Zostałeś wyróżniony w poznańskim konkursie za lokalną działalność. W Poznaniu jednak mieszkasz od niedawna. Co dla Ciebie oznacza ta nagroda?
Zazwyczaj osoby, które są nominowane do jakiejś nagrody, mówią, że sama nominacja jest dla nich wyróżnieniem, ale wszyscy wiemy, że kłamią, bo tak naprawdę chcą dostać tę nagrodę. W moim przypadku jest to jednak prawda. Sama nominacja była dla mnie zaskoczeniem, właśnie z tego powodu, o którym mówisz. Jestem poznaniakiem naturalizowanym, przeprowadziłem się z Warszawy w 2018 roku, dlatego takie wyróżnienie jest dość dużym osiągnięciem dla kogoś, kto po pierwsze, jest z zewnątrz, a po drugie, wybił się w Poznaniu - mieście, które nie wita przyjezdnych z otwartymi ramionami. Tym bardziej cieszę się z tej nagrody i z tego, że moja działalność w Poznaniu została zauważona i doceniona.
Mówisz o Poznaniu jako mieście, w którym niełatwo zacząć działać. Dlaczego?
Poznań ma, jak to mówił pewien polski klasyk, "plusy dodatnie i plusy ujemne". Jest miastem, które bardzo siebie kocha, jest zwykle z siebie zadowolone - i słusznie, bo Poznań jest bez wątpienia niezwykle przyjemny i wygodny do życia. Ale to samozadowolenie powoduje również, że trudno jest się w nim przebić z innym myśleniem czy spojrzeniem z zewnątrz. To powiedziawszy, trzeba zaznaczyć, że nie przeprowadziłem się tutaj jako nowalijka, tak jak np. osoby, które przyjeżdżają do Poznania na studia i zaczynają tutaj budować swoje życie towarzyskie i karierę. Przyjechałem tu już jako duży chłopiec z jakimś dorobkiem w dziennikarstwie, kulturze i queerowym świecie. Nie byłem dla pewnej grupy osób anonimowy. Kiedy napisałem w magazynie "Vogue" tekst o mojej przeprowadzce do Poznania, podzielił się nim na swoim profilu facebookowym prezydent Jacek Jaśkowiak i zaprosił mnie na powitalną kawę, co było bardzo miłe. Moje wejście do Poznania było więc nieco inne.
Czy już czujesz się tutaj jak u siebie?
Tak. U siebie czułem się też w kolejnych miastach, do których się przeprowadzałem - w Warszawie, Krakowie, Chicago czy Łodzi, bo nieustannie, jak widzisz, wędruję. Mogę się więc chyba śmiało nazwać biegunem. W każdym z tych miejsc następuje moment, kiedy mam poczucie, że to jest już moje miasto. To uczucie trudne racjonalnie do wytłumaczenia. Czujesz to po prosu, kiedy na przykład wjeżdżasz na dworzec, wysiadasz z pociągu i myślisz sobie "jestem do domu".
Kiedy pojawiła się u Ciebie taka myśl?
Dość szybko. Zakochałem się w Poznaniu zaraz po zamieszkaniu na Jeżycach, które są nieustannie moim ulubionym kawałkiem miasta, choć teraz mieszkam już w samym centrum, przy Mielżyńskiego. Z tym uważaniem się za poznaniaka sprawa jest oczywiście bardziej skomplikowana, bo są tacy, którzy myślą, że trzeba się w nim urodzić. Ja tak nie uważam. Widzę też, ile fantastycznych rzeczy robią w mieście osoby, które do niego przyjechały, najczęściej na studia, i już zostały: zaczynając od Arka Kluka, prezesa Grupy Stonewall, a kończąc na Zbyszku Zachariasiku, który niedawno wydał przepiękną książkę o poznańskich kamienicach. Myślę, że to stanowi o bogactwie miasta i powinno cieszyć tych, którzy się w nim urodzili.
Dopytam o wydaną w tym roku książkę Inny Poznań. Rozmowy z osobami LGBT+. Czy taka książka mogłaby powstać też w innych miastach, czy tylko w Poznaniu? Czy takich książek brakuje gdzie indziej?
