Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

MY NAME IS POZNAŃ. Cztery żywioły Przesilenia

- Występy Przesilenia są dla mnie czymś więcej niż tylko koncertem. Staramy się stworzyć wydarzenie muzyczno-wizualno-duchowe, dlatego komponując, zawsze myślę o wykonaniach na żywo - mówi Agata Szpalik, wokalistka i główna kompozytorka poznańskiego zespołu Przesilenie, który czerpie z magii polskiego folkloru w wyjątkowo nieszablonowy sposób.

Dziewczyna w wianku z kwiatów na głowie stoi w lesie. - grafika artykułu
Przesilenie, fot. materiały prasowe

Przesilenie to dla mnie spotkanie czterech żywiołów - folkloru, jazzu, rocka i metalu. Jak udało Wam się znaleźć równowagę między tymi siłami?

Wszystkie te gatunki są nam bardzo bliskie. Niektórym z nas bliżej do jazzu, innym do metalu... Nie będę udawała, że w takiej kombinacji zachowanie równowagi jest banalnie proste. (śmiech) Jednak wszyscy staramy się wzajemnie hamować swoje zapędy, by utrzymać idealny balans. Myślę, że gatunkiem, który najbardziej nam w tym pomaga, jest właśnie folklor, ponieważ to on nakreśla charakter utworów.

Wasza muzyka jest pełna dramatyzmu, a jednocześnie ma w sobie coś pierwotnie radosnego. W Przesileniu biała pieśń potrafi przerodzić się w rockowy lament. Skąd biorą się te różnorodne emocje? Gdzie mają swoje korzenie?

Przede wszystkim w treści utworów ludowych, które są pełne sprzeczności. Idealnym tego przykładem jest wielkopolska pieśń "Zakukała kukułeczka", którą mamy w repertuarze w mojej aranżacji. Pierwotnie wykonywana była w formie skocznej, żartobliwej przyśpiewki weselnej. Kiedy jednak wsłuchamy się w jej tekst, okazuje się, że opowiada o tragicznym losie dziewczyny wychodzącej za mąż, której wszystkie życiowe uciechy właśnie się kończą, a czeka ją jedynie wychowywanie dzieci, pranie, sprzątanie i "dostawanie od męża biczyskiem". Gdy w dzisiejszych czasach słyszę takie słowa, odczuwam ogromną niezgodę. Nie tylko na samą treść, ale również na obracanie tego typu sytuacji w żart, co kiedyś było bardzo częste. Aranżacje utworów są moją interpretacją treści obecnych w pieśniach ludowych.

Jednak Przesilenie ma w sobie też coś z transu, rytuału i teatralnej ekspresji. Czy komponując, myślisz bardziej o koncertowych wykonaniach, czy o nagranej w studiu opowieści?

W procesie twórczym zawsze wyobrażam sobie wykonanie koncertowe. Muzyka jest dla mnie żywym tworem i uważam, że w ten sposób odbiera się ją najbardziej dogłębnie. W obecnych czasach podczas nagrywania myśli się o kwestiach, które odbierają sporo artystycznego sensu - choćby o tym, na jak długo skupi się na utworze odbiorca, czy o tym, jak przykuć jego uwagę. To odbiera nam, twórcom, możliwość stuprocentowego pokazania siebie. Na żywo jesteśmy znacznie bardziej zaangażowani i obecni "tu i teraz", dlatego na scenie możemy pozwolić sobie na wiele więcej. Występy Przesilenia są dla mnie czymś więcej niż tylko koncertem. Staramy się stworzyć wydarzenie muzyczno-wizualno-duchowe, dlatego komponując, zawsze myślę o wykonaniach na żywo.

Polski folklor z jednej strony przeżywa dziś renesans, z drugiej - bywa spychany do muzealnej gabloty. Jak postrzegasz jego dzisiejszą pozycję?

Dotychczas był to chyba nieco wstydliwy temat, ponieważ myśleliśmy o nim przez pryzmat "Miała baba koguta" albo słynnego "Piejo kury, piejo" - swoją drogą opracowanego po mistrzowsku przez Grzegorza Ciechowskiego. Przez lata nie chcieliśmy dopuścić do świadomości faktu, iż większość polskiego społeczeństwa ma korzenie chłopskie, dlatego zapewne odpychaliśmy wszystko, co z tym związane. Woleliśmy myśleć o sobie jako potomkach szlachciców. Jednak w ciągu ostatnich kilku-kilkunastu lat zauważyć można zainteresowanie tematem. Myślę, że szczególnie przyczynił się do tego film "Chłopi" w reżyserii Doroty Kobieli i Hugh Welchmana z genialną muzyką Łukasza L.U.C. Rostkowskiego oraz książka "Chłopki" Joanny Kuciel-Frydryszak.

W Waszej muzyce słychać duchy słowiańskich przodków. Czy masz poczucie, że faktycznie dotykacie czegoś archaicznego, większego, że to nie tylko brzmienie i forma, ale także trudna do uchwycenia magia, której należy się szacunek?

Jak najbardziej! Kiedy tworzę, zawsze staram się "usłyszeć", co tak naprawdę mieli do powiedzenia nasi przodkowie, i wzmocnić ich przekaz aranżacją. Przykładam ogromną wagę do tego, by nie zaburzyć słuchaczowi odbioru treści. Nawet gdy sama piszę teksty, opieram się na wierzeniach ludowych, zwyczajach czy obrzędach, by jak najlepiej oddać hołd naszym prababkom i pradziadkom. Uważam, że jest coś magicznego w odkrywaniu korzeni, odnajdywaniu podobieństw między nami a przodkami. Zauważamy, że to też byli ludzie, a nie legendy. Zaczynamy czuć z nimi łączność.

