Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Korzenie i skrzydła

Przygotowania do rodzinnego obiadu. Wracająca w pośpiechu z pracy matka wyciąga mrożonki, a wściekła na wszystko i wszystkich starsza siostra szuka zapamiętale ładowarki do telefonu. Główna bohaterka - Zośka - stara się skrycie wykonać zadanie domowe przyniesione ze szkoły i nakręcić krótki filmik o tym, że jej rodzina jest wyjątkowa. Wspólny posiłek kończy się katastrofą - narastającą frustracją i wzajemnymi pretensjami. Brzmi znajomo? Dla tych, którzy mają w domu nastolatki - i dla nich samych - na pewno tak. I właśnie z myślą o nich powstał w Teatrze Animacji spektakl "Czarna owca, biały kruk" - ciepły, mądry i bardzo sprawnie zrealizowany.

Kolorowo ubrana dziewczyna z gitarą na kolanach patrzy w bok. - grafika artykułu
fot. Maciej Zakrzewski

Przedstawienie wyreżyserowała Ewa Galica, wespół z Mariuszem Gołoszem będąca też autorką adaptacji. Twórcy sięgnęli po chwaloną książkę April Stevens "Figgrotten", przeznaczoną dla młodych czytelników i wydaną u nas trzy lata temu. Spektakl opowiada o rozterkach dziewczyny, która sama siebie nazywa Zgniłką. Jest ona bowiem typową outsiderką: prymuską zainteresowaną ptakami, przesiadującą samotnie na skałach za domem. Nie ma paczki przyjaciół ani modnych ciuchów, cały czas nosi czapkę dokerkę, a zrozumienie znajduje początkowo tylko u szkolnego ogrodnika - podobnego do niej ekscentryka, który rozmawia z roślinami. Zośka zwierza mu się z problemów w szkole, Alek zaś potrafi dodać jej otuchy, korzystając z większego doświadczenia i dystansu do życia objawiającego się nienachalnym poczuciem humoru. Jest jeszcze kościotrup - Lucy - czyli lalka dotrzymująca Zosi towarzystwa, gdy ta po szkole zamyka się w swoim pokoju. Choć pomysł ten brzmi nieco makabrycznie, lalka (animowana wspaniale przez Marcina Chomickiego) wnosi do spektaklu dużo groteskowego humoru i lekkości, stanowiąc antidotum na przeżywane przez Zgniłkę rozterki.

A są one niemałe, bo nie chodzi w nich tylko o odrzucenie, ale też o stratę. W pierwszej scenie aktorzy mający na sobie kostiumy i maski przedstawiające kruki wykonują krótką pantomimę. Zośka oswaja te ptaki i uznaje je za swoich przyjaciół. Te kojarzące się niezbyt pozytywnie zwierzęta symbolizują w przedstawieniu śmierć ojca, którą boleśnie przeżywa bohaterka. Oswojenie kruków nabiera więc metaforycznego znaczenia - chodzi o  przeżywanie żałoby i konieczność wypełnienia luki po najbliższym członku rodziny. Ojciec nie pojawia się często w rozmowach Zośki, jej matki i siostry, ale jego nieobecność jest aż nadto wymowna. Jego miejsce niejako próbuje wypełnić Alek, który ma z racji wieku większe doświadczenie "w znikaniu" i przejawia dość melancholijny stosunek do życia. On sam także zniknie ze świata Zośki, niejako powtarzając historię związaną z ojcem. Dziewczyna będzie musiała pogodzić się z kolejnym ciosem. W tym sensie metafora czarnych kruków jest nad wyraz trafiona - nadlatują one niespodziewanie i przypominają o tych, których już nie ma.

Tematyka spektaklu oscyluje więc wokół tematów straty, społecznego niedopasowania oraz niechęci do ludzi. Problemy doświadczane w domu, przede wszystkim brak bliższych relacji z matką i z siostrą, oraz szkolna tresura pogłębiają bolesne poczucie samotności bohaterki. W teatralnym ujęciu kilkukrotnie powracają sceny kłótni przy obiedzie czy nieznośnego odpytywania przez nauczycielkę, tyleż groźną, co śmieszną. Mimo że Zośka jest bardzo dobrą uczennicą i zna odpowiedzi na praktycznie wszystkie pytania, ukazane w krzywym zwierciadle przestarzałe metody pedagogiczne nauczycielki wytwarzają w niej ogromne pokłady stresu. Zośka nie pogrąża się jednak w gniewie czy wrogości do ludzi - twórcom udaje się ukazać na scenie sympatyczną, choć zagubioną dziewczynę. Jej niedopasowanie zostaje stopniowo rozbrojone i złagodzone, gdy w klasie zjawia się nowy chłopak, Piotr. Zośka znajduje z nim wspólny język, jako że łączy ich podobna wrażliwość, ogromna wiedza oraz zamiłowanie do zwierząt.

