Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Zakręceni

Mamy tego lata w Polsce swoje burze, mamy też rodzimych łowców burz. Ale rzecz jasna ci amerykańscy są bardziej cool, ryzykują życiem, żeby zrobić show na YouTube, kolektywnie wrzeszczą do kamery jak na tureckim rodeo, wjeżdżają w oko cyklonu, żeby urządzić w środku pokaz fajerwerków. Można by pomyśleć, że instynkt samozachowawczy w Hollywood dawno został złożony na ołtarzu coraz większego i większego widowiska.

Młoda kobieta w okularach przeciwsłonecznych siedzi na dachu auta. Za nią błękitne niebo. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Ale w kinie katastroficznym właśnie o wielkie widowisko chodzi, prawda? Przypomina o tym Lee Isaac Chung w Twisters, filmie luźno powiązanym z Twisterem z 1996 roku. Oto piękna meteorolożka Kate Cooper pracuje w nowojorskim instytucie analizującym zmiany pogodowe. Kiedyś uganiała się za tornadami, ale po tragicznych wydarzeniach, których była uczestniczką, postanowiła skoncentrować się na pracy przy biurku. Zew przygody okazuje się jednak silniejszy, kiedy jej dawny przyjaciel oferuje jej dołączenie do nowego zespołu i powrót do dawnej pasji, tym razem z nowymi technologicznymi zabawkami, które być może pomogą poskromić żywioł i uratować niejedno życie. Na trasie spotkają jednak konkurencyjną grupę szalonych youtuberów pod wodzą nieziemsko przystojnego Tylera, który obwołał się Kowbojem Tornad.

Już na starcie dostajemy dużą, wypieszczoną scenę akcji wypełnioną pierwszorzędnymi efektami specjalnymi, co nie powinno dziwić, skoro wśród producentów wykonawczych widnieje nazwisko Stevena Spielberga. Wichury i trąby powietrzne jedna po drugiej wirują, prężą się i napinają przed obiektywem niczym na meteorologicznym konkursie piękności. Skutecznie próbują usatysfakcjonować widza chcącego w kontrolowanych warunkach poczuć siłę żywiołu. Ostatni, najlepszy akt, będzie zresztą z tym pragnieniem korespondował, kiedy przerażeni ludzie, by ratować swoje życie, wbiegną do kina szukając schronienia, gdy tymczasem budynek będzie cegła po cegle rozmontowywany przez rozszalałą matkę naturę.

W tej dzikiej zawierusze bohaterowie uparcie będą nam dawać do zrozumienia, że tytułowe tornada są mieszanką tego, co wyjaśnione przez naukę, i tego, co tajemnicze i nieprzeniknione, jakby wszystkie te ekranowe anomalie pogodowe nie były niczym innym jak metaforą miłości. Owa filmowa konstrukcja nie wytrzymałaby przecież nawałnicy oczekiwań widowni, gdyby nie wspierała się na odpowiednio przedstawionej relacji między postaciami. Wcielający się w Kate i Tylera Daisy Edgar-Jones oraz Glen Powell, czyli ci najpiękniejsi, okazują się na tyle charyzmatyczni, że pozostałe postacie, a nawet całe wątki wywiewa gdzieś na daleki plan. Znana z hitu Gdzie śpiewają raki czy serialu Normalni ludzie Edgar-Jones wydaje się wciąż testować swoje ekranowe możliwości, w przeciwieństwie do Powella (mogliśmy go oglądać niedawno w Hit Manie), który został już chyba na dobre zaszufladkowany przez producentów jako czarujący amant z błyszczącym uśmiechem. W Twisters dostaje takie ujęcia, że gdyby rozebrać go do czerwonych gatek i dodać trochę slow motion, mógłby zostać żywcem wciągnięty jako honorowy członek do panteonu emanujących boskością herosów Słonecznego patrolu.

Oczywiście twórcy skutecznie ukryli się w schronie przewidywalności, a fabuły nie zwiewa nawet o metr od gatunkowego schematu. Ale nieraz o to przecież chodzi w letniej rozrywce, której Twisters jest typowym reprezentantem - pojechać w znane sobie miejsce, gdzie czujemy się bezpiecznie, a jak tym razem parę razy błyśnie na niebie i grzmotnie gdzieś w oddali, to zostanie nam jeszcze miłe wspomnienie wakacyjnego przeżycia, które zakończyło się na etapie gęsiej skórki.

Adam Horowski

  • Twisters
  • reż. Lee Isaac Chung

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024