Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Uśmiech mimo wszystko

Większość z nas nie lubi poniedziałków. Jednak ten najbliższy może być zupełnie inny. No, o ile tylko wieczorem wybierzemy się do Sali Ziemi na MTP, gdzie czekać na nas będzie niezawodny Artur Andrus. Ten, co pił w Spale i spał w Pile, prawdziwy człowiek do zadań specjalnych z aparycją godną Jamesa Bonda Orderu Uśmiechu. A towarzyszyć mu będą Joanna Kołaczkowska, Dorota Miśkiewicz i Janusz Radek. To będzie prawdziwy śmiech na sali!

. - grafika artykułu
Artur Andrus, fot. materiały prasowe

Bądźmy szczerzy - z polskim humorem bywało lepiej. Wydaje się, iż nie dość, że najlepsze czasy ma już za sobą - a mowa tu przede wszystkim o peerelowskich kabaretach (na czele z poznańskim Kabaretem Tey) i filmach z lat dziewięćdziesiątych z Pazurą i Lubaszenką - to nie wygląda na to, by cokolwiek miało się zmienić. Kabareciarzy nie przyprawiających o dreszcz wstydu można policzyć na palcach jednej ręki, tymczasem stand-uperzy prześcigają się na przekleństwa, byle tylko było bardziej "amerykańsko". Ci pierwsi powielają stereotypy, czasem zbliżając się do żenady pokroju niesławnego "chłopa przebranego za babę" z Konia Polskiego. Ci drudzy prześcigają się, kto bardziej pojedzie po bandzie, rzekomo w imię mówienia głośno niepopularnych rzeczy.

Z tej smutnej konstatacji wyrywa nas Artur Andrus, człowiek, który podobnie jak jego "wiecznie zakłopotany" przyjaciel Andrzej Poniedzielski, nie musi wiele, by brzuch rozbolał nas ze śmiechu. I nie śmiejemy się tylko dlatego, że już zapłaciliśmy za bilet. Po prostu stoi przed nami z tym uroczym, jedynym w swoim rodzaju, rozkładającym na łopatki wyrazem twarzy i niczym Mariusz Max Kolonko mówi, jak jest. A i zaśpiewa też - w sposób zupełnie niedzisiejszy, a jednak do naszej rozhulanej rzeczywistości chyba znacznie bardziej przystający. Jak sam twierdzi, "jak się człowiek za bardzo szczerzy do życia, to w końcu od tego życia może dostać w zęby". W tym kontekście jest jak Louis de Funès, tyle że odwrotnie - tamten był wiecznie wkurzony, a Andrus jest zawsze łagodnie uśmiechnięty. Sorry, Sanah - Artur robi to lepiej.

Wracając do kondycji polskiego kabaretu, dziś nie tylko z jego powodu nie jest nam do śmiechu. My po prostu nie mamy do niego głowy. Jak wspomniał Andrus w jednym z niedawnych wywiadów, dokładnie tego dnia, kiedy Rosja uderzyła na Ukrainę, wychodził na scenę w szczecińskim Teatrze Polskim. Nie wiedział, czy w ogóle to robić, a jeśli tak, to co na niej mówić. Koniec końców uznał, że da wybór publice. "Jeśli przychodzi, wiedząc, że ma to być wieczór kabaretowy, to robi to świadomie. Po drugie, mamy wtedy szansę na dwie godziny wyrwać się do jakiegoś lepszego świata. Nawet jeśli wiemy, że do tego gorszego po tych dwóch godzinach wrócimy" - powiedział w rozmowie.

I w tym samym duchu odbędzie się jego nadchodzący recital w Sali Ziemi, podczas którego Andrus zaprezentuje swoje najpopularniejsze utwory, dzięki którym dziś jest jednym z najważniejszych polskich artystów kabaretowych. Z pewnością nie zabraknie takich jego rozbrajających przebojów jak Nazywali go Marynarz (Szanta narciarska), Królowa nadbałtyckich raf czy Piłem w Spale, spałem w Pile, dzięki którym jego płyty Myśliwiecka (2012), Cyniczne córy Zurychu (2015) czy Sokratesa 18 (2018) pokrywały się nawet podwójną platyną. Na scenie będą towarzyszyć mu specjalni goście - Joanna Kołaczkowska, Dorota Miśkiewicz i Janusz Radek, a także orkiestra smyczkowa pod batutą Andrzeja Borzyma juniora. Przekonani? Dajcie sobie boki zerwać!

Sebastian Gabryel

  • Artur Andrus i jego goście
  • 20.06, g. 20
  • Sala Ziemi MTP
  • bilety: 119-169 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022