Kiedy jesienią ubiegłego roku Francis doczekał się premiery, Morgan Parriott cieszył się już wieloma sukcesami. Na Spotify jego kawałki były słuchane 230 milionów razy, nie wspominając o wielomilionowych odtworzeniach jego klipów na YouTube. "Ten gość jest fenomenem" - czytamy w jednym z komentarzy pod teledyskiem Call Me Karizma, które w ciągu kilku lat zyskało status jednego z najciekawszych jednoosobowych projektów z rejonów popowego, a jednak i wściekle punkowego rapu.
Tematy miłosne i psychiczne problemy to coś, co grzeje w muzyce nie od dziś. Wystarczy przypomnieć postać nieodżałowanego, zmarłego kilka lat temu Lil Peepa - uroczego młokosa z wytatuowaną twarzą i różowymi włosami, który jak na pstryknięcie palcem zdobył status hip-hopowej megagwiazdy, będąc kompletnym przeciwieństwem napinającego się gangstera, przypominając raczej Kurta Cobaina niż Gucci Mane'a. Teraz to Morgan Parriott porównywany jest do Lil Peepa. I choć to nieco inna jazda, to od strony emocjonalnej wydaje się zupełnie taka sama - po prostu słuchasz i płaczesz, jakkolwiek dziecinnie by to nie brzmiało.
Call Me Karizma to muzyka dla wrażliwców, ale takich, którzy zamiast chować się w kącie, nie boją się pokazać środkowego palca konformistycznemu społeczeństwu. Poszukując siebie, rozglądając się wszędzie i nie patrząc na autorytety, tworzą swój własny, autorski patchwork poglądów i idei, napędzani poczuciem rosnącego chaosu, beznadziei, ale i wielkiej potrzeby wolności. Najlepiej odzwierciedla to muzyka połatana z hip hopu, popu i rocka we wszystkich ich odmianach, której twórcy - zgodnie z ideą remiksu - nie przywiązują się zbytnio do czegokolwiek na dłużej. Jeśli czujecie takie podejście, to Call Me Karizma z pewnością zawita w waszych głośnikach na dłużej.
"Jego twórczość uratowała mi życie" - czytamy w kolejnym anonimowym wpisie w jednym z popularnych serwisów, który zamieścił notkę o najnowszej trasie Morgana. Chłopak ma świadomość, że jego muzyka jest surowa i za sprawą swojej bezpretensjonalności, z pewnością nie będzie do przełknięcia przez wszystkich. Jednak jak mówi, "choć nie każdemu się spodoba, to wierzę, że słuchając jej, każdy podświadomie otworzy się na jej wpływ, a to mój główny cel jako artysty".
Choć brzmi to nieco narcystycznie, to może mieć rację - mając na uwadze przyjęcie jego poprzednich płyt The Gloomy Tapes Vol. 2 (2019) i To Hell With Hollywood (2020), nie wspominając o singlach Monster, F U Till I F U i Serotonin. Podczas nadchodzącego koncertu skupi się jednak na najnowszym zbiorze numerów, upakowanych na Francis jak pamiątki w pudełku zamykanym na klucz i chowanym w tajemnicy pod łóżkiem. Sprawdźmy, co w sobie kryje...
Sebastian Gabryel
- Call Me Karizma
- 10.03, g. 19
- Pod Minogą
- bilety: 99 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023