ETHNO PORT. Etniczna mozaika

Działania w ramach festiwalu Ethno Port obserwuję już od kilku lat. Z roku na rok, wydaje mi się, że trudno będzie mnie zaskoczyć i znowu zachwycić. Jednak w tym roku się tu udało - trzeci dzień Ethno Portu wybrzmiał wyjątkowo pięknie.

. - grafika artykułu
Dziczka, fot. Grzegorz Dembiński

Choć zabrzmi to trochę kontrowersyjnie, to cieszę się że zarówno pandemia, jak i wojna, spowodowały że w sposób szczególny zwracamy się ku naszym lokalnym tradycjom, jak i kulturze naszych sąsiadów. Trzeci dzień tegorocznej edycji Ethno Portu, zdominowała więc muzyka polska i ukraińska.

Ten dzień rozpoczął się od nastrojowych, pełnych przepływów i wzajemnych oddechów pieśni wykonanych przez polsko-ukraińską formację Dziczka. Magia roztaczająca się wokół rozśpiewanego sekstetu, siedzącego przy stole w półmroku sali wielkiej CK Zamek powodowała jednocześnie  dreszcze, jak i wprowadzała niebywały spokój. Na chwilę można było przenieść się z miejskiego zgiełku do scenerii wiejskiej chałupy i wsłuchać się w piękno pieśni dziejących się tu i teraz. Rozbudowane zaśpiewy inicjowane były zazwyczaj przez jedną ze śpiewaczek, by dalej rozwijać się w bezkresną wielogłosowość. Melizmaty okalające, wydawać by się mogło, proste melodie przywodziły na myśl klimaty orientalne. Ta niebywała bliskość, czasem surowość i nastrojowość, zbudowały między publicznością a śpiewaczkami niezwykłą relację. Choć większość ze zgromadzonych nie rozumiała tekstów pieśni, które najczęściej były śpiewane w języku ukraińskim i językach mniejszości etnicznych, łatwo było rozróżnić ich nastroje, począwszy od tych obrzędowych, po weselne, aż na pogrzebowych kończąc. Choć klimat zbudowany przez sekstet był wyjątkowy, na koniec miałam wrażenie, że stał się trochę monotonny i zabrakło dopowiedzeń, które tłumaczyłyby konteksty utworów. Rozumiem chęć pokazania naturalności izby i śpiewów, które były kiedyś codzienną normalnością dawnej kultury ludowej, ale gdyby pomiędzy kolejnymi utworami pojawiły się krótkie wprowadzenia, ułatwiłoby to odbiór większej publiczności.

Kiedy przenieśliśmy się na dziedziniec zamkowy czekała na nas zupełnie inna energia. Ogromna ekspresja, instrumentalna różnorodność, a przede wszystkim zróżnicowane karpackie rytmy wzbudziły w publiczności niebywałą radość. Po kilku minutach przed sceną pojawiły się wirujące i tańczące pary, a chwilę bawiły się tam już całe rodziny. Hudaki Village Band, grali tego wieczoru wyjątkowo! Ta etnomuzykologiczna fuzja kilku regionów, zawierająca w sobie mieszankę folkloru ukraińskiego, romskiego, rumuńskiego, serbskiego, węgierskiego, słowackiego czy polskiego powodowała chęć zatracenia się w tej muzyce bez końca. Nie zabrakło też momentów nostalgii, które budowały wspaniałe wokalistki: Kateryna Yarynych oraz Olha Senynets. Na wyróżnienie zasługuje także Mykhailo Shutko (skrzypce) i Volodymyr Korolenko (cymbały). Nie zabrakło instrumentów charakterystycznych dla regionu, z którego wywodzi się kapela - pojawił się ütőgardon czy taragot.

Mój trzeci festiwalowy dzień zamknął się na Karolinie Cichej i Spółce. Karolina Cicha to obecnie fenomen polskiej etnosceny. Nie ma chyba drugiej takiej artystki, która podczas koncertów umiałaby zbudować podobną więź z publicznością. Tym razem wraz ze swoją formacją zabrała nas w karaimską, wielowymiarową wędrówkę po muzycznej mapie dźwiękowej. Koncert zbudowany był z pieśni, którym wtórowały swobodne dopowiedzenia Cichej o kulturze Karaimów. I tak salę CK Zamek wypełniała mozaika orientalnych dźwięków i opowieści. Pieśni karaimskie brzmiały tego wieczoru bardzo orientalnie. Oprócz fenomenalnej Karoliny, nagrodzić należy również pozostałych muzyków: ekspresyjną perkusistkę - Patrycję Betley, niebywale wrażliwą skrzypaczkę, grającą również na kemancze - Karolinę Matuszkiewicz oraz oryginalnego brzmieniowo Mateusza Szemrają, grającego tego wieczoru na cymbałach, lutni arabskiej, mandolinie i saz. Na koniec wraz z kwartetem wystąpił karaimski śpiewak Michał Kuliczenko.

Ethno Port to święto world music. I mogę tylko nadmienić, że bardzo lubię różnorodność i niepowtarzalność tego festiwalu. Dociera zarówno do dużych, jak i małych, do wnikliwych, jak i nowych odkrywców muzyki etnicznej. I jedyne do czego mogę się w tym roku przyczepić, to fakt, że weekend z Ethno Portem jest tak krótki.

Katarzyna Nowicka-Rynkiewicz

  • Ethno Port Poznań 2022
  • CK Zamek
  • 12.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022