Pierwszą kompozycją, którą usłyszała publiczność był skecz muzyczny Dwa wiersze Ryszarda Krynickiego. Do tego performance'u wykorzystano wiersz Koty w minimalistycznej obsadzie wokali, fletu (Justyna Wójcińska, Magdalena Pikuła) i fletu recytującego Krzysztofa Materny. W tej miniaturze, kompozytor Paweł Szymański zrezygnował z barokowej konwencji, do której przyzwyczaił nas w swoich wcześniejszych utworach. Groteskowe podejście do tematu kompozycji uwydatniło się pod postacią kocich uszu, dodanych do kostiumów wykonawców.
Największym zaskoczeniem wieczoru oraz najlepszym punktem programu Projekt Krynicki okazała się kompozycja Aleksandra Nowaka I symfonia - prawda? na orkiestrę symfoniczną. Już od pierwszych dźwięków zszokowała mnie swoim majestatem i monumentalnością. W tym utworze Nowak przede wszystkim skupił się na brzmieniu, przez co można uznać go za sonorystyczny. Masywne i ciężkie akordy ciągle dążyły do kulminacji i ich rozładowań, trzymając publiczność w jednoczesnym napięciu i zachwycie. Mogę przyznać, że dawno nie słyszałam utworu, który tak mocno by mnie zachwycił - właśnie tym wyzwalaniem ciągłego niepokoju. Podobne emocje kotłowały się we mnie, kiedy pierwszy raz słuchałam Trenu - Ofiarom Hiroszimy Krzysztofa Pendereckiego.
Ta kompozycja idealnie wpisuje się także w festiwalowe hasło - swoim bogactwem, filozoficznością i katastrofizmem. To potęga XIX-wiecznych symfonii przełożona na język współczesnego brzmienia. Kompozytor płynnie przenosi publiczność w różne płaszczyzny brzmieniowe: od cichych i subtelnych odcieni, do głośnych półmroków. Wykonania tej bardzo trudnej kompozycji podjęli się artyści orkiestry Sinfonia Varsovia z dyrygentem Bassem Akiki na czele. Należy docenić tu precyzję dyrygenta, doskonale znającego dzieło i niezwykle płynnie poruszającego się po jego płaszczyznach. Zachwyciła także orkiestra, a w szczególności muzycy grający na instrumentach dętych blaszanych. Z pewnością dla artystów niełatwy stał się także epilog dzieła, do którego włączony został śpiew muzyków.
Zwieńczeniem tego wieczoru była kompozycja Ravela - Bolero. Ten moment był przeze mnie szczególnie wyczekiwany, ponieważ pierwszy raz miałam okazję usłyszeć ten utwór na żywo. Wykonaniu towarzyszyły improwizowane obrazy, które tworzył Mariusz "Wikl" Wilczyński - malarz, performer i reżyser filmów animowanych. Kiedy już artyści Sinfonii Varsovii byli przygotowani do rozpoczęcia jednego z najbardziej znanych dzieł wszechczasów, nagle odezwał się głos Wilczyńskiego: "Potrzebuję palety!". Publiczność była świadkiem poczynań artysty, które były wyświetlane za pośrednictwem telebimu. I choć początkowo narracja snuta przez malarza była dla mnie po prostu zaskakująca, po dość krótkim czasie zauważyłam, że Wilczyński wyszedł poza moją koncepcję współgrania obrazu z dźwiękiem na żywo. Nie oczekiwałam w tym momencie impresjonistycznego obrazu i idealnej synchronizacji pędzla z batutą, jednak do końca miałam wrażenie, że na jednej scenie prezentowane są zupełnie dwa inne światy i odmienne historie: zapętlony temat kompozycji Ravela przejmowany przez kolejne instrumenty i malarska opowieść, która nijak nie reagowała na kolejne powtarzające się muzyczne motywy. Narracja Wilczyńśkiego obnażała mity narodowe, pokazując upadek skonfliktowanej Polski. Pojawiły się flagi, statki, czy upadający orzeł. Na koniec Wilczyński zamalował swój obraz czarną farbą, by na chwilę namalować białe serce, które równie szybko zniknęło z kartki. I gdyby tak obejrzeć narrację Wilczyńskiego w oderwaniu od Ravela, moglibyśmy przenieść się do zamaskowanego świata Rzeczpospolitej, podobnego do tego z piosenki Nie pytaj o Polskę Obywatela GC: "Nie pytaj mnie, dlaczego jestem z nią / dlaczego z inną nie / dlaczego myślę że nie ma dla mnie innych miejsc?" Jednak wszyscy byliśmy na jednej sali, w której stopniowo rozwijało się Ravelo i znajdowało się tuż obok historii opowiedzianej przez "Wilka".
Tegoroczna edycja festiwalu Malta odbywa się pod hasłem "Powrót na ziemię". Te powroty w projekcie Krynicki i Krynicki na bis były bardzo różnorodne. Od miniatury, przez ogromne brzmieniowo dzieło symfoniczne przeszliśmy do "hitu" muzyki klasycznej, połączonego z malarską ilustracją. Ten koncert był też w moim odczuciu bardzo krótki i pozostawił niedosyt. Po obejrzeniu mnóstwa reklam sponsorskich powtarzanych kilkukrotnie, nagle przyszedł czas na koncert trwający niecałą godzinę. A chciałoby się usłyszeć i zobaczyć więcej!
Katarzyna Nowicka
- Festiwal Malta: koncert Krynicki i Krynicki na bis
- hala MTP
- 24.06
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021