Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

OFF CINEMA. Emocjonalna karuzela

Gdy po tegorocznym Animatorze padłem zmęczony godzinami spędzonymi na oglądaniu filmów, pomyślałem - nigdy więcej! Ale nadeszła Off Cinema i swój niechlubny rekord pobiłem.

. - grafika artykułu
"Niebo bez gwiazd"

Pisząc te słowa, uświadomiłem sobie, że mowa o blisko 15 godzinach dokumentów filmowych. Tyle czasu potrzeba było, by wziąć udział we wszystkich pokazach konkursowych. Czas ten absolutnie nie był zmarnowany. Tegoroczny festiwal dał mi radość, smutek, wywoływał wzruszenie, a także zmotywował. Wyraźnie też pokazał, jak ewoluował ten rodzaj filmów, zarówno w treści, jak i formie.

Zabawa formą

"Linią tkana opowieść" to pierwszy pokazywany film i ogromne pozytywne zaskoczenie. Słowa uznania dla autorki - Alzbety Kovandovej - za nakręcenie całości na taśmie 35 mm, co dziś praktycznie się nie zdarza. Reżyserka postawiła na niecodzienną formę, hipnotyzując widzów obrazami wzajemnie oddziałujących na siebie linii, które spotykamy w przestrzeni publicznej. Oglądając kolejne kadry, dociera do nas, że cały świat złożony jest tak naprawdę z pionowych i poziomych linii. Największe wrażenie robi zakończenie, w którym autorka pokazuje połączone ze sobą poszczególne ujęcia, stanowiące spójną całość. Piękna metafora współczesnego świata, który potencjalnie jest bardzo różny, ale jednak stanowi jedną zwartą strukturę.

Zaintrygował mnie także francuski dokument "5 lat po wojnie" (reż. Samuel Albaric, Martin Wiklund, Ulysse Lefort), w którym bohater opowiada, jak wyobrażał sobie ojca, którego nie znał. Tim jest z pochodzenia Arabem, a jego matka była Żydówką. Film stara się nakreślić trudne życie osoby o takich korzeniach oraz pokazać, jak przez lata ewoluował jego obraz ojca. Raz był superbohaterem, innym razem Jafarem z "Aladdyna". Oryginalność obrazu tkwi w tym, że film jest animacją, a reżyserzy wizualizują wszystkie fantazje bohatera. W pewnym momencie widzimy też spotkanie ojca w realnym życiu i zestawienie go z tworzącymi się przez lata wyobrażeniami.

Niezwykle hipnotyzującym obrazem okazała się "Kraina masek" (reż. Patrice Sanchezi, Senegal) i ukazanie w niej zabawy karnawałowej w senegalskiej wiosce Casamance. Całość bardziej przypomina psychodeliczny teledysk niż dokument. Widzimy szaleństwo, skąpane w dźwiękach głośnej muzyki i okrzyków. Dopełnieniem jest tu niezwykła praca kamery. Jakość zdjęć, a także ujęcia stoją na bardzo wysokim poziomie. Do tego genialnie wykorzystano slow motion, potęgując doznania widzów.

Wojownicy

Walka z codziennością, pokonywanie barier było istotnym tematem tegorocznego festiwalu. Od stosunkowo lekkiego "Marzenia Wreslera", po niezwykle dramatyczną "Przerwaną misję". Pierwszy obraz Artura Wierzbickiego przybliża postać Marcina Michalskiego, który w codziennym życiu jest wykładowcą, jednak jego prawdziwą pasją pozostaje wrestling. Jako Jędruś Bułecka stara się zaistnieć w tym sporcie. Musi walczyć nie tylko z przeciwnikami, ale i niezrozumieniem ze strony matki, dziewczyny oraz liczną grupą osób wyszydzających jego zamiłowanie. To świetny obraz człowieka, który mimo przeciwności, i wbrew wszystkiemu, stara się osiągnąć zamierzony cel.

Temat wrestlingu został ukazany także w obrazie "Klub zapaśniczy Golden Arrow" (reż. Cintia Domit Bittar, Brazylia). Tu jednak sytuacja jest inna. W południowej Brazylii zawodnicy cieszą się uznaniem, a my poznajemy grupę emerytowanych sportowców, którzy z radością wspominają dni swojej chwały. Piękne ujęcia walczących i anegdoty wprawiają widza w doskonały nastrój. Całość kończy bardzo emocjonalna scena przekazania stroju jednego z zawodników następcy, aby ten kontynuował rodzinną tradycję.

