawnictwo Poznańskie

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023