Kiedy rozmawiałyśmy przed Festiwalem Cioci Jadzi, mówiłaś o swoich związkach z Poznaniem. Dziś wygrywasz w plebiscycie IKS-a i kultura.poznan.pl? Jak się z tym czujesz?
Czuję, że Festiwal Cioci Jadzi bardzo mi pomógł... Ucieszyłam się, że Poznań docenił kontrowersyjną osobowość mojej bohaterki. Ciocia Jadzia od lat podróżuje po świecie i zdobywa serca nowych czytelników, a w tym roku postanowiła zaprosić ich wszystkich do Poznania na swój festiwal. Oczywiście sama nie zorganizowałabym tak wielkiej imprezy. Bez wahania przyłączyły się: Estrada Poznańska, Muzeum Narodowe, Biblioteka Raczyńskich, Teatr Fuzja, poznańskie szkoły i przedszkola... I to był pierwszy moment, w którym wygrałam coś ważnego - wielki entuzjazm i bezinteresowne wsparcie wszystkich tych, którym bliska jest moja bohaterka i jej życiowa filozofia. Wygrana w plebiscycie potwierdziła tylko, że kultura, której hołduję, nie musi mieć arystokratycznych korzeni i innych teoretycznych protez. Kultura to otwarcie na świat, na jego zadziwiające bogactwo i nieuchwytną tajemnicę.
Dlaczego ludzie potrzebują Cioci Jadzi w książkach i na festiwalu?
Ludzie są już bardzo zmęczeni teoriami szczęśliwego życia i gotowi na praktykę. Mają dość urzędowego tonu, mdłego ugrzecznienia, blaszanych statystyk, urojonych systemów, wytworów sztucznej inteligencji. Posmutnieliśmy, bo próbujemy ułożyć życie w równe kosteczki, a życie, cóż, i tak zrobi swoje... Ciocia Jadzia pokazuje, jak bawić się nieprzewidywalnymi kształtami świata, jak godzić ich pozorne sprzeczności, jak być tu i teraz, czyli być naprawdę. A gdy jest się naprawdę, to jest się spójnym - w życiu, w książce i na festiwalu. Mam nadzieję, że ci, którzy na niego przyjechali, odczuli to na własnej skórze.
Co jest dla Ciebie ważniejsze? Książki czy spotkania z czytelnikiem - te autorskie i festiwalowe?
Interesuje mnie przede wszystkim Życie, a więc spotkanie z żywym człowiekiem, nieprzewidywalność i nieuchwytność takiego kontaktu, przygoda poznawania, zadziwienie, a nawet pewne obnażenie - bo ciało nie oszuka, a gadanie, szczególnie to na papierze, może. Pisanie książek to również wielka przyjemność, ale zupełnie inna. To możliwość uważnego obracania w palcach wszystkich przeżyć i doświadczeń w warunkach komfortowych, bo laboratoryjnych. To drugie Życie, które można jeszcze raz odegrać - po swojemu. Z puentą na własnych zasadach. Pisząc, staram się skupić na istocie rzeczy, czyli głębszym, uniwersalnym przesłaniu. Fabuła to pretekst. W istocie nie chodzi o to, czy Ciocia Jadzia była w Rio, w Transylwanii czy we Włoszech. Chodzi o to, jak ona ten świat widziała i jak to potem opowiedziała. Co ten świat powiedział jej samej o niej samej. To samo dzieje się w powieści Obczyzno moja, którą napisałam dla dorosłych czytelników. Miejsca to nasze lustra. Patrzmy w nie uważnie.
A co się wydarza teraz u Elizy Piotrowskiej, jakie ma plany, marzenia?
Teraz Eliza Piotrowska marzy o wakacjach. Odpoczynek, ech... to bardzo trudne, gdy ma się zawód, który jednocześnie jest pasją... Marzę o chwili wytchnienia, a jednocześnie zbieram materiały do nowej Cioci Jadzi, przed którą wielkie wyzwanie - praca na oddziale onkologicznym dla dzieci (Czytelnicy po przejściach - dziękuję za pomoc!). Myślę też o kolejnych edycjach festiwalu. Poznańska impreza odbiła się tak szerokim echem po całej Polsce, że wiele miast chciałoby gościć go u siebie. Przygotowuję się do kolejnej książki dla dorosłych, która dojrzewa we mnie od kilku lat. A przecież trzeba też żyć! Bo pisanie to nie jest życie. To "tylko" opisywanie Życia. Moje jest piękne, i bardzo to doceniam. Ale potrzebuję również pustki i ciszy. Uwolnienie się od narracji (spróbujcie przez chwilę nie myśleć!) sprawia, że robi się miejsce na nowe.
Czujesz się spełniona?
Spełnienie - rzecz niebezpieczna. Szczególnie dla artysty. Jednak umieć czuć się spełnionym to piękna rzecz. Być spełnionym to czuć pełnię, a więc mieć wszystko, nie oczekiwać, nie być rozżalonym, że oczekiwane nie nadeszło... Bardzo często doświadczam tego w relacji ze światem i kontakcie z drugim człowiekiem. Jeśli chodzi o pisanie - odczuwam ciągły głód i niedosyt. Mam nadzieję, że najlepsza książka dopiero przede mną. A gdy się okaże, że to jeszcze nie ta (oby!), będzie następna (znów nie ta!) i następna... A zresztą, czy akurat ja muszę pisać najlepsze książki? Niech napisze ktoś inny. Ja jadę na wakacje!
Rozmawiała Agnieszka Nawrocka
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023