Myślę, że książki o queerowej historii miast powinny powstać wszędzie. Pytanie brzmi, dlaczego tak się nie dzieje. Poznań jest bodaj jedynym obok Warszawy polskim miastem, które może się taką książką pochwalić, przyjętą w dodatku bardzo ciepło w ogólnopolskich mediach. Byłoby wspaniale, gdyby Inny Poznań stał się impulsem dla wielu. Może za Poznaniem pójdą teraz Wrocław, Kraków czy Gdańsk. Tak było z marszami równości, bo to przecież prezydent Poznania był pierwszym, który w nim poszedł, a za nim dopiero ruszyli inni prezydenci. Ale twoje pytanie, jak rozumiem, ma gdzieś między słowami wyczuwalne myślenie o wyjątkowości Poznania w queerowej materii i ja się z nim zgadzam. Żadne inne polskie miasto nie zbudowało tak prężnej społeczności LGBT+. W Warszawie, statystycznie rzecz biorąc, jest więcej osób queerowych, jednak mieszkając w stolicy, miałem poczucie, że jest tam dużo osób LGBT+, ale nie ma społeczności LGBT+, a to jest różnica. Za to w Poznaniu udało się nie tylko zbudować społeczność, ale też całą infrastrukturę wokół niej. Mało tego, queerowa społeczność i jej inicjatywy stały się wręcz jednym z ważnych elementów wizerunkowych naszego miasta. Poznań uchodzi dzisiaj dość powszechnie za otwarte, tolerancyjne i bardzo przyjemne do życia tęczowe miasto, co przyciąga kolejne osoby LGBT+, a także inwestorów, o czym kilka miesięcy temu mówił w jednym z wywiadów prezydent Jaśkowiak.
To też pokazuje Twoja książka. Moje pytanie rzeczywiście nawiązywało do wyjątkowej aktywności środowiska LGBT+ w Poznaniu.
Poznań jest moim zdaniem w absolutnej czołówce, jeżeli chodzi o aktywność społeczności LGBT+. Inny Poznań w dużej mierze jest o Grupie Stonewall, bo ona stała się flagowym okrętem w naszej tęczowej flotylli, ale w Poznaniu działa bardzo dużo innych tęczowych organizacji i firm. Wśród nich mamy choćby Fundację Wiara i Tęcza - skupiającą religijne osoby LGBT+, Outfilm.pl - jedyną w Polsce queerową platformę streamingową, Klub Sportowy Orion - gdzie działają osoby LGBT+, które lubią spędzać czas aktywnie, Fundację Tęczowe Rodziny - zajmującą się osobami LGBT+ wychowującymi dzieci czy Stowarzyszenie LGBT+ UAM - złożone z queerowych studentów i wykładowców naszej najważniejszej uczelni. Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać. Równie długo mógłbym mówić o miejskich instytucjach kultury otwartych na społeczność LGBT+, jak choćby Teatr Polski, Centrum Kultury Zamek, Estrada Poznańska, Galeria Arsenał czy Wydawnictwo Miejskie Posnania. Zresztą pomysł na Inny Poznań podsunął mi wiceprezydent Jędrzej Solarski, który uparcie powtarza, że Poznań jest dla wszystkich. Kiedy więc spojrzysz na queerową społeczność Poznania, szybko się zorientujesz, że jest ona nie tylko duża i widoczna, ale też niezwykle aktywna obywatelsko. Zagospodarowuje niemalże wszystkie dziedziny życia. Czegoś podobnego nie ma w innych miastach Polski.
Na koniec zapytam o Twoje plany. Ostatnio została opublikowana lista stypendystów Miasta Poznania, na której się znalazłeś. Słyszałam, że będziesz pracować nad książką o Teatrze Polskim.
O przyznaniu stypendium twórczego Poznania dowiedziałem się zaraz po tym, kiedy mnie poinformowano o wygraniu ex aequo plebiscytu, od którego zaczęliśmy rozmowę - miałem więc poznański tydzień bardzo miłych wiadomości. W tej chwili kończymy prace nad książką poświęconą twórczości Szymona Szymankiewicza, czołowego polskiego plakacisty, wykładowcy UAP i również naturalizowanego poznaniaka, którą mam przyjemność współtworzyć. Książka pod tytułem Nur für Polen wyjdzie 11 listopada w Wydawnictwie Miejskim Posnania. Zaraz po tym zabieram się do researchu dotyczącego Teatru Polskiego w Poznaniu, który w 2025 roku będzie obchodził swoje 150-lecie. Nie będzie to jednak typowa książka jubileuszowa, bo już samo sformułowanie "książka jubileuszowa" kojarzy mi się z czymś bezbrzeżnie nudnym. Dlatego chciałbym napisać książkę bardziej reporterską, która zainteresuje szeroką grupę czytelniczą. Teatr Polski bardzo na to zasługuje, bo to instytucja wyjątkowa, powstała w ramach zrywu obywatelskiego poznaniaków i poznanianek, co, jak pokazały również ostatnie wybory, jest wpisane w poznański genotyp. Poznań, jak widzisz, pochłonął mnie bez reszty. Zdaje się, że stworzyliśmy - ja i miasto - całkiem udany związek partnerski.
Rozmawiała Magdalena Chomczyk
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023