Piotr pomaga bohaterce zrozumieć, że powinna zaakceptować niedoskonałość swojej rodziny i dostrzec siłę tam, gdzie z pozoru tkwią jej słabości. Choć więc Zośka początkowo wstydzi się swojego niepełnego domu, z czasem odbudowuje relację z matką, zwracając jej uwagę na to, że w ich powierzchownej relacji problemem jest brak prawdziwej otwartości z jej strony. Podobna dynamika zarysowana zostaje między siostrami. Aśka przeżywa kryzys w związku z nieudanym występem podczas koncertu. Jako starsza siostra wydawała się dotychczas Zośce niedościgniona i niedostępna - porażka zbliża je jednak do siebie. W finale usłyszymy śpiewaną wspólnie przez wszystkich bohaterów piosenkę podsumowującą przesłanie sztuki, mówiące o potrzebie bliskości, szczerości oraz akceptacji dla niedoskonałości. Zakończenie nie jest może zaskakujące, ale jego muzyczna celebracja dodaje całości pozytywnej energii i nieco sentymentalnego uroku.

"Czarna owca, biały kruk" to przedstawienie naprawdę udane, niewdzięczące się do widza, ale podejmujące ważne i trudne tematy w atrakcyjnej formie. Niewielkimi środkami udało się zbudować w nim efektowną scenografię, która - wykorzystując teatralny skrót - nie jest zgrzebna, lecz przyciąga uwagę. Pokój Zośki, skały za domem, żywopłot w pobliżu szkoły - wszystkie te miejsca za sprawą Katarzyny Krot zyskały ciekawą oprawę plastyczną. Świetna jest także wspomniana lalka-kościotrup, która dzięki odczepianej czaszce pozwala na włączenie jej w liczne zabawne choreografie, opracowane przez Andrzeja Michalskiego. Znakomici są wreszcie aktorki i aktorzy: Zuzanna Łuczak Wiśniewska jako Zośka, Magdalena Dehr w podwójnej roli matki i nauczycielki, Alicja Helfojer jako Aśka, Artur Romański kreujący postać ogrodnika oraz Marcin Chomicki grający Piotra. Wszyscy zbudowali przekonujące, charakterystyczne postaci, które są w stanie przyciągnąć uwagę i zaintrygować młodego widza.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element spektaklu. Choć tytuł odwołuje się do znanych frazeologizmów mających metaforyczne znaczenie, to spektakl w wielu fragmentach już całkiem dosłownie odnosi się także do relacji ludzi z przyrodą. W tym, jak zostały na scenie potraktowane rośliny i zwierzęta, także tkwi pewna wartość pedagogiczna. Czarna owca i biały kruk tworzą zestawienie na zasadzie przeciwieństwa, jednak w przedstawieniu pojawiają się "zwykłe" czarne kruki. Zośka - podobnie jak Piotr - ma świetny kontakt z otaczającą ją naturą. Całość poszerza dzięki temu swoją perspektywę także na relację między ludźmi a środowiskiem przyrodniczym. Skały za domem dają wytchnienie, podobnie jak żywopłot przy szkole - twórcy wyraźnie podkreślają, że ostoją dla ludzi, zwłaszcza tych w trudnym położeniu, zawsze może być świat roślin i zwierząt. Biologiczna podstawa wszystkich bytów, także ludzi, zostaje zaś zaakcentowana przez Zgniłkę podczas jednego z jej słodko-gorzkich dialogów z - nieżywą bądź co bądź - lalką Lucy. Dzięki humorowi najnowszej premierze Teatru Animacji nie brakuje dystansu, a przez to wiarygodności w mówieniu o rzeczach ważnych: komunikowaniu się z innymi, przezwyciężaniu odosobnienia i prawie do niedoskonałości. 

Adam Domalewski

  • "Czarna owca, biały kruk"
  • reż. Ewa Galica
  • Teatr Animacji
  • recenzja z 17.05

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025