W tekstach ludowych dużo jest śmierci, tęsknoty, rozpaczy, ale też cielesności, żartów i prowokacji. Które z tych tematów są Ci szczególnie bliskie?

Jako zatwardziała wielbicielka smutnych piosenek bez zastanowienia wybieram trzy pierwsze tematy. (śmiech) Odnalezienie tych treści w pieśniach ludowych nie jest trudne. Myślę, że dawni twórcy, tak jak i dzisiejsi, szczególną wartość dostrzegali w gorzkich smakach życia. Zresztą nie da się ukryć, że trudności łączą ludzi. Nie tylko tych współczesnych ze współczesnymi, ale także współczesnych z dawnymi. Gdy dowiadujemy się, że nasza prababka chorowała na to samo co my, to znaczy dla nas więcej, niż gdybyśmy przeżywali tę samą radosną chwilę. To, co jednak różni tematykę piosenek współczesnych od ludowych, to miłość. Tę bardzo trudno odnaleźć w pieśniach ludowych - taką prawdziwą, pełną uczuć i romantyzmu, pozbawioną problemów, jak w dzisiejszych utworach. Być może nasi przodkowie byli dużo bardziej szczerzy od nas...

Wasze opracowania utworów ludowych są bardzo autorskie. Pozwalacie sobie na ich śmiałą dekonstrukcję. Opowiedz, proszę, więcej o tym procesie, bo podejrzewam, że już na wczesnym etapie pracy dzieją się tu intrygujące rzeczy.

Ten proces najczęściej rozpoczyna się u mnie w domu. Tam zazwyczaj siadam przy pianinie, a obok kładę laptopa z otwartym programem do pisania nut. Dokładnie czytam i analizuję tekst pieśni i na jego podstawie tworzę wstępny charakter aranżacji. Następnie zasiadam do melodii, którą harmonizuję lub reharmonizuję. Bardzo często dopisuję własne fragmenty tekstów i melodii jako dopowiedzenie lub odpowiedź na oryginalną treść. Wszystko, co się da, zapisuję od razu w nutach, by ułatwić pracę zespołowi na próbach.

Kolejny punkt to właśnie próba z całym składem. Niestety w niektórych aspektach moje umiejętności nie nadążają za moją wyobraźnią - jest to choćby zapis nutowy dla naszego perkusisty, Dominika Karkoszki, ale on sam doskonale czuje, co dla danego utworu będzie najbardziej odpowiednie. Bardzo dużo wnosi nasz basista, Dawid Stawecki, który jest wybitnie zaznajomiony z muzyką ciężką. Ten rockowy obraz naszych chłopaków zazwyczaj jest później łagodzony pięknem i subtelnością pianistyczną Tosi Kocińskiej.

Jedną z Twoich największych pasji jest odkrywanie nowych technik wokalnych. Które z nich fascynują Cię obecnie najbardziej - nie tylko praktycznie, ale choćby teoretycznie?

Zdecydowanie biały śpiew. Swego czasu skupiałam się też na ekstremalnych technikach śpiewu, jak growl czy scream, lecz aktualnie bliższe i bardziej mi potrzebne jest śpiewanie białym głosem. To rodzaj śpiewu, którym posługiwały się nasze babki i prababki. Dźwięk ma być prosty, niewyidealizowany i głośny. Mimo iż taki śpiew powinien być dla nas najbardziej naturalny, to gdy wszędzie dookoła słyszymy piękne, "idealne" głosy wokalistek i wokalistów, zaczynamy ich intuicyjnie naśladować i takie naturalne wydobycie dźwięku okazuje się najtrudniejsze - dlatego wciąż się go uczę.

Jesteś pianistką, wokalistką, kompozytorką, aranżerką. Lubisz podkreślać, że żaden gatunek nie jest Ci obcy. Zapytam więc przewrotnie - czego nigdy nie znajdziemy w Twoim repertuarze?

Żaden gatunek nie jest mi obcy, ponieważ zdecydowaną większość z nich przyszło mi już w życiu wykonywać. Staram się być wszechstronną wokalistko-pianistką, dlatego rzadko kiedy odmawiam wykonania jakiegoś utworu. Są jednak takie gatunki, które charakteryzuje wyjątkowo niska jakość warstwy lirycznej oraz muzycznej, i chciałabym, żeby właśnie takie utwory nigdy nie znalazły się w moim repertuarze.

Gdyby ktoś nigdy nie słyszał Przesilenia i zapytał, dlaczego warto Was posłuchać, co byś mu odpowiedziała?

Przesilenie to zespół, który daje nowe życie zapomnianej już kulturze i twórczości. W naszych utworach staramy się dać wybrzmieć głosowi naszych przodków. Nie chcemy na siłę podążać za tym, co jest aktualnie w modzie w muzycznym świecie i co się "najlepiej sprzedaje", ponieważ byłoby to nieszczere, a nam właśnie na szczerości zależy. Wykonujemy muzykę, która gra nam w sercach i w duszach. Taką, która daje słuchaczowi możliwość zatrzymania się na moment i dopuszczenia do siebie refleksji, których dotychczas nie dopuszczał. Lubimy mówić, że dzięki naszym utworom można usłyszeć duchy przodków, ale tak naprawdę ci przodkowie są w każdym z nas. W zachowaniach, w historii, w genach. Oprócz serca w każdy utwór wkładamy ogrom pracy i staranności, by utrzymać unikatową stylistykę. Dzięki temu słuchacz otrzymuje odmianę polskiego folku, której prawdopodobnie jeszcze nie słyszał. Taką, która może trafić zarówno do wielbicieli jazzu, fanów rocka, entuzjastów metalu, jak i sympatyków muzyki popularnej. A przede wszystkim - do maniaków folku.

Rozmawiał Sebastian Gabryel

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025