Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Sklejenie

Michael Shanks, reżyser i scenarzysta body horroru "Together", zadaje pytanie bliskie większości z nas: kiedy jesteśmy w związku, powinniśmy zachować autonomię, bronić swojej indywidualności czy też zanurzyć się w drugiej osobie, doświadczać świata przede wszystkim wspólnie? Gdzie najlepiej postawić granicę? A może... odrzucić ją całkowicie?

Kadr z filmu. Para mlodych ludzi. Ona stoi, on jest przywiązany i przykeljony do krzesła. Jest ofiarą. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Pomysł jest świetny, nie ma co do tego wątpliwości. Punktem wyjścia jest bowiem mowa Arystofanesa z "Uczty" Platona, w której autor zawarł humorystyczno-poetycką wizję człowieka jako istoty pierwotnie złożonej z czterech nóg, czterech rąk, dwóch głów, dwóch par uszu, oczu i tak dalej. Ponieważ takowi ludzie wykazywali się imponującą siłą, bogowie postanowili ich osłabić poprzez rozdzielenie na dwie połówki. Odtąd przepołowieni szukają swego dopełnienia, a kiedy się odnajdą, odczuwają siłę przyciągania nazywaną miłością.

Chociaż kiedy poznajemy Millie i Tima, nie wyglądają oni na dwie uzupełniające się istoty. Millie to wzorowa, wiedząca, czego pragnie, i pozytywnie nastawiona do świata nauczycielka, natomiast Tim to niespełniony rockman, który chce dać sobie jeszcze jedną szansę na muzyczną karierę. Nie układa im się w łóżku, komunikacja pozostawia wiele do życzenia, a symboliczne zaręczyny zmieniają się w żenującą sytuację. Jednak ryzykują i wspólnie przeprowadzają się do małego miasteczka, w którym chcieliby poukładać sobie życie niemalże od początku. Podczas jednej z wypraw do lasu wpadają do pieczary, w której przychodzi im spędzić noc. Rankiem wydostają się na zewnątrz, ale od tej pory z Timem dzieje się coś dziwnego - wydaje się, że jego ciało nie jest już w pełni pod jego kontrolą.

Podstawą każdej historii powinni być wyraziści bohaterowie, czym spora część twórców współczesnych filmów grozy zdaje się niespecjalnie przejmować, kreując pretekstowe postacie. Na szczęście Michael Shanks pod tym względem odrobił lekcje - od początku czuć dynamikę relacji między bohaterami portretowanymi przez Alison Brie i Dave'a Wilsona (swoją drogą pary małżeńskiej w życiu pozafilmowym), którzy wnoszą odpowiednią dawkę emocji zarówno do scen z życia związkowego, jak i do tych, które ukazują koszmar zaserwowany im przez scenarzystę.

A ów koszmar, wypełniony cielesnymi deformacjami, zgrabnie wpisuje się w tradycję body horroru wytyczoną przez Davida Cronenberga, w ostatnim czasie kontynuowaną między innymi przez Coralie Fargeat ("Substancja") czy Julię Ducournau ("Titane"). I podobnie jak wymienione reżyserki, Shanks degeneruje ciała nie tylko do celów estetycznych - w pewien sposób bada naturę związków, karząc bohaterom krzywdzić się i zadawać sobie wzajemnie rany ostrymi przedmiotami i jednocześnie pchając ich ku sobie w sposób niemożliwy do powstrzymania.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby był w tej grze konsekwentny. Zdarza mu się jednak nieumiejętnie przełamywać historię scenami komicznymi, wypychając ją poza obręb skrzętnie budowanej atmosfery grozy. W ogóle im dalej w las, tym bardzie staje się jasne, że reżyser nie chce dokręcać śruby, a "Together" to raczej popowa odsłona często przecież wysmakowanego artystycznie body horroru.

Koniec końców trudno oceniać to w kategoriach wady czy zalety. Shanks bowiem snuje opowieść po swojemu, naturalnie i bez zadęcia. Trochę daje do myślenia, trochę bawi, nie przegina w żadną stronę. I jednocześnie serwuje jedną z najdziwniejszych opowieści o miłości ostatnich lat.

Adam Horowski

  • "Together"
  • reż. Michael Shanks

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025