Pozostaje też w głowie wspomniana "Przerwana misja" (reż. Petro Aleksowski), ukazująca losy weteranów z Afganistanu. Obaj bohaterowie filmu stracili zdrowie na misji. Zaskakujący jest powstały kontrast. Franek, który stracił na wojnie nogę, nie potrafi się odnaleźć. Jego życie straciło sens, nie czuje się prawdziwym mężczyzną, na czym cierpią jego najbliżsi. Tomek natomiast, mimo braku ręki, dalej walczy. Dosłownie (bohater trenuje sztuki walki), jak i w przenośni. Dla niego największą trudnością jest życie bez dawki adrenaliny. Stara się jednak na nowo poukładać sobie życie w "normalnym" świecie.

Przeszłość

Gdy mowa o przeszłości nie sposób pominąć niezwykle urokliwego "Universam Grochów" (reż. Tomasz Knittel). Obraz ten to cudowna nostalgiczna podróż w przeszłość, do Pragi Południe lat 70. Punktem wyjścia historii jest zamkniecie kultowego miejsca, które w czasach PRL-u kojarzyło się z dobrobytem. Jak mówią spotkane osoby "tam można było dostać wszystko". Jednak Universam to więcej niż sklep. Dla wielu to nadal miejsce spotkań, rozmów, wokół którego toczy się życie lokalnej społeczności. Widzimy ludzi wykluczonych, niemogących odnaleźć się we współczesności. Oni nadal żyją przeszłością, nie chcą pogodzić się z przemijającym czasem.

W tym miejscu wypada również wspomnieć "Wehikuł czasu" (reż. Jan Bujnowski). Mimo stosunkowo lekkiej formy to bardzo intymny obraz człowieka samotnego. Polski emigrant żyje w Londynie, gdzie stara się zapełnić życiową pustkę jako uliczny artysta/wynalazca. Chwile występów, oklaski, zainteresowanie to tak naprawdę jedyny jego kontakt z ludźmi. Bliższe są mu maszyny, niż człowiek, za co po części wini brak czułości ze strony ojca. W pewnym momencie odwiedzają go rodzice i poznają świat, w którym żyje. Symboliczna jest scena, gdy cała trójka bierze udział w performansie bohatera. Przebrani za dzieci jadą ulicami w aucie imitującym dziecięcy wózek i będący jednocześnie tytułowym "wehikułem czasu". Widzimy uśmiechy, radość, ale i smutek wywołany niewyjaśnionymi sprawami.

Ojcowie

Na tegorocznym festiwalu powracał wiele razy motyw ojca. Z ogromną uwagą oglądało się poczynania Kamila, bohatera "Arabskiego sekretu" (reż. Julia Groszek). Jego marzeniem było poznanie ojca Ilhama Al Madfaiego, który jest gwiazdą muzyki folkowej na Bliskim Wschodzie. Do tej pory znał go tylko z opowiadań matki i dostępnych materiałów. Oglądamy człowieka pokonującego wiele trudności, nie tracącego wiary, a także - mimo że ojciec się nim nie interesował - głęboką wdzięcznego, że dał mu życie. Cała ekipa filmowa udaje się na koncert Madfaiego. Pod pretekstem kręcenia dokumentu o artyście i wielu trudach umawiają się na spotkanie. Scena rozmowy i wyznania Kamila kim jest, robi ogromne wrażenie. Mężczyźni mimo zakłopotania całą sytuacją, są wobec siebie bardzo serdeczni. Pewnie żaden z nich nie spodziewał się, że pierwsze spotkanie przebiegnie w tak dobrej atmosferze. Na zakończenie Kamil otrzymuje obietnicę kontaktu, do którego jednak nigdy nie dochodzi.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja bohaterów "Nieba bez gwiazd" (reż. Katarzyna Dąbkowska-Kułacz). Tam pełna miłości relacja ojca tracącego wzrok, ze swoim siedmioletnim synem od pierwszych chwil chwyta za serce. Mały Gabriel staje się przewodnikiem, oczami, ale co najistotniejsze - najlepszym przyjacielem. W moim odczuciu to najlepszy film tegorocznego festiwalu. Prawdziwa bomba emocjonalna, pełna pozytywnej energii. Jako widz miałem okazję zobaczyć prawdziwą, szczerą miłość w najczystszej postaci. W dodatku ojciec mimo słabnącego wzroku jest osobą szalenie pogodną, aktywną, z mnóstwem pomysłów na życie. Uderzająca jest też ich naturalność przed kamerą. Największą przyjemność widzom sprawiła możliwość osobistego poznania bohaterów tuż po seansie. Potwierdzili, jak wspaniały tworzą zespół i zapewne na długo pozostaną w pamięci nie tylko mojej, ale wszystkich obecnych na widowni.

Patryk Szczechowiak

  • OFF Cinema: pokazy konkursowe
  • 17-20.10

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018