Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

FESTIWAL ANIMATOR. Powrót do przeszłości

Zaczęło się od dziecięcego pomysłu naszkicowanego na kartce papieru, a skończyło na piwnicy w której kilkunastoosobowa ekipa dzień i noc animowała plastelinowe lalki. I tak oto na Animatorze mogliśmy premierowo zobaczyć dzieło Mike'a Morta opisywane jako "najbardziej skandaliczna animacja poklatkowa, jaka kiedykolwiek powstała".

, - grafika artykułu
fot. materiały organizatorów

Skandalicznie jest, i to bardzo. Zwłaszcza w czasach poprawności politycznej, w jakich żyjemy, gdzie Chuck Steel - "najlepszy cholerny glina na służbie", skrzyżowanie Johnny'ego Bravo i Rocky'ego Balboa, który klnie jak szewc, nagabuje kobiety i obcesowo żartuje z seksu, nie miałby łatwego życia. A życie Chucka i tak jest już wystarczająco skomplikowane, zwłaszcza, że w okolicznościach co najmniej niejasnych zostawiła go żona, a on musi mierzyć się z nawiedzającą Los Angeles plagą Trampirów (dla niewtajemniczonych - to skrzyżowanie wampira i kloszarda), które mordują (i co gorsza infekują!) coraz więcej ludzi.

Jako że Chuck jest awanturnikiem pierwszej wody, renegatem, wolnym strzelcem, samotnym wilkiem na krawędzi, słowem - nie gra według zasad, jego każdy kolejny partner (niezależnie od tego czy jest polskiego pochodzenia, kobietą, małpą czy... monsterą) prędzej czy później ginie na służbie. Na domiar złego posterunkowi koledzy na skutek pracy z psychologiem właśnie "odnajdują swoje wewnętrzne dziecko", komendant policji nie kryje się z umiłowaniem damskich fatałaszków, a właściciel mieszkania, które wynajmuje Chuck ściga go o zaległy czynsz. A to dopiero początek problemów.

Wielokrotnie nagrodzona komedia-horror Mike'a Morta to istny majstersztyk jeśli chodzi o kunszt zanimowanych lalek (jak zdradził opowiadający przed seansem o pracy nad filmem legendarny Tim Allen, twarz pojedynczej postaci dla jednego ujęcia trzeba było modelować nawet 15 minut!), dynamikę akcji, a przede wszystkim poczucie humoru. Sala pękała ze śmiechu niemal w każdej z sekwencji, bo co jak co, ale mięśni i ciętego dowcipu filmowemu Chuckowi nie brakuje.

Jak mawia jego szef: - To już nie jest rok 1985... jest rok 1986, czyli wciąż pozostajemy w stylistyce takich produkcji jak najbardziej kasowe filmy z udziałem Sylvestra Stallone czy Arnolda Schwarzeneggera, których zresztą reżyser Chuck Steel: Night of the Trampires do dziś jest wielkim fanem. Miniguny strzelają niczym fajerwerki, wampirza (czy raczej trampirza) krew leje się strumieniami, sekretarki mają nogi długie do nieba, samochody są szybkie, a helikoptery wybuchające. Kto choć raz widział Rambo: Pierwsza krew, z pewnością wie, o czym mówię.

Mike'owi Mortowi udało się coś, czego dokonaliby pewnie nieliczni. Udowodnił, że wybitni animatorzy mogą sięgać w swojej pracy po dowolną konwencję, brawurowo pokonywać trudności techniczne i prowadzić filmową narrację z prędkością (nomen omen) strzelającego karabinu maszynowego bez straty dla jakości animacji czy fabularnej logiki. Jeśli dodać do tego wciągającą akcję, dosadne riposty i niewątpliwy dla fanów lat 80. urok osobisty głównego bohatera - przepis na kinowy sukces gotowy. Koniecznie obejrzyjcie Chucka Steela na wielkim ekranie przy najbliższej okazji!

Anna Solak

  • 15. MFFA Animator: Chuck Steel: Night of the Trampires, reż Mike Mort
  • Kino Muza
  • 12.07

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022