Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Złodziej zranionych dusz

Francis to tytuł najnowszej płyty Call Me Karizma - wyjątkowo charyzmatycznego pieśniarza z Minnesoty, który udowadnia, że charakterny hip hop i uczuciowe emo wciąż mogą być naprawdę dobrym połączeniem. Bo choć tego rodzaju fuzje to już raczej pieśń przeszłości, to ten młody łobuz pokazuje, że i dziś mogą pochłonąć nam serducho. Miliony słuchaczy nie mogą się mylić.

. - grafika artykułu
Call me Karizma, fot. materiały prasowe

Kiedy jesienią ubiegłego roku Francis doczekał się premiery, Morgan Parriott cieszył się już wieloma sukcesami. Na Spotify jego kawałki były słuchane 230 milionów razy, nie wspominając o wielomilionowych odtworzeniach jego klipów na YouTube. "Ten gość jest fenomenem" - czytamy w jednym z komentarzy pod teledyskiem Call Me Karizma, które w ciągu kilku lat zyskało status jednego z najciekawszych jednoosobowych projektów z rejonów popowego, a jednak i wściekle punkowego rapu.

Tematy miłosne i psychiczne problemy to coś, co grzeje w muzyce nie od dziś. Wystarczy przypomnieć postać nieodżałowanego, zmarłego kilka lat temu Lil Peepa - uroczego młokosa z wytatuowaną twarzą i różowymi włosami, który jak na pstryknięcie palcem zdobył status hip-hopowej megagwiazdy, będąc kompletnym przeciwieństwem napinającego się gangstera, przypominając raczej Kurta Cobaina niż Gucci Mane'a. Teraz to Morgan Parriott porównywany jest do Lil Peepa. I choć to nieco inna jazda, to od strony emocjonalnej wydaje się zupełnie taka sama - po prostu słuchasz i płaczesz, jakkolwiek dziecinnie by to nie brzmiało.

Call Me Karizma to muzyka dla wrażliwców, ale takich, którzy zamiast chować się w kącie, nie boją się pokazać środkowego palca konformistycznemu społeczeństwu. Poszukując siebie, rozglądając się wszędzie i nie patrząc na autorytety, tworzą swój własny, autorski patchwork poglądów i idei, napędzani poczuciem rosnącego chaosu, beznadziei, ale i wielkiej potrzeby wolności. Najlepiej odzwierciedla to muzyka połatana z hip hopu, popu i rocka we wszystkich ich odmianach, której twórcy - zgodnie z ideą remiksu - nie przywiązują się zbytnio do czegokolwiek na dłużej. Jeśli czujecie takie podejście, to Call Me Karizma z pewnością zawita w waszych głośnikach na dłużej.

"Jego twórczość uratowała mi życie" - czytamy w kolejnym anonimowym wpisie w jednym z popularnych serwisów, który zamieścił notkę o najnowszej trasie Morgana. Chłopak ma świadomość, że jego muzyka jest surowa i za sprawą swojej bezpretensjonalności, z pewnością nie będzie do przełknięcia przez wszystkich. Jednak jak mówi, "choć nie każdemu się spodoba, to wierzę, że słuchając jej, każdy podświadomie otworzy się na jej wpływ, a to mój główny cel jako artysty".

Choć brzmi to nieco narcystycznie, to może mieć rację - mając na uwadze przyjęcie jego poprzednich płyt The Gloomy Tapes Vol. 2 (2019) i To Hell With Hollywood (2020), nie wspominając o singlach Monster, F U Till I F U i Serotonin. Podczas nadchodzącego koncertu skupi się jednak na najnowszym zbiorze numerów, upakowanych na Francis jak pamiątki w pudełku zamykanym na klucz i chowanym w tajemnicy pod łóżkiem. Sprawdźmy, co w sobie kryje...

Sebastian Gabryel

  • Call Me Karizma
  • 10.03, g. 19
  • Pod Minogą
  • bilety: 